Światowa Organizacja Zdrowia 22 listopada minionego roku ostrzegała przed trzecią falą pandemii koronawirusa w Europie. Przedstawiciel WHP David Nabarro w wywiadzie dla szwajcarskiej gazety "Solothurner Zeitung" mówił, że rządy latem, kiedy pierwsza fala wydawała się pod kontrolą, nie skorzystały z czasu na przygotowanie się do drugiej fali. "Teraz mamy drugą falę. Jeśli [rządy - red.] nie zbudują niezbędnej infrastruktury, na początku przyszłego roku będziemy mieli trzecią falę" - zapowiadał.
Nieco ponad trzy tygodnie później Wielka Brytania ogłosiła, że wykryła nowy wariant koronawirusa, który prawdopodobnie znacznie łatwiej się przenosi między ludźmi. W sylwestra naukowcy z Imperial College w Londynie opublikowali raport, z którego wynika, że ta mutacja rozprzestrzeniała się już w listopadzie, w czasie drugiego lockdownu w Anglii. Według szacunków ekspertów mutacja potroiła wtedy liczbę zakażeń, w tym samym czasie poprzedni szczep spowodował o jedną trzecią przypadków mniej.
Teraz wcale nie jest lepiej. Wielka Brytania zmaga się z gwałtownym przyrostem zakażeń. W sobotę 2 stycznia było ich rekordowo dużo - ponad 57,7 tys. w ciągu doby. Od blisko tygodnia dzienna liczba nowych przypadków koronawirusa w tym kraju utrzymuje się powyżej 50 tysięcy. Według szacunków brytyjskiego rządu nowa mutacja odpowiada za około 60 proc. nowych zakażeń. Sytuacja jest na tyle niepokojąca, że możliwe są dalsze obostrzenia.
- Pod względem rozwoju wirusa, sytuacja jest bardzo trudna - powiedział w poniedziałek Matt Hancock w telewizji Sky News, a zapytany, czy oznacza to, że rząd rozważy wprowadzenie kolejnego krajowego lockdownu, stwierdził: - Nie wykluczamy niczego.
Później, w poniedziałek wieczorem, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłosił ogólnokrajowy lockdown w Anglii (władze poszczególnych krajów związkowych same decydują o zakresie obostrzeń). Od wtorku mieszkańcy będą musieli zostać w domu za wyjątkiem sytuacji niezbędnych, takich jak praca, o ile nie da się jej wykonywać zdalnie, podstawowe zakupy, wyjście do lekarza i ucieczka przed przemocą domową. Szkoły przechodzą na nauczanie zdalne (lecz tu wyjątkiem są dzieci pracowników zawodów kluczowych, np. medycznych).
Wcześniej podobną decyzję podjęły władze Szkocji. Pierwsza minister Nicola Sturgeon ogłosiła, że pełny lockdown wejdzie tam w życie od północy z poniedziałku 4 stycznia na wtorek i będzie obowiązywać przynajmniej do końca miesiąca. Mieszkańcy zostaną wezwani do pozostania w domach, za wyjątkiem niezbędnych podróży.
Jeśli spojrzeć na to, jak wygląda liczba nowych dziennych przypadków w przeliczeniu na milion mieszkańców, a dokładnie średnia siedmiodniowa, widać dynamiczny wzrost. Według danych na 3 stycznia współczynnik ten wynosił w Wielkiej Brytanii 773,29. Zaledwie tydzień wcześniej, 27 grudnia, było to 524,13, a 1 grudnia 220.
Ale nie tylko Wielka Brytania ma problem. Znów gwałtownie rośnie liczba zakażeń w Czechach. W przeliczeniu na milion mieszkańców współczynnik nowych przypadków wynosi 932,22. Od dołka 27 grudnia oznacza to wzrost o 50 proc. Od 1 grudnia wzrosły o blisko 170 proc. Pod koniec grudnia (30) kraj poinformował o największym dobowym przyroście zakażeń od początku pandemii - było ich blisko 17 tysięcy. Od sylwestra czeskie szpitale nie przyjmują pacjentów na planowane zabiegi - potrzeba miejsc dla chorych na COVID-19.
Czesi od 27 grudnia utrzymują piąty, najwyższy poziom zagrożenia epidemicznego. Oznacza on, że zgromadzenia powyżej dwóch osób są zakazane, między 21:00 a 5:00 obowiązuje godzina policyjna, restauracje mogą sprzedawać posiłki tylko na wynos, a w przypadku sklepów działać mogą tylko te, które sprzedają towary pierwszej potrzeby.
Koronawirus w Europie. Gazeta.pl
Nadal bardzo słabo wygląda sytuacja na Litwie. Wprawdzie współczynnik nowych zakażeń na milion osób w ostatnich dniach nieco spadł, ale nadal jest jednym z wyższych w Europie. Od połowy grudnia na Litwie obowiązuje kwarantanna narodowa, którą właśnie przedłużono do końca tego miesiąca. Otwarte są tylko sklepy z podstawowymi artykułami, zamknięte restauracje (mogą oferować jedzenie na wynos) i salony usługowe takie jak fryzjerskie i kosmetyczne. Obowiązują ograniczenia w przemieszczaniu się między jednostkami samorządowymi - można to robić tylko w uzasadnionych przypadkach, takich jak przejazd związany z pracą czy wizytą u lekarza.
Bardzo trudna sytuacja jest na Słowacji. Siedmiodniowa średnia nowych dziennych przypadków w ostatnich dniach znów zaczęła rosnąć. Pod koniec grudnia władze przedłużyły stan wyjątkowy do 7 lutego. Do 24 stycznia nie tylko zamknięta jest większość sklepów, obowiązują też ograniczenia w przemieszczaniu się. Z domu można wychodzić tylko z uzasadnionych powodów, jak na przykład do pracy, na zakupy czy do lekarza. Od 1 stycznia zakazano odwiedzin między rodzinami, zamknięto kościoły, hotele i stoki narciarskie, nakazano też pracę zdalną tam, gdzie jest to możliwe.
Szczególnie ciężko jest w Nitrze, gdzie, w weekend mają zostać przeprowadzone dobrowolne testy na koronawirusa dla wszystkich. Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, aż dwieście osób należących do personelu lokalnego szpitala jest na kwarantannie lub w izolacji, w ciągu doby zmarło tam 10 osób, część z leczonych tam chorych na COVID-19 jest przenoszona do innych szpitali. Ciała zmarłych przechowywane są już w tymczasowej chłodni, a tymczasową kostnicą może stać się miejscowy stadion zimowy.
Wystrzał widać także w przypadku Irlandii. Liczba dziennych zakażeń w niespełna pięciomilionowym kraju wystrzeliła i 3 stycznia zbliżyła się do 5 tysięcy. Ma to być efekt wliczania opóźnionych danych, ale władze i tak nie są optymistyczne, ostrzegając, że epidemia w tym kraju jest "poza kontrolą". Niedawno Irlandia miała najniższy wskaźnik zakażeń w UE, sytuacja pogorszyła się po tym, jak przez dużą część grudnia zezwolono na ponowne otwarcie sklepów i części sektora usług. Wicepremier Leo Varadkar nie wyklucza jeszcze ostrzejszych restrykcji - a od 24 grudnia obowiązuje tam znów częściowy lockdown - zamknięte są restauracje i puby oraz część sklepów.
Swój "twardy" lockdown najpewniej przedłużą Niemcy. Restrykcje wprowadzone w całym kraju 16 grudnia i jak na razie obowiązują do 10 stycznia. Według dziennika "Bild" zostaną one przedłużone do końca miesiąca. Angela Merkel formalnie ma rozmawiać na ten temat z władzami landów we wtorek, ale część z nich już teraz zdecydowanie opowiada się na wydłużeniem lockdownu. Podobnie uważa niemiecki minister zdrowia. "W obliczu nadal wysokich wskaźników zachorowań konieczne jest przedłużenie ograniczeń" - powiedział Jens Spahn, dodając, że oddziały intensywnej opieki zajmują się już maksymalnie możliwą liczbą pacjentów. Ograniczenia w Niemczech dotyczą m.in. zamknięcia większości sklepów, nieczynne są też restauracje i zamknięte szkoły.
Rząd Niemiec musi mierzyć się z krytyką ze strony opozycji i części ekspertów dotyczącą organizacji programu szczepień. Według niektórych, szczepionek przeciwko koronawirusowi zamówiono zbyt mało, a ich podawanie odbywa się zbyt powolnie. Jednak Niemcy w porównaniu z innymi państwami nie wyglądają pod tym względem najgorzej i to nie rząd w Berlinie musi odpowiadać na najostrzejszą krytykę.
We Francji w ciągu pierwszych sześciu dni zaszczepiono ledwie 516 osób, w Niemczech w tym samym czasie 200 tysięcy. Francuski minister zdrowia przekazał w poniedziałek po południu, że na koniec dnia zaszczepionych będzie już kilka tysięcy osób. Francja w tym tygodniu ma już przyjąć pierwsze dostawy szczepionek firmy Moderna. Nie została ona jeszcze zatwierdzona w Unii Europejskiej. Planowo spotkanie w tej sprawie miało odbyć się w najbliższą środę, ale niewykluczone, że decyzja w Brukseli zapadnie jeszcze dziś.
Jak to wygląda w Polsce? Jeśli chodzi o liczbę nowych przypadków, jak i siedmiodniową średnią zakażeń w przeliczeniu na milion mieszkańców, nie wyglądamy najgorzej na tle Europy (pytanie oczywiście, na ile te oficjalne dane odzwierciedlają rzeczywisty poziom zakażeń). Jednak jeśli spojrzeć na to, co dzieje się dookoła nas w Europie, trudno spodziewać się szybkiego i zdecydowanego poluzowania obostrzeń. Na razie rząd dał tylko chwilę oddechu dzieciom, które w czasie ferii będą mogły samodzielnie wychodzić z domu przed godziną 16:00.