Choć Narodowy Program Szczepień przeciw COVID-19 już ruszył, a z rządowej strategii mniej więcej wiadomo, kogo obejmą kolejne etapy akcji, to wciąż szacowanie tego, kiedy konkretnie kto będzie mógł liczyć na swoją dawkę, jest bardzo trudne.
Zależy to od wielu czynników - choćby tego, ile dawek będzie w jakim czasie dostępnych. Narodowy Program Szczepień konstruowano w oparciu o zamówienia szczepionek od sześciu producentów. Na razie zautoryzowane przez Europejską Agencję Leków są dwie (Pfizer/BioNTech oraz Moderna), więc należy trzymać kciuki za jak najszybsze pozytywne zakończenie testów i akceptację preparatów od innych firm. Nawet biorąc pod uwagę, że Komisja Europejska właśnie poinformowała o dodatkowym zamówieniu 300 mln szczepionek wynegocjowanym z Pfizerem, to i tak wciąż dalece za mało (poza tym dostawy będą rozłożone na miesiące). W piątek Agencja poinformowała, że szacuje, iż pod koniec stycznia wyda decyzję ws. szczepionki AstraZeneca.
Wiele zależy też oczywiście od organizacji i sprawności całego systemu szczepień czy od zainteresowania nimi. Oczywiście dla zdrowia publicznego najlepiej, aby jak najwięcej osób poddało się szczepieniu, ale z indywidualnego punktu widzenia każdy niechętny z bardziej priorytetowych grup to szybsze szczepienia dla kolejnych osób w "kolejce".
Rzecz jasna założyć należy też, że Polacy są szczepieni w kolejności określonej w Narodowym Programie Szczepień - choć, jak wiadomo, zdarzają się już sytuacje, gdy ten harmonogram z różnych przyczyn nie jest zachowany.
W tym momencie (formalnie) trwają szczepienia w tzw. grupie zero. To pracownicy systemu ochrony zdrowia, w tym także personel niemedyczny (np. administracja) czy wolontariusze albo pracownicy firm stale współpracujących z danym podmiotem medycznym. To także pracownicy m.in. sanepidów, DPS-ów, MOPS-ów, uczelni medycznych czy aptek, oraz studenci kierunków medycznych i rodzice wcześniaków.
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk szacował, że etap zero obejmuje ok. milion osób. Dotychczas z danych Ministerstwa Zdrowia (aktualnych na piątkowe przedpołudnie) pierwszą dawkę szczepionki podano już blisko 190 tys. osób.
Choć rząd chwali się, że tempo szczepień w Polsce jest jednym z najwyższych w Europie, to mimo wszystko jest ono nieco niższe od oczekiwań. Maksymalnie udało się w ciągu jednego dnia zaszczepić ok. 48 tys. osób. Należy jednak oczekiwać, że wraz z zakończeniem okresu świątecznego oraz nabywaniem doświadczenia w całej "obsłudze" systemu szczepień te liczby będą rosnąć.
Minister Dworczyk prognozował ostatnio, że teoretyczne możliwości systemu polskiej ochrony zdrowia to nawet 3,5-4 mln szczepień miesięcznie, aczkolwiek najwięcej zależy tu od dostaw. Dworczyk szacuje, że do końca marca powinno trafić do Polski łącznie ok. 5,9 mln dawek, co teoretycznie pozwoliłoby zaszczepić (dwiema dawkami) blisko 3 mln osób. W tej liczbie są jednak nie tylko zatwierdzone już szczepionki Pfizer/BioNTech i Moderna, ale także ok. 400 tys. dawek szczepionki CureVac, która nie jest jeszcze dopuszczona do użytku.
Według prognoz przekazanych przez Dworczyka, w grupie zero zaszczepić się może ok. 700 tys. osób. Z prostego rachunku wynika zatem, że do końca marca można byłoby zaszczepić dwiema dawkami jeszcze ok. 2,2 mln osób z grupy pierwszej. Acz wydaje się, że należy na to spojrzeć nieco inaczej. Możliwe, że nawet ok. 3 mln osób z tego etapu byłoby już po podaniu przynajmniej pierwszej dawki, która już daje częściową odporność. A nie da się wykluczyć, że w razie rozważanego przez polski rząd wydłużenia okresu pomiędzy podaniem obu dawek (z obecnych trzech-czterech tygodni na przykład do sześciu) udałoby się w tym czasie pierwszą dawkę szczepionki zaaplikować jeszcze większej liczbie chętnych.
W pierwszej grupie są m.in. osoby po 60. roku życia, pensjonariusze DPS-ów, służby mundurowe czy nauczyciele. Według rządowych szacunków to ok. 10 mln osób. To oznacza, że za trzy miesiące zapewne "tylko" niespełna co trzeci-czwarty reprezentant tej grupy byłby zaszczepiony.
Osoby z grupy pierwszej będą mogły zapisywać się do szczepień od 15 stycznia, a sam proces iniekcji ma rozpocząć się 25 stycznia. Już wiadomo jednak, że w grupie pierwszej będą osoby bardziej i mniej priorytetowo traktowane. Na "pierwszy ogień" pójdą seniorzy 70 plus, i to w kolejności od najstarszych. Grupy zawodowe mają być szczepione później.
Rząd w związku z ograniczeniami w dostępie do szczepionek musi podejmować trudne decyzje i nie ukrywa, że woli szybciej zaszczepić seniorów (to oni najciężej przechodzą COVID-19 - "zatykając" system opieki zdrowotnej i w największym stopniu odpowiadając za zwiększoną śmiertelność w kraju) niż np. nauczycieli.
Według danych GUS aktualnych na koniec czerwca 2020 r., mieliśmy wówczas w Polsce ponad 4,6 mln osób w wieku przynajmniej 70 lat (i ok. 5,2 mln w wieku 60-69 lat). W zależności od zainteresowania może się okazać, że nawet nie wszystkie chętne osoby w wieku 70 plus zostaną zaszczepione do końca marca choćby jedną dawką.
Według zapowiedzi Dworczyka, w drugim kwartale ma nastąpić istotne przyspieszenie akcji szczepień m.in. dzięki większej liczbie dostępnych szczepionek. Niestety, trudno dziś powiedzieć, co to "istotne" przyspieszenie" konkretnie oznacza. Rząd szacuje możliwości punktów szczepień w całym kraju nawet na podanie 3,5-4 mln dawek miesięcznie. Część samorządów czy medyków obawia się jednak, że to zbyt optymistyczne założenia.
W każdym razie, w najbardziej optymistycznym scenariuszu szczepienia w pierwszym etapie zakończyłyby się na początku trzeciego kwartału.
Następnie przyszedłby czas na szczepienia drugiej grupy. To osoby w wieku poniżej 60. roku życia, ale z chorobami przewlekłymi. To także osoby w trakcie diagnostyki czy długiego leczenia. W tej grupie są też osoby wykonujące zawody kluczowe z punktu widzenia działalności państwa i "narażone na zakażenie ze względu na częste kontakty społeczne". W Narodowym Programie Szczepień wylicza się, że to m.in. pracownicy wymiaru sprawiedliwości, pracownicy poczty, transportu publicznego, służby celno-skarbowe czy dostawcy wody, gazu, prądu itd.
Liczebność tej grupy to kilka milionów osób. Twórcy kalkulatora "kolejki szczepionkowej" przyjmują, że to blisko 6 mln osób (a więc należałoby jej podać niespełna 12 mln dawek). Ta grupa byłaby więc wyszczepiona w bardzo optymistycznym scenariuszu mniej więcej pod koniec października.
To by oznaczało, że jeszcze jesienią mogłyby ruszyć szczepienia ostatniej grupy Polaków. To cała reszta dorosłych obywateli, choć - według Narodowego Programu Szczepień - priorytet będą mieli przedsiębiorcy i pracownicy sektorów dotkniętych obostrzeniami epidemicznymi. Ten etap potrwałby przy przyjętych założeniach ok. 7-8 miesięcy, a więc do połowy 2022 r.
Ale oczywiście do tych wyliczeń należy podchodzić z daleko idącym dystansem. Z jednej strony, wiadomo, że nie wszyscy chcą się zaszczepić. Przykładowo, gdyby chciało to zrobić 50 proc. Polaków, cały proces skróciłby się o połowę. Jeśli jesteś zdrową, młodą osobą, niezatrudnioną w krytycznych dla państwa sektorach - być może na swoją dawkę szczepionką "załapałbyś" się już latem lub wczesną jesienią 2021 r.
Ale z drugiej strony - bardzo wiele zależy od dostaw szczepionek i szybkości szczepień. Gdyby okazało się, że realne polskie możliwości to nie 3,5-4 mln szczepień miesięcznie, a np. dwukrotnie mniej, to i cała operacja potrwałaby dwukrotnie dłużej. Przyjęliśmy założenie szczepienia ok. 3,7 mln osób miesięcznie już od kwietnia, ale bardzo możliwe, że nawet gdybyśmy doszli do takiego tempa, to raczej kilka miesięcy później. To również całą akcję szczepień rozciągnęłoby w czasie.
***
Jak działają szczepionki? Co znajduje się w ich składzie? [PYTANIA I ODPOWIEDZI]
Czy szczepionki są bezpieczne? WHO odpowiada na najważniejsze pytania
Produkcja, bezpieczeństwo i kontrola jakości szczepionek. Jak to przebiega w praktyce?
Jak powstają szczepionki? Czym są stabilizatory i adiuwanty? [NAJWAŻNIEJSZE FAKTY]
Jak działają szczepionki? WHO w prostych słowach wyjaśnia mechanizm