"Przedsiębiorcy nie dadzą rady dłużej ponosić kosztów nieprzygotowania systemu opieki zdrowotnej na epidemię - w drugiej połowie stycznia powinniśmy odmrozić wszystkie branże, z zachowaniem rygoru DDM" - czytamy w komentarzu ZPP.
Organizacja dostrzega, że w skali makro Polska dobrze radzi sobie z ekonomicznymi skutkami pandemii, ale szereg branż, które objęte są szczególnymi rygorami bądź zakazem działalności, znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, a utrzymanie obostrzeń po 17 stycznia może skutkować falą bankructw oraz rozprzestrzenieniem się kryzysu na sektory powiązane.
W tej chwili każdy dzień przynosi doniesienia o krytycznej sytuacji w kolejnych branżach. Gastronomia nie funkcjonuje normalnie od niemal roku. Branża fitness, mimo że nauczyła się działać w podwyższonym rygorze sanitarnym, pozostaje całkowicie zamknięta. Regulacje dotyczące sklepów w centrach handlowych zmieniają się co kilka tygodni - bezpośrednio po Świętach Bożego Narodzenia znaczna część z nich została ponownie objęta zakazem prowadzenia działalności, wyliczono w komentarzu.
ZPP porównało także sytuacje w Polsce do tego, co dzieje się w innych europejskich krajach, twierdzą, że nadmiernym uproszczeniem byłoby stwierdzić, że "Polska robi to, co reszta Europy". "Większość państw, które utrzymują bądź poszerzają restrykcje albo jest znacznie zamożniejsza od Polski (np. Anglia, Irlandia, Niemcy, czy Francja), albo znajduje się w dużo gorszej sytuacji epidemicznej (np. Czechy)" - czytamy w komunikacie.
"Doszliśmy do momentu, w którym utrzymywanie ograniczeń życia gospodarczego staje się zbyt kosztowne ekonomicznie" - zwraca uwagę organizacja reprezentująca przedsiębiorców. Według niej kontynuowanie polityki otwierania i zamykania branż na podstawie trudnych do określenia przesłanek może kosztować Polskę zaprzepaszczenie znacznej części dorobku wypracowanego w ostatnich trzech dekadach.