"PB": Fiskus planuje naloty na firmy. Mandaty mają ratować budżet. Ekspert: Chodzi o dyscyplinę

Właściciele firm muszą w najbliższym czasie zmagać się nie tylko z epidemią koronawirusa, ale i kontrolami fiskusa. Urzędnicy ruszyli bowiem w teren, by szukać nieprawidłowości. Odwiedzą nawet firmy, które zawiesiły działalność przez pandemię. Na jakie wpływy z mandatów może liczyć budżet? Według ekspertów nie o wysokość kar tutaj chodzi.

Epidemia koronawirusa nie powstrzyma urzędników przed przeprowadzaniem kontroli w firmach. Fiskus przekazał właśnie swoim urzędnikom plany dotyczące postępowań na styczeń i luty - czytamy w "Pulsie Biznesu".

Fiskus nie odpuści. Skontroluje nawet firmy, które zawiesiły działalność

Urzędnicy kontrole rozpoczęli 11 stycznia - w poniedziałek. Potrwają przynajmniej do końca miesiąca. "Fiskus nie odpuści nawet firmom, które zawiesiły działalność z powodu pandemii. Wejdzie do nich w okresie 1-15 lutego 2021 r." - stwierdza dziennik cytowany przez Polską Agencję Prasową.

Dziennik twierdzi, powołując się na ekspertów, że mandaty mają podreperować budżet nadszarpnięty wydatkami związanymi z epidemią koronawirusa. 

Cel: Zdyscyplinować podatnika 

Mandaty, które podczas kontroli mogą "wlepiać" urzędnicy nie są jednak dla budżetu państwa istotną pozycją. W roku 2019 z ich tytułu wpłynęło bowiem ok. 55 mln zł. W roku 2020, od stycznia do września wartość ta wyniosła 25,3 mln zł. Dlaczego zatem fiskus kontrole prowadzi? Bo mają też skutek pośredni. 

Dr Radosław Piekarz, doradca podatkowy, partner z Kancelarii A&RT, cytowany przez portal infor.pl wyjaśnia, że z samego VAT-u państwo zyskuje 180 miliardów złotych rocznie. - Celem mandatów jest zdyscyplinowanie podatnika, nie zaś pozyskanie dodatkowych środków do budżetu - wyjaśnia. 

Rząd twierdzi, że stan finansów nie budzi zastrzeżeń

Gdyby urzędnicy fiskusa chcieli zasypać dziurę budżetową wpływami z mandatów, musieliby naprawdę się postarać. Dziura budżetowa za rok 2020 wyniesie bowiem prawdopodobnie 90 mld zł. Taką wartość podał podczas poniedziałkowych obrad Senatu wiceminister finansów Sebastian Skuza. Zaznaczył co prawda, że pełnych danych wciąż brak, wszystko wskazuje jednak na to, że deficyt będzie mniejszy, niż pierwotnie zakładane 109 mld zł. 

Czytaj też: Trwają prace na projektem, który pozwoli na zbieranie danych o majątkach Polaków. "Iście orwellowski"

Mowa oczywiście o budżecie centralnym. Zadłużenie sektora finansów publicznych jest bowiem znacznie wyższe. Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP w rozmowie z Gazeta.pl ocenił je na 270 mld zł. Ekspert podkreślił też, że pojęcie "budżet państwa" jest mylące i pochodzi z czasów PRL-u. "To jedna trzecia prawdziwych finansów państwa" - stwierdził. 

Jeśli wziąć pod uwagę inne "kieszenie", z których państwo wydaje pieniądze - na przykład Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, NFZ, Polski Fundusz Rozwoju, funduszy antycovidowych, samorządowych - to realna wielkość długu jest wielokrotnie wyższa. 

Zobacz wideo 3 miliony zaszczepionych do końca marca? "To w dalszym ciągu za mało"
Więcej o: