Tesla, mówiąc krótko robi w Chinach rzeczy, które są w zasadzie nieosiągalne dla innych koncernów motoryzacyjnych z Zachodu. Przykładów na to jest wiele.
Po pierwsze, i co najważniejsze, jej gigantyczna fabryka w Szanghaju należy w 100 proc. do amerykańskiej spółki - nie jest to żadne joint venture jak w przypadku innych firm produkujących zachodnie samochody dla Chińczyków.
Po drugie, samochody Elona Muska produkowane w Chinach są objęte programem ulg podatkowych wspierających zakup aut elektrycznych. To jedyny zagraniczny koncern motoryzacyjny, który otrzymuje takie wsparcie bezpośrednio od Pekinu - wszystkie pozostałe firmy, które dostają taką pomoc są albo chińskie, albo z mieszanym kapitałem chińsko-zachodnim.
Po trzecie, budowa fabryki w Szanghaju, która rozpoczęła się na przełomie 2018 i 2019 roku korzysta z absolutnie wyjątkowego wsparcia chińskich władz i instytucji. Zgodziły się na przykład, by prace przy jej budowie ruszyły jeszcze przed uzyskaniem szeregu zezwoleń - te były wydawane później, przez urzędników pracujących niemal na placu budowy. Podłączenie powstającego obiektu do sieci wodociągowej zajęło tylko cztery dni, a chiński dystrybutor energii elektrycznej pochwalił się, że wykonał podłączenie Tesli do zasilania szybciej, niż w przypadku jakiegokolwiek innego projektu porównywalnej wielkości.
Miliardy na prawie zero procent
Tesla na budowę fabryki pod Szanghajem dostała też imponujące finansowanie na niezwykle korzystnych warunkach. Banki chińskie wspierane przez państwo podpisały z firmą Muska najpierw umowę na skredytowanie inwestycji o wartości 521 mln dol., do tego z obniżonym oprocentowaniem i z korzystną formą zabezpieczenia. A potem, pod koniec 2019 roku, dorzuciły do tego jeszcze miliard dolarów na podobnych warunkach.
Na tym tle informacja o tym, że nowa fabryka Tesli pod Szanghajem wystartowała wcześniej po przerwie spowodowanej koronawirusem - już w lutym 2020 - od wielu innych producentów aut w Chinach nie dziwi. To już tylko wisienka na torcie wyraźnie pokazująca, że Chiny kochają Muska.
I oczywiście Elon Musk kocha też Chiny. To czysto biznesowe uczucie. Model 3 sprzedaje się w Chinach bardzo dobrze, co najlepiej pokazuje wzrost sprzedaży Tesli w Państwie Środka - z 669 mln dol. w trzecim kwartale 2019 roku do 1,74 mld dol. w tym samym okresie 2020 roku.
Dlaczego Chiny kochają Muska?
Musk ceni Chiny, bo doskonale na tym zarabia - jego firma wypracowuje już jedną piątą przychodów w Państwie Środka. Do tego prowadzi mu się tam biznes bardzo przyjemnie, co kontrastuje na przykład z problemami, jakie ma z niemieckimi ekologami blokującymi budowę fabryki Tesli pod Berlinem.
Ciekawsza jest odpowiedź na pytanie, dlaczego Chiny kochają Muska i jego Teslę? Zwłaszcza teraz, kiedy relacje na linii Biały Dom - Pekin są bardzo napięte i raczej niewiele tu zmieni odejście Donalda Trumpa, Joe Biden też obawia się Chin.
Wielu ekspertów motoryzacyjnych uważa, że Chińczycy pozwalają Tesli na wiele, bowiem spółka Muska pozwala przenieść chiński przemysł związany z elektromobilnością na światowy poziom. Nawet nie przez kradzież jej technologii, ale poprzez zmuszenie konkurentów i dostawców Tesli do ulepszenia ich produktów.
Firma Elona Muska zapewnia też dynamiczny rozwój takim spółkom jak Contemporary Amperex Technology Co. To chiński gigant produkujący baterie i dostarczający je do niektórych samochodów Tesli produkowanych w Szanghaju. Częściowo dzięki relacjom z Teslą jego wartość rynkowa potroiła się w 2020 roku i obecnie sięga 140 mld dol.
Tesla pomaga zatem znacząco Chinom osiągnąć pozycję numer 1 na światowym rynku elektrycznych samochodów.
Przypomina to związki Apple’a z Chinami. Większość iPhone’ów od lat jest produkowana w Państwie Środka, co znakomicie pomogło chińskim markom - Huawei, Oppo, Xiaomi i Vivo - osiągnąć światowy poziom. Dzisiaj to często one zaczynają rozdawać karty.
Tekst pochodzi z bloga PortalTechnologiczny.pl.