Z danych opublikowanych w czwartek przez chińskich celników wynika, że Państwo Środka zakończyło 2020 rok z rekordową nadwyżką 535 mld dol. - W samym grudniu Chińczycy mieli tutaj dodatni wynik na poziomie 78 mld dol. Tym samym powiększyli dodatki bilans w handlu ze światem o szokujące wręcz 27 proc. w stosunku do 2019 roku.
Pandemia więc, jak widać, głównie przez zwiększony globalny popyt na produkty ochronne do walki z koronawirusem oraz elektronikę, mocno wsparła chiński eksport, a głośne sankcje i cła Donalda Trumpa okazały się, delikatnie mówiąc, wysoce nieskuteczne.
To, jak bardzo niewiele dały wysiłki Białego Domu, by zrównoważyć handel z Chinami, pokazują też najnowsze dane o ich wymianie handlowej z USA. Nadwyżka handlowa Pekinu z Waszyngtonem wzrosła do 317 mld dol. w 2020 r., co stanowi wzrost o 7 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim i według wyliczeń chińskiego oddziału ING jest drugą najwyższą w historii. To zaledwie 7 mld dolarów mniej niż w 2018 roku, kiedy Donald Trump rozpoczął gwałtowną wojnę handlową.
To nie tylko maseczki
Twarde dane pokazują więc, że głosy o szybkim końcu ery globalizacji budowanej na starych zasadach i przebudowie globalnych łańcuchów logistycznych raczej należy odłożyć na później. Chiny na światowym rynku handlowym radzą sobie wyśmienicie.
I, co ważne, prowadzą intensywne działania, by w przewidywalnej przyszłości było podobnie. Nie jest bowiem tak, że rekordowa nadwyżka handlowa Państwa Środka w ubiegłym roku wynika wyłącznie z większej sprzedaży maseczek i elektroniki dla osób pracujących w domu.
Chiny zaczynają dużo zarabiać na produkcji podzespołów i baterii do samochodów elektrycznych, są potentatem na rynku produktów związanych z energią odnawialną - w tym paneli słonecznych. Jednym słowem, robią wszystko, by nadal być najważniejszą światową fabryką - i już nie dlatego, że produkuje ona najtaniej, ale dlatego, że robi to dobrze, czasem najlepiej i w wypadku rosnącej liczby produktów tylko ona.
Tekst pochodzi z bloga PortalTechnologiczny.pl.