Amerykańska giełda zakończyła środową sesję wzrostami. Jeśli chodzi o poziomy, to wszystkie trzy główne indeksy zamknęły się najwyżej w historii. Dow Jones zyskał 0,8 proc. i osiągnął 31 188,38 pkt., najszerszy z indeksów, S&P 500, wzrósł o 1,4 proc. do rekordowego poziomu 3 851,85 pkt., a technologiczny Nasdaq o blisko 2 proc., do 13 457,25 pkt. Indeksy ustanowiły także wcześniej nowe rekordy śródsesyjnych notowań.
Nie jest tak, że można z pewnością powiedzieć, że to nowy prezydent Stanów Zjednoczonych napędził wzrosty, choć w części były z nim związane. Inwestorzy liczą na kolejny, hojny pakiet stymulujący gospodarkę, który Joe Biden już zaprezentował.
Plan ma wartość 1,9 biliona dolarów, teraz musi go jeszcze zatwierdzić Kongres, ale są szanse, że ten proces odbędzie się bez większych problemów - "błękitna fala" dała Partii Demokratycznej kontrolę w Białym Domu i Izbie Reprezentantów oraz minimalną przewagę w Senacie, gdzie miejsca między demokratami i republikanami w tej izbie rozkładają się 50:50, ale w przypadku remisu będzie miała w głosowaniach wiceprezydent Kamala Harris.
Do tego dołączają się nadzieje związane ze szczepionkami na koronawirusa. Optymizm na giełdzie wspierały też w dużej mierze dobre wyniki amerykańskich spółek, w tym Netfliksa, który zyskał aż 16,9 proc.
Analitycy pobawili się też w inne wyliczenia, i wynika z nich, że rekordów było więcej. Indeks S&P 500 zanotował największy inauguracyjny wzrost od 1937 roku, kiedy 20 stycznia stał się dniem zaprzysiężenia prezydenta USA. Jeśli policzyć wzrost między dniem wyborów prezydenckich a dniem inauguracji, indeks ten zyskał 14 proc. To oznacza pobicie rekordu z 1929 roku, kiedy prezydentem został Herbert Hoover, a S&P 500 między dniem wyborów (6 listopada 1928 r.) a dniem inauguracji (wtedy był to 4 marca 1929 r.) wzrósł o 13,3 proc. (kilka miesięcy później jednak, w październiku 1929 roku, doszło do krachy giełdowego w tzw. czarny czwartek i rozpoczął się wielki kryzys gospodarczy, który potrwał do 1933 roku).
Co będzie dalej? Patrząc historycznie, S&P 500 rósł przez pierwszych 100 dni urzędowania ośmiu z dziesięciu ostatnich kadencji prezydenta USA - wylicza Reuters. Joe Biden ma przed sobą jednak poważne wyzwania. Trzecia fala koronawirusa szaleje, gospodarkę trzeba szybko ożywiać, a bardzo wątła większość demokratów w Kongresie oznacza, że plan stymulacyjny prezydenta ostatecznie może wyjść z parlamentu okrojony.
Nowy prezydent nie zwleka i już w kilka godzin po inauguracji podpisał 17 zarządzeń, w tym tych ważnych dla gospodarki i środowiska, jak o powrocie USA do klimatycznego Porozumienia paryskiego.