Nawet 1600 siłowni w Polsce mogło od 1 lutego wznowić działalność - szacuje Polska Federacja Fitness. Właściciele lokali zrealizowali zatem zapowiedzi złożone jeszcze w połowie stycznia. W opublikowanym komunikacie poinformowali wówczas, że bez względu na decyzję rządu dotyczące obostrzeń, wrócą do funkcjonowania.
W niektórych siłowniach klienci muszą wypełniać deklaracje członkowskie i przystąpić do federacji sportowych. Nie wszędzie jednak ten wymóg jest stawiany.
Listy otwartych obiektów na stronach Federacji jednak nie ma. "Nie chcemy ułatwiać pracy policji i sanepidowi" wyjaśniają jej przedstawiciele w komunikacie opublikowanym na Facebooku.
Wcześniej PFF wyjaśniała, że bez wznowienia działalności siłowni od 1 lutego branża nie przetrwa. Przedsiębiorcy twierdzą też, że zablokowanie możliwości działania jest niezgodne z prawem. "Coraz więcej sądów wydaje pozytywne wyroki. [...] Z oficjalnych informacji przekazywanych przez rząd, otwarcie branży może nastąpić na przełomie marca i kwietnia, ale i ten termin nie może być pewny. Nikt z nas nie może dłużej czekać" - czytamy w oświadczeniu Federacji.
Czytaj też: Restrykcje. "Hotele znalazły się w klinczu. Nie możemy pogodzić się z niezrozumiałą decyzją rządu"
Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitness, w rozmowie z next.gazeta.pl przedstawił stanowisko branży na temat obostrzeń. Odniósł się też do zapowiedzi blokowania państwowej pomocy firmom, które łamią restrykcje. - Stoimy na stanowisku, że działamy legalnie, dlatego nie za bardzo się obawiamy gróźb ze strony rządu. Linia orzecznicza wykształca się obecnie w sądach w tej kwestii i jest na naszą korzyść - stwierdził.
Jego zdaniem wykluczenie z tarczy PFR, które zapowiadał zarówno minister rozwoju Jarosław Gowin jak i premier Mateusz Morawiecki, musi być potwierdzone prawomocnym wyrokiem.