Zimnowojenny radar wraca w czasie globalnego ocieplenia. Tak Dania przypilnuje Arktyki

Globalne ocieplenie postępuje, a zmiany te najlepiej widać w okolicach bieguna północnego. Wraz z topnieniem pokrywającego północne morza lodu, rośnie apetyt mocarstw na zagarnięcie jak największej części arktycznego tortu. Niepokój budzą szczególnie działania Rosji i Chin. Dania zdecydowała właśnie o zwiększeniu wydatków na obronność w regionie, w tym na przywrócenie radaru w miejscu, w którym stał on w czasie zimnej wojny. I to może nie być koniec.

Arktyka po latach zapomnienia, coraz częściej wraca na listy zainteresowań największych światowych mocarstw. Wraz z topnieniem arktycznego lodu pojawiają się możliwości transportu i wydobycia cennych surowców - nie tylko ropy naftowej i gazu, ale i coraz bardziej potrzebnych metali ziem rzadkich.

Region staje się też jednym z kluczowych ze strategicznego punktu widzenia. Od kilku lat swoją obecność w Arktyce, w tym przede wszystkim wojskową, zaznacza coraz mocniej Rosja. Próby zaistnienia tam, na razie głównie na polu gospodarczym (na przykład na Grenlandii), podejmują Chińczycy. To wszystko budzi obawy Stanów Zjednoczonych, o których poprzednia administracja mówiła wyraźnie. A w centrum zamieszania często znajduje się maleńki w porównaniu z wyżej wymienionymi kraj: Dania. 

Arktyka w centrum zainteresowania. Rosja rozpycha się militarnie, Dania zaniepokojona

Problem z narastającym napięciem bierze się między innymi z tego, że granice wpływów arktycznych państw nie są dokładnie ustalone. Arktyka nie doczekała się osobnego międzynarodowego traktatu prawnego, który regulowałby jej status polityczny (ma go Antarktyda) i co jakiś czas pojawiają się spory na tym tle, a poszczególne kraje próbują poszerzać strefy swoich wpływów w tym regionie - tak robi Rosja, ale nie tylko ona. 

Spory ma łagodzić międzyrządowa Rada Arktyczna, do której należy osiem państw (Kanada, Dania, Finlandia, Islandia, Norwegia, Szwecja, Rosja i Stany Zjednoczone), ale nie powstrzymuje to ich przed coraz silniejszym zaangażowaniem na dalekiej północy. 

Tym wszystkim zaniepokojona jest Dania. Chociaż nie leży bezpośrednio w okolicach Arktyki, ma tam swoje terytorium zależne: Grenlandię. Wyspa posiada częściową, choć szeroką autonomię, na przykład w sprawach wewnętrznych i gospodarczych (jej władze nie krzywiły się na inwestycje Chińczyków), ale już nie w kwestiach polityki zagranicznej i obronności. Grenlandia była bohaterką głośnej historii z propozycją jej odkupienia złożoną przez Donalda Trumpa (choć to wcale nie on był pierwszym, który wpadł na taki pomysł). "Między Rosją, USA i Chinami zaczyna się toczyć poważna gra o władzę, która podnosi poziom napięcia w regionie" - ostrzegał duński wywiad w raporcie ponad rok temu. 

Zobacz wideo Duńczycy siedzą na ogromnych złożach. Mrozi ich nowy wyścig mocarstw o Arktykę

Grenlandia pod obserwacją. Miliony dolarów, drony i radar. "Jeden krok"

Te obawy nie zmalały. W ubiegłym tygodniu duński parlament zdecydował o wzmocnieniu obecności wojskowej kraju w Arktyce i ustalił konkretny plan finansowy. Do 2023 roku Duńczycy chcą wydać na ten cel 1,5 mld koron (równowartość około 250 mln dolarów), a od 2024 roku zaś na utrzymanie działań będą przeznaczać 300 mln koron (blisko 50 mln dolarów). Na co pójdą te środki? Przede wszystkim na program dronów obserwacyjnych dalekiego zasięgu, które miałyby patrolować tereny arktycznego morza wokół Grenlandii. Na razie mają pozyskać dwie takie zaawansowane technicznie maszyny, ale program może być rozszerzany.

Ustalona kwota ma być przeznaczona także na wznowienie działalności bazy radarowej na Wyspach Owczych, położonych na północnym Atlantyku, które również są terytorium zależnym Danii i popularnym przystankiem na morskiej drodze do Grenlandii. Taka baza istniała na wyspach od 1963 roku, w czasie zimnej wojny. Z radaru zrezygnowano w 2007 roku, teraz na szczycie Sornfelli działa już tylko radar cywilny, a w wojskowych kiedyś budynkach u stóp góry funkcjonuje więzienie. Być może to tam właśnie Duńczycy uruchomią nową instalację. Ruch polityków z Kopenhagi to też reakcja na sugestie ze strony NATO. 

Duńska ministra obrony Trine Bramsen zaznaczyła, że ogłoszone plany dotyczące wzmocnienia obecności militarnej kraju w Arktyce to tylko "jeden krok". "Jeśli sytuacja w zakresie bezpieczeństwa będzie się nadal rozwijać tak, jak widzimy to teraz, w przyszłości będziemy musieli podjąć dalsze kroki. Teraz będziemy mieć znacznie lepszy obraz tego, co się dzieje, zwłaszcza na morzu" - powiedziała dziennikowi "Financial Times". Jak dodała, Danii nie chodzi o eskalację konfliktów, tylko o to, by przygotować się do ryzyk, które mogą zaistnieć w przyszłości i móc obserwować rozwój sytuacji. 

Więcej o: