Przedsiębiorcy, którzy wskutek sytuacji epidemiologicznej zostali najmocniej dotknięci zamrożeniem gospodarki, usilnie szukają dla siebie nowej drogi. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy nie załapali się na rządową pomoc. Przykładem są Tomasz Jurowicz i Andrzej Maj, którzy zaczynali od wideofilmowania wesel i studniówek, a obecnie realizują streamingi live z pogrzebów.
W rozmowie z Business Insider Polska Tomasz Jurowicz, współwłaściciel firmy Relive z Lublina opowiedział o swoich początkach w tej branży. - Z biznesem ruszyliśmy jeszcze zanim wszystko inne się zatrzymało, czyli gdy przyszła pandemia i związane z nią obostrzenia. Z kolegą założyliśmy spółkę, pierwsze imprezy, które pokazywaliśmy live, to były studniówki. W związku z pandemią, oprócz uczniów i nauczycieli mogły być na niej tylko nieliczne osoby, a dzięki nam dziadkowie czy wujkowie mogli obejrzeć, jak uczniowie tańczą np. poloneza - mówił.
Kolejne zaostrzanie przepisów wiązało się z kolejnymi zleceniami. W marcu 2020 r., tuż po wprowadzeniu nowych obostrzeń, w uroczystościach kościelnych mogło brać udział maksymalnie pięć osób, a nie 50, jak wcześniej. Wówczas pojawiało się coraz więcej propozycji streamowania ślubów.
- Robiliśmy te śluby, a potem zgłosił się do nas człowiek, który chciałby transmitować pogrzeb pana, który mieszkał przez lata na Wyspach Brytyjskich, ale rodzina chciała go pochować w Polsce. Część rodziny i przyjaciele na Wyspach została, nie mogli przylecieć, bo z powodu pandemii, był zakaz lotów. To był nasz pierwszy pogrzeb, trochę się stresowaliśmy, ale został bardzo dobrze przyjęty - opowiadał Jurowicz.
Jak tłumaczy właściciel firmy, tematyka zleceń nie jest dla niego przeszkodą. - Z tematem starości, śmierci i samotności stykam się od lat, moi rodzice prowadzą dom starców, w którym przez pewien czas pracowałem. Nie jest to dla mnie więc temat tabu. Zrozumiałem potrzebę, nie podszedłem do tego biznesowo. Zgodziłem się od razu. Dopiero później przyszła refleksja, jak nietypowa to usługa. Okazało się, że jest bardzo potrzebna - wytłumaczył.
Aby firma Tomasza Jurowicza i Andrzeja Maja mogła realizować streamingi, niezbędne jest uzyskanie zgody od zarządcy cmentarza i opłacenie możliwości wjazdu samochodem z kamerami jak najbliżej miejsca pochówku. - Tylko raz zdarzyła się sytuacja, że ksiądz - mimo że rodzina bardzo chciała zrobić streaming, bo osoba zmarła miała wielu znajomych i w Polsce, i za granicą, a szczegóły były ustalone - nie wyraził zgody - mówił, dodając przy tym, że największą dotychczas realizowaną transmisją był pogrzeb księdza proboszcza, którą oglądało niemal 1300 osób.