Pod koniec lutego Senat zaproponował poprawki, które pozwalały na otrzymanie 14. emerytury wszystkim emerytom. Poprawki jednak odrzucono i pełną kwotę otrzymają tylko seniorzy, którzy otrzymują świadczenie emerytalne nie większe niż 2900 zł. Ci, którzy mają wyższą emeryturę, otrzymają czternastkę pomniejszona o kwotę powyżej tego progu. Osoby, które otrzymują powyżej 4,200 zł, w ogóle nie otrzymają dodatkowego świadczenia.
Decyzja sejmu pozwala oszacować, ile środków z budżetu będzie trzeba przeznaczyć na wypłatę 14. oraz 13. emerytury. Szacunki rządu podał na poniedziałkowej konferencji jego rzecznik, Piotr Müller, wspominając o trzynastkach za 2020 rok.
Jej [13. emerytury w 2020 r. - red.] łączny koszt wyniósł ponad 11,7 mld zł. W tym roku również to świadczenie będzie wypłacone. Oraz w listopadzie drugie świadczenie - czyli 14. emerytura. Szacujemy, że koszt tych obu świadczeń 13. i 14. emerytury wyniesie ponad 22 mld zł. To jest drugi komponent, który ma służy poprawie losu emerytów
- powiedział rzecznik rządu.
Od 1 marca wzrosły emerytury i renty po corocznej waloryzacji. Niestety nie była ona zarówno kwotowa, jak i procentowa, jak w poprzednim roku, gdy zagwarantowano, że minimalnie świadczenie wzrośnie o 70 zł. Tegoroczna waloryzacja była więc jedynie procentowa i wyniosła 4,24 proc. Tym samym najniższe świadczenie wzrosło do 1250,88 zł (o 50,88 zł).
Renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy od marca wynosi 938,16 zł, renta rodzinna - 1250,88 zł, a świadczenie przedemerytalne 1262,34 zł. Wzrosła też kwota dochodowa tak zwanego 500 plus dla osób niesamodzielnych - ten próg to od 1 marca 1772,80 zł.
Ministra Marlena Maląg poinformowała, że łącznie wszystkie świadczenia emerytalne i rentowe będą kosztowały budżet 36 mld zł. Sama więc waloryzacja to koszt około 14 mld złotych, jeśli odejmiemy koszty trzynastek i czternastek, które podał Piotr Müller.