Pod koniec lutego czeski rząd postanowił złożyć do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pozew przeciwko Polsce. Roszczenie naszych południowych sąsiadów dotyczy przygranicznej kopalni Turów.
Czesi obawiają się, że eksploatacja złoża tak blisko granicy doprowadzi do problemów z dostępem do wody. Oczekują wdrożenia środków tymczasowych i wstrzymania wydobycia w Turowie do momentu wydania wyroku.
Polska Grupa Energetyczna, która zarządza kopalnią (przez spółkę PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna), złożyła w TSUE odpowiedź na pozew czeskich władz. "Forsowane przez czeski rząd żądanie zamknięcia kopalni oraz skarga do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej kwestionują fundamentalne założenia sprawiedliwej transformacji i niosą poważne ryzyko zapaści polskiego systemu elektroenergetycznego" - czytamy w dokumencie.
PGE twierdzi też, że spełnienie oczekiwań Czechów grozi "gwałtownym wyłączeniem kompleksu energetycznego dostarczającego do 7 proc. energii zużywanej w Polsce, trafiającej do 3 mln gospodarstw domowych", co "stawia pod znakiem zapytania europejską solidarność".
Zdaniem PGE pozew czeskiego rządu może być przeszkodą dla transformacji energetycznej Polski. "Międzynarodowe wysiłki skierowane przeciwko kompleksowi w Turowie niweczą podejmowane w Polsce wysiłki, aby przekonać społeczeństwo do akceptacji Zielonego Ładu i aktywnego udziału w jego realizacji" - pisze spółka.
Zdaniem spółki "niekontrolowany i natychmiastowy upadek kompleksu energetycznego nieuchronnie doprowadzi do zniszczenia społeczności całego regionu".
Czeski rząd w lutowym komunikacie twierdził, że tylko w 2020 roku poziom wód gruntowych na spornym terenie obniżył się o 8 metrów. "To dwukrotnie więcej niż, według zapowiedzi PGE, miało to nastąpić do 2044 roku" - czytamy w komunikacie wydanym przez Pragę. "Nasze obawy przerodziły się w strach. Niezwykle ważne jest, aby nasz rząd domagał się zaprzestania nielegalnego wydobycia" - pisze cytowany Milan Starec, mieszkaniec przygranicznej wsi Uhelná, cytowany przez jedną z organizacji ekologicznych.
Zdaniem polskiej spółki "nie ma dowodów wskazujących na wpływ kopalni na deficyt wody w Czechach".