Jak wynika z planów Ministerstwa Zdrowia, które "Dziennikowi Gazeta Prawna" przedstawił wiceszef resort Sławomir Gadomski, system finansowania ochrony zdrowia w Polsce mogą czekać w najbliższych latach ważne zmiany. Rząd poszukuje dodatkowych pieniędzy i poważnie rozważa podwyżki składek zdrowotnych.
Jak informuje Gadomski, koncepcja ma opierać się na czterech filarach. Po pierwsze, w górę miałaby pójść wysokość składki zdrowotnej z 9 do 10 proc. Miałoby się to odbywać się stopniowo w perspektywie dwóch-czterech lat, resort postuluje jak najszybszą podwyżkę. Z naszych wyliczeń wynika, że pracownik wynagradzany kwotą 4 tys. brutto na umowie o pracę, płaciłby składkę o blisko 35 zł wyższą. Tyle mniej co miesiąc otrzymywałby "na rękę". Ale oczywiście w zamian, według planów MZ, mógłby liczyć na lepszą opiekę w publicznym systemie ochrony zdrowia.
Wyższe składki zdrowotne miałyby płacić też osoby ubezpieczone w KRUS oraz przedsiębiorcy. Wszystko wskazuje na to, że resort zdrowia chciałby uzależnić składkę zdrowotną przedsiębiorców od ich dochodu. To mogłoby dla wielu z nich oznaczać obciążenia wyższe o setki, a czasem i tysiące złotych miesięcznie. Dziś obowiązuje ryczałt - w 2021 r. przedsiębiorca płaci co miesiąc ok. 381 zł składki niezależnie od poziomu przychodów czy dochodów. Ale znów - rząd zakłada, że dzięki tej "zrzutce" wzniesie system opieki zdrowotnej w Polsce na wyższy poziom.
Trzecim filarem planów Ministerstwa Zdrowia ma być dodatkowa składka od pensji - na ubezpieczenie pielęgnacyjne. Według założeń, miałaby ona rosnąć wraz z wiekiem i zarobkami pracownika, i być współpłacona przez niego i pracodawcę. Środki miałyby wzmacniać system opieki nad osobami starszymi.
Czwarty filar planu resortu dotyczy już nie wpływów z tytułu składek, ale dysponowania nimi. Ministerstwo Zdrowia chciałoby, aby wydatki na system ochrony zdrowia wzrosły do 7 proc. PKB w 2025 r. Obecne reguły prawne zobowiązują rząd do dojścia do poziomu 6 proc. PKB na ochronę zdrowia w 2024 r. Co jednak kluczowe, te 6 proc. ma być liczone na podstawie PKB z 2022 r.
Według Gadomskiego, te 6 proc. to jednak i tak za mało. Dojście do poziomu 7 proc. oznaczałoby dorównanie do średniej unijnej. Jednak kosztowałoby to kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie.
Co prawda budżet musi dokładać do poziomu 6 proc., ale musimy rozmawiać, co zrobić, by nie musiał dokładać 20, 30 czy w najbliższych latach może nawet 40 mld zł, żeby osiągnąć ścieżkę wzrostu
- komentuje w "DGP" wiceminister Gadomski. Podwyżki składek wydatnie pomogłyby zakopać tę dziurę. Sama podwyżka składki zdrowotnej z 9 do 10 proc. mogłaby przynieść ponad 10 mld zł rocznie, wyższe składki od przedsiębiorców czy rolników jeszcze więcej.