Matura z języka polskiego (na poziomie podstawowym) interesuje żywo nie tylko maturzystów i ich bliskich. Od wielu lat jej wyniki to także ciekawy przypadek do analiz i przemyśleń dla statystyków oraz osób odpowiedzialnych za nadzór nad procesem sprawdzania prac egzaminacyjnych.
Od dawna niemal żaden maturzysta nie otrzymuje 29 proc. punktów na podstawowej maturze z języka polskiego. Z kolei 30 proc. - to próg dla zdanego egzaminu - tysiące osób. Także kilkukrotnie mniej maturzystów otrzymuje wyniki delikatnie poniżej progu (np. 26-28 proc.) niż nieco powyżej niego (np. 31-34 proc.). Poniżej rozkład wyników z egzaminu w 2020 r., ale bardzo podobnie taki wykres wygląda co roku.
Tak drastyczne różnice w liczebnościach grup maturzystów, którzy otrzymali 29 proc. punktów (lub niewiele mniej) a 30 proc. (lub tylko nieznacznie więcej) zdecydowanie nie wyglądają naturalnie. Sugerują, jakoby logika i statystyczne prawidła zupełnie się ich nie imały. Rozkład wyników z egzaminu z języka polskiego od lat bywa nazywany ironicznie np. rozkładem maturalnym.
Rozkłady wyników egzaminów z innych przedmiotów nie budzą takich emocji, choć wyraźnie "cuda" w pobliżu progu 30 proc. punktów widać także np. w wynikach matur z języków obcych (poniżej przykład dla matury z języka niemieckiego w 2020 r.).
ROZKŁAD WYNIKÓW Z MATURY Z MATEMATYKI W 2020 R. NA POZIOMIE PODSTAWOWYM
ROZKŁAD WYNIKÓW Z MATURY Z CHEMII W 2020 R. NA POZIOMIE PODSTAWOWYM
ROZKŁAD WYNIKÓW Z MATURY Z JĘZYKA NIEMIECKIEGO W 2020 R. NA POZIOMIE PODSTAWOWYM
Zjawisko "naciągania" wyników tzw. prac progowych lub granicznych - czyli właśnie takich, których rezultat oscyluje wokół 30 proc. - jest od lat znany Ministerstwu Edukacji Narodowej (obecnie: Ministerstwu Edukacji i Nauki).
Między innymi, w odpowiedzi na interpelację posłanki Magdaleny Błeńskiej, dwa lata temu pisał o nim wiceszef resortu Maciej Kopeć. Pokazał w nim dokładnie liczby obrazujące zjawisko w latach 2008-2018. Prac ocenionych na 29 proc. maksymalnej liczby punktów było w ostatnich latach po kilkadziesiąt rocznie. Wyników o raptem 1 p. proc. wyższych było zawsze dziesiątki lub setki razy więcej.
Jak tłumaczy Kopeć, mamy tu do czynienia z tzw. efektem egzaminatora. To "zjawisko zaburzenia ciągłości rozkładu wyników egzaminu, dla którego ustalony jest próg zdawalności i w którym większość rozwiązań zadań jest oceniana przez egzaminatorów". Instytut Badań Edukacyjnych, który w 2015 r. opublikował duży raport na temat tego zjawiska, nazywa je także "efektem miłosierdzia".
O ile w przypadku innych egzaminów przynajmniej część zadań jest zamkniętych i ocenianych bez udziału egzaminatora (karty odpowiedzi są sczytywane elektronicznie), o tyle właśnie m.in. w przypadku prac z języka polskiego - mimo określonych zasad oceniania - dużo więcej zależy od osoby oceniającej.
Kopeć klaruje, że w przypadku takich prac granicznych, wątpliwości związane z przyznaniem lub nie punktu są rozstrzygane na korzyść zdającego. Jednak zaznacza, że "wzrost poziomu łagodności oceniania takich prac jest niepożądanym i niekorzystnym zjawiskiem".
Czy efekt egzaminatora da się wyeliminować? Według Kopcia to zadanie "ogromnie trudne, jeżeli nie niemożliwe". Można uczulać egzaminatorów podczas szkoleń. Innym pomysłem jest m.in. weryfikacja prac progowych po ocenie przez egzaminatorów, acz wiceminister dawał do zrozumienia, że byłoby to rozwiązanie bardzo czasochłonne. Można by wprowadzić na maturze z polskiego zadania zamknięte, choć według Kopcia przyniosłoby to jednak "inne niepożądane skutki".
Wiceminister sugerował, że skalę zjawiska można by zmniejszyć, gdyby rozdzielić ocenę jednej pracy na dwóch egzaminatorów (tak, aby żaden nie miała oglądu całej pracy i nie sugerował się przy ocenie wynikiem drugiej części). I choć w 2019 r. Kopeć pisał, że "rozwiązanie to rodzi dość znaczące problemy organizacyjne i administracyjne", to w tym roku właśnie w ten sposób matury będą sprawdzane.
Wszystko wskazuje więc na to, że także podczas tegorocznych matur zobaczymy w jakimś stopniu "efekt egzaminatora". Na pewno jego beneficjentami będą maturzyści, którzy dzięki niemu zdadzą egzamin. Już w 2020 r. wyniki egzaminu dojrzałości były najgorsze od kilku lat. W tym roku szkolnym pandemia tym bardziej nie pomagała uczniom. Czy to również wpłynie na podejście egzaminatorów i "efekt miłosierdzia" będzie tak samo, a może i bardziej, widoczny jak w ostatnich latach? Tego dowiemy się za kilka miesięcy.