- Znaczna część osób z rocznika 1978 i młodszych nie uzbiera sobie w systemie emerytalnym wystarczająco dużo pieniędzy, by z ich wpłat starczyło na emeryturę minimalną. A będzie pracowała na tyle długo, że uzyska uprawnienie do emerytury minimalnej - powiedziała prof. Joanna Tyrowicz. Dodała, że będzie to generowało dziurę w ZUS-ie rzędu 4,5 proc. PKB, lecz problem można rozwiązać. - Przywrócenie większego wieku emerytalnego dla kobiet (obecnie to 60 lat, a przed rządami PiS było to 67 lat - red.) zmniejsza ten problem o dwie trzecie - stwierdziła.
- Prędzej czy później bieda zajrzy w oczy i każdy rząd będzie musiał zrobić dostosowanie. Oczywiście dostosowania są możliwe dwa. Jedno, to podniesienie wieku emerytalnego kobiet. Alternatywą dla tego rozwiązania jest oczywiście zawsze kolejne rozmontowanie systemu emerytalnego. I jest zupełnie niewykluczone, że to nas czeka - powiedziała prof. Tyrowicz. Stwierdziła również, że "jak będziemy mieli trochę szczęścia" to bieda zajrzy w oczy "do końca tej kadencji".
Jak wyjaśniła, dziura na poziomie 4,5 proc. PKB zacznie narastać wcześniej, ponieważ pojawią się roczniki, które będą żyły krócej niż roczniki 1978 i późniejsze, ale wystarczająco długo, aby nie uzbierać na swoją emeryturę. - Paradoksalnie koronawirus ujawnił słabość naszego systemu emerytalnego. To, co kiedyś próbowaliśmy w takich raportach przekazywać: kiedy ZUS wylicza, jaką powinien pan czy pani otrzymać emeryturę, wśród osób, które dzisiaj przechodzą na emeryturę, to bierze pod uwagę ich dalsze dożycie. I bierze złą cyferkę. Nie wchodząc w szczegóły, bierze cyferkę, która nie bierze pod uwagę tego, że życie się będzie wydłużało. Czyli dzieli przez za mało lat, a będzie musiał wypłacać emerytury przez wiele lat - powiedziała.
Do czego doprowadził koronawirus? - Ponieważ relatywnie duży odsetek śmiertelności pojawił się w starszych grupach wieku, to spadła dalsza oczekiwana długość życia, w związku z czym ZUS będzie już dzisiaj dzielił (pienidze - red.) przez dużo za małą liczbę. W związku z tym dość szybko będzie wypłacał za duże emerytury. I to się pojawi w tym roku i w przyszłym roku - wyjaśniła.
- I z uwagi na ten fakt, to co próbowaliśmy prognozować od 2016 roku, kiedy się pojawią te dziury związane z niewystarczającym uzbieraniem indywidualnych środków na wypłacenie emerytury, to nie zadzwoni w 2034 roku, tylko w 2027-2028 roku. Czyli naprawdę w krótkim horyzoncie od dziś. A będzie stopniowo do tego czasu narastało - podsumowała prof. Joanna Tyrowicz.