Będzie wojna o spółdzielnie mieszkaniowe? Ministerstwo rozwoju ma projekt, resort Ziobry się stawia

Ministerstwo rozwoju chce zaproponować zmiany, które umożliwią spółdzielniom podejmowanie decyzji przez przedstawicieli wspólnoty, a niekoniecznie przez walne zgromadzenia - informuje Money.pl. Projektu nie ma zamiaru rekomendować resort sprawiedliwości. Eksperci są podzieleni w kwestii oceny proponowanych zmian.

Od 2007 roku decyzję w spółdzielniach mieszkaniowych podejmowane są na walnych zgromadzeniach. Ministerstwo rozwoju uznało jednak, że ten model demokracji bezpośredniej się nie sprawdza - donosi Patryk Słowik z Money.pl.

Przeprowadzona analiza stosowania przyjętej regulacji wykazała, że pomimo stworzonej możliwości uczestniczenia w walnym zgromadzeniu każdemu członkowi i tym samym wpływania na działalność spółdzielni, niewiele osób korzysta ze swoich uprawnień

- uważa resort rozwoju.

Zamiast tego ministerstwo rozwoju chce powrotu do demokracji pośredniej i umożliwienia zebrań przedstawicieli mieszkańców. Z zastrzeżeniem, że nie będzie to obowiązek w spółdzielniach, a jedynie dodatkowa możliwość. 

Zobacz wideo Ceny mieszkań biją kolejne rekordy. Kiedy ich wzrost wyhamuje?

Ministerstwo sprawiedliwości nie poprze projektu

Z dezaprobatą do propozycji zmian odnosi się w wypowiedzi dla Money.pl wysoko postawiony urzędnik z ministerstwa sprawiedliwości. Resort Zbigniewa Ziobry ma jednoznacznie negatywnie wyrazić się o projekcie, gdy ten trafi do konsultacji. Jak tłumaczy urzędnik, propozycja zmian wygląda jak lobbing prezesów spółdzielni i uderzy w zwykłych ludzi.  

To utrwalanie patologii. Dziś w walnych zgromadzeniach bierze udział ok. 7 proc. uprawnionych. Ministerstwo Rozwoju, zamiast szukać pomysłu, by aktywnie decydowało o sprawach spółdzielni 57 proc. lub 77 proc. mieszkańców, wymyśliło, że odbierze prawo głosu niemal wszystkim

- mówi urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości.

Jarosław GowinRząd na wojnie z prezesami spółdzielni. "Motywacja do wydajnego zarządzania"

Eksperci podzieleni w sprawie spółdzielni mieszkaniowych

Wśród ekspertów brak konsensusu, czy proponowane zmiany są dobre. Zwracają oni uwagę, że rzeczywiście istnieje problem z walnymi zgromadzeniami. Mała frekwencja ma wynikać z ich złej organizacji - odbywają się w dni powszednie, w innej dzielnicy, a nawet w innym mieście niż stoi osiedle, obrady trwają wiele godzin, a decyzje są podejmowane dopiero na końcu. Rozwiązaniem mogłoby być wymuszenie organizacji zgromadzeń w bardziej sensowny sposób. Eksperci zwracają również uwagę na fakt ukrywania informacji przez prezesów spółdzielni i konieczność pochylenia się przez rząd nad jawnością obrad. 

Inni z kolei twierdzą, że taka zmiana usprawni podejmowanie decyzji, ponieważ będzie odpowiadało za to kilkadziesiąt, a nie kilka tysięcy osób. Projekt ministerstwa rozwoju musiałby jednak uwzględnić zasady pełnej reprezentatywności członków, by najbardziej aktywni mieszkańcy jednego bloku nie decydowali o losach całego osiedla i nie wykorzystywali swojej pozycji. Konieczne byłyby też mechanizmy pozwalające odwołać przedstawiciela. 

Budowa mieszkań, zdjęcie ilustracyjne.NBP sprawdził, jak wygląda sytuacja na rynku mieszkań. Mamy jeden rekord

Zwolennikiem zmian jest także Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, które podobnie jak resort rozwoju, uważa, że eksperyment w postaci zgromadzeń walnych się nie sprawdził i mieszkańcy w zasadzie nie korzystają z tej możliwości decydowania o losach osiedla.

Pamiętajmy, że wprowadzenie zebrań przedstawicieli będzie wymagało zmiany statutu spółdzielni. Większość członków będzie więc musiała się opowiedzieć za taką zmianą

- mówi Money.pl Kamilla Dołowska, dyrektor zespołu prawa cywilnego w biurze RPO.

Więcej o: