Choć na największe pieniądze mogą liczyć menedżerowie korporacji, to nie jest to jedyny kierunek rozwoju, jaki warto rozważyć w karierze zawodowej. Dużo zarabiają też informatycy czy górnicy, ale ze względu na wygaszanie sektora do 2049 roku, nie jest to przyszłościowa branża. Są jednak sektory, w których zaczyna brakować fachowców, co jest skutkiem m.in. likwidacji szkół zawodowych.
Decydując się na ścieżkę kariery, dobrze jest przeanalizować, jakie profesje będą coraz bardziej potrzebne. Według ekspertów Personnel Service, w ciągu 5-10 lat wzrośnie zapotrzebowanie na 11 zawodów (w nawiasach obecna wysokość wynagrodzenia):
Decydując się na kształcenie w jednym z powyższych zawodów, warto pod uwagę wziąć także perspektywy na wzrost wynagrodzeń. Największe szanse ma na to pięć pierwszych profesji, tj. piwowar, ludwisarz, kowal, dekarz oraz brukarz. Stale rosną pensje ludwisarzy, zajmują się m.in. odlewami dzwonów czy posągów. W przypadku kowali największą szansę na wyższe zarobki mają specjaliści, jak kowale artystyczni czy materiałoznawcy.
Duża szansa na wzrost wynagrodzeń to pochodna rosnącego popytu na te zawody. W ostatnich latach browarnictwo staje się coraz bardziej popularne, podobnie rośnie moda na wzornictwo użytkowe. Branża budowlana również nie zwalnia, w związku z czym nadal będą potrzebni brukarze czy dekarze, przy czym ci ostatni mają szansę na większe zarobki w związku z rozwojem fotowoltaiki, która montowana na dachach zyskuje coraz większą popularność
- zauważa Krzysztof Inglot, Prezes Zarządu Personnel Service.
Średnie szanse na wzrost wynagrodzeń mają guwernantki, cieśle, stolarze i kamieniarze. Na wyższe pensje natomiast nie powinni nastawiać się maszyniści i krawcy.