Drewno drożeje od miesięcy, od kilku już bardzo dynamicznie, podobnie jak płyty drewnopochodne - OSB i MDF. Widzą to wyraźnie budujący domy, a także polscy producenci mebli. Nasz kraj to meblowa potęga, w całym ubiegłym roku ta branża wysłała za granicę produkty o wartości ponad 11 miliardów euro (tutaj trzeba zauważyć, że po załamaniu z pierwszego kwartału 2020 roku, firmy meblowe szybko odbiły, a w pierwszym kwartale wartość eksportu była już wyższa niż w pierwszym kwartale 2019 roku. Wzrost cen surowców staje się jednak dla takich przedsiębiorstw coraz większym wyzwaniem.
Jak podają eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), trend wzrostowy widoczny jest także w indeksach cen kłód tartacznych, a mogą one stanowić do 70 proc. ceny desek z nich wytwarzanych. I tak The Global Sawlog Price Index wzrósł w ostatnim kwartale ubiegłego roku do najwyższego poziomu od dwóch lat i jednocześnie o dwa dolary wyższego niż 25-letnia średnia. Podobny indeks odnoszący się do samej Europy także wyraźnie odbił.
Rosnące ceny drewna nakładają się na podwyżki także innych kategorii produktów okołobudowlanych, co wiązane jest m.in. z popandemiczną odbudową popytu. Ale PIE zauważa w swoim komentarzu, że w przypadku drewna nie chodzi tylko o to. Jest to surowiec uzależniony od różnych czynników, także politycznych.
Przede wszystkim produkcja drewna skupia się w kilku miejscach: Chinach, Kanadzie, USA i UE - łącznie te państwa/grupy państw wytwarzają około 70 proc. tego surowca. Jednocześnie są też jego głównymi odbiorcami. "Oznacza to, że w przypadku nadprodukcji surowca niełatwo w krótkim czasie znaleźć dla niego nowych odbiorców. Z taką nagłą nadprodukcją mieliśmy do czynienia w 2019 r." - piszą eksperci PIE.
Co się wtedy stało? Mieliśmy niekorzystną pogodę, z silnymi wiatrami, ulewami i suszami na przemian oraz pożarami, a także plagę kornika drukarza, którą można powiązać z wymienionymi zjawiskami (a ich zwiększona intensywność jest też związana ze zmianami klimatu). Leśnicy zaczęli interwencyjną wycinkę drzew, która dosypała na rynek tak dużo drewna, że trudno było znaleźć na niego chętnych. Ceny więc spadły. Pandemiczne lockdowny jeszcze bardziej docisnęły ceny producentów, ale w ostatnich miesiącach mamy już odbicie.
Jak zauważa Polski Instytut Ekonomiczny, wpływ na to miał z jednej strony duży wzrost zainteresowania konsumentów produktami higienicznymi, a do ich wytwarzania wykorzystywana jest pochodząca z drewna celuloza. Do tego zamknięci w domach zaczęliśmy je remontować i przemeblowywać. A potem, po luzowaniu obostrzeń, wrócił też "normalny" popyt. "W niektórych krajach rosnący popyt przekroczył możliwości sektora przetwórczego. W Stanach Zjednoczonych, w których znacząco wzrosło zapotrzebowanie w budownictwie, sektor tartaczny wciąż odczuwał konsekwencje załamania z czasów kryzysu finansowego i nie był w stanie szybko zwiększyć podaży" - czytamy w raporcie PIE. To podbiło ceny surowca.
Na handel drewnem wpływają też relacje międzynarodowe głównych graczy tego rynku. Jeszcze przed pandemią dotykała go walka na cła między Stanami Zjednoczonymi a Kanadą, a także spór między Chinami a Rosją dotyczący rzekomej nielegalnej wycinki lasów na Syberii.
W Kanadzie problem z dostępnością drewna (i jego rosnącymi cenami, co podnosi koszt budowy domów) objawia się już nawet przypadkami kradzieży w lasach. Na wyspie Vancouver coraz częściej pojawiają się drzewni kłusownicy. Rosnący problem kradzieży drewna potwierdza w artykule dziennika także lokalny leśniczy. W lasach znajdowane są pnie po wyciętych drzewach, między innymi na obszarach zagrożonych ekosystemów daglezji. To cenne drzewa. "The Guardian", który dwa tygodnie temu opisał problem, podawał szacunki, według których takie drzewo było warto warte około 1000 dolarów kanadyjskich, czyli równowartość ponad 820 dolarów amerykańskich. Złodzieje wiele nie ryzykują, bo kara finansowa za nielegalne wywożenie drewna z lasu to 200 dolarów kanadyjskich - tyle samo, ile za śmiecenie. Rosnący problem kradzieży drewna potwierdza w artykule dziennika także lokalny leśniczy.