Jak wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2020 r. dochód rozporządzalny na osobę w przeciętnym gospodarstwie domowym w Polsce wyniósł 1919 zł. To oznacza wzrost o 100 zł w porównaniu z 2019 r., a więc o ok. 5,5 proc.
Dochód rozporządzalny to dochód po odliczeniu podatków oraz składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Zgodnie z metodologią, z dochodem rozporządzalnym można zrobić tylko dwie rzeczy - wydać albo oszczędzić.
Z jednej strony, wzrost dochodu rozporządzalnego jest najmniejszy (procentowo) od pięciu lat. Z drugiej - mimo wszystko to rezultat nie najgorszy biorąc pod uwagę obawy wielu rodzin o swoją sytuację materialną tuż po wybuchu pandemii i wprowadzeniu pierwszego lockdownu.
Należy też jednak pamiętać, że oczywiście wrzucanie wszystkich Polaków do jednego worka nie pokazuje spustoszeń, które pandemia i związane z nią ograniczenia poczyniły w budżetach domowych niektórych rodzin.
Niestety, sporo ze wzrostu dochodu rozporządzalnego zjadła nam inflacja. Realnie - tj. po uwzględnieniu wzrostu cen - wzrósł on już nie o 5,5 proc., ale "tylko" o 2 proc.
Z danych GUS wynika także, że po raz pierwszy od piętnastu lat przeciętne gospodarstwo domowe wydawało mniej niż rok wcześniej (w przeliczeniu na jedną osobę). W 2020 r. było to 1210 zł wobec 1252 zł w 2019 r. Tym samym stopa oszczędności - czyli ta część dochodu rozporządzalnego, której nie przeznaczamy na wydatki - wyniosła rekordowe 37 proc.
Z jednej strony można wręcz rzec, że wiele gospodarstw domowych po prostu nie miało gdzie wydawać pieniędzy. Jak pokazują ekonomiści z PKO Banku Polskiego, nasze wydatki na edukację spadły w 2020 r. (w porównaniu z 2019 r.) o 35 proc., a na hotele i gastronomię o 24 proc. O kilkanaście procent mniej wydaliśmy też m.in. na rekreację i kulturę oraz odzież i obuwie.
Trochę więcej pieniędzy niż rok wcześniej przeznaczyliśmy m.in. na żywność, napoje (szczególnie alkoholowe), papierosy, leki czy usługi telekomunikacyjne, ale zasadniczo nie wydawaliśmy tu drastycznie wyższych kwot. Efektem są pokaźne oszczędności zbudowane przez część gospodarstw domowych.
W najbliższych miesiącach - przy zluzowanych restrykcjach i dużym optymizmie konsumentów - te oszczędności mogą zadziałać jak "popytowa bomba". Ignacy Morawski, główny ekonomista "Pulsu Biznesu", szacował niedawno, że na koniec 2020 r. takie płynne aktywa gospodarstw domowych - które, gdy zaczniemy je wydawać, dosłownie zaleją przedsiębiorców - to ok. 140 mld zł.
Z drugiej strony jednak - choć dane GUS pokazują, że większość gospodarstw domowych w Polsce przeszła przez koronakryzys dość suchą stopą (a wręcz z oszczędnościami) - mimo wszystko nie można zapominać o mniej licznej, ale jednak dość pokaźnej grupie Polaków, którzy 2020 r. nie zaliczą do udanych. Blisko 29 proc. pracowników i ponad połowa osób pracujących na własny rachunek deklaruje, że ich dochody spadły. Kilkanaście procent rodzin deklaruje, że było zmuszonych ograniczać wydatki w dużym albo przynajmniej przeciętnym stopniu.
Z drugiej strony, nawet wynikające ze statystyk wydatków i dochodów bolesne uderzenie koronakryzysu w osoby pracujące na własny rachunek nie zachwiało ich ogólną oceną swojej sytuacji materialnej. 73,4 proc. takich gospodarstw domowych - tyle samo co w 2019 r. - uznało, że ich sytuacja jest mimo wszystko "dobra" albo przynajmniej "raczej dobra".
Z danych GUS wynika także, że w 2020 r. mieliśmy do czynienia mimo wszystko także z rosnącym rozwarstwieniem społecznym. O ile w grupie 80 proc. gospodarstw domowych z najwyższymi dochodami, te dochody rosły (a wydatki spadały), o tyle w grupie 20 proc. rodzin z najniższym dochodem rozporządzalnym sytuacja była dokładnie odwrotna. Z jednej strony - dochód rozporządzalny dość wyraźnie spadł (z 711 zł na osobę w 2019 r. do 668 zł w 2020 r.), a wydatki wzrosły (z 800 zł na osobę do 846 zł).
Tym samym dziura pomiędzy dochodami a wydatkami w grupie najuboższych rodzin w kraju (jednej piątej wszystkich) powiększyła się przez rok z niespełna 13 proc. do 26,5 proc. Te gospodarstwa domowe muszą więc albo korzystać ze swoich oszczędności, albo pożyczać pieniądze na życie.
Bogaci bogacili się w 2020 r. między innymi dlatego, że to oni najwięcej pieniędzy wydają w "normalnych" czasach np. na kulturę i rekreację. Jako że nie mogli wydawać na to tyle pieniędzy, ile by mogli, ich wydatki (mowa o 20 proc. gospodarstw domowych z najwyższym dochodem rozporządzalnym) spadły pomiędzy 2019 a 2020 r. o ponad 7 proc. Na przeciwnym biegunie są osoby najuboższe, które pieniądze wydają głównie na żywność czy utrzymanie domu. One, m.in. wskutek wzrostu cen, zwiększyły wydatki o niemal 6 proc. (mimo, jak pokazaliśmy, spadku dochodów).
Wyraźny wzrost nierówności społecznych w 2020 r. widać także po odczycie tzw. współczynnika Giniego. Im jest on wyższy, tym większe rozwarstwienie dochodowe.