Co warto podkreślić od razu - regionalizacja płacy minimalnej w Polsce to na razie wyłącznie koncepcja i nie słychać, aby rząd miał ją wdrażać w życie (choć kilka lat pojawiały się plotki, że taki pomysł pojawił się w resorcie rozwoju). Ale mimo wszystko - nie jest to idea absolutnie unikatowa na skalę światową. Różne płace minimalne w zależności od regionu czy zawodu mają m.in. Chińczycy, Amerykanie, Brazylijczycy, Meksykanie czy Hindusi.
Pomysł regionalizacji płacy minimalnej forsuje Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców - wywodzący się z PiS, ale w ostatnich latach mocno krytyczny wobec działań rządu - Adam Abramowicz. Wspiera go działająca przy jego boku Rada Przedsiębiorców, na którą składa się blisko 300 organizacji biznesowych, branżowych czy społecznych.
Uważamy, że płaca minimalna powinna rosnąć, ale w pewnym powiązaniu z ogólną sytuacją na rynku pracy. Przedstawimy rozwiązania, z których, mam nadzieję, rząd będzie mógł skorzystać
- mówi Abramowicz.
Obecnie stosunkowo silne zróżnicowanie regionalne jest dodatkowo utrwalane, a nie zmniejszane, właśnie przez utrzymywanie nadmiernie wysokiej, szkodliwej dla słabszych ekonomicznie regionów, ogólnokrajowej wysokości płacy minimalnej
- komentuje Witold Michałek, ekspert Business Centre Club. Z kolei Mikołaj Kruczyński, koordynator Rady Przedsiębiorców, przekonuje, że regionalizacja płacy minimalnej istnieje "na poziomie kontynentalnym, europejskim". Przypomina, że Polska nie popiera ujednolicenia płacy minimalnej na poziomie całej Unii. - Pytanie więc, dlaczego tak boimy się tej regionalizacji na poziomie krajowym, której bronimy na poziomie unijnym - podsumowuje Kruczyński.
Abramowicz uważa, że płaca minimalna powinna różnić się w zależności od powiatu i wynosić połowę średniego wynagrodzenia w nim.
W 2019 r. (danych za 2020 r. jeszcze nie ma) przeciętne miesięczne wynagrodzenia brutto (w firmach zatrudniających powyżej dziewięciu osób) wynosiło od ok. 3,5-3,7 tys. zł w powiatach kępińskim, krotoszyńskim, zamojskim, kłobuckim i strzyżowskim do nawet ponad 6 tys. zł m.in. w Sopocie, Płocku, Gdańsku, Katowicach czy Warszawie, a w powiecie lubińskim i Jastrzębiu-Zdroju nawet ponad 8 tys. zł (głównie dlatego, że działają tam kolejno KGHM oraz JSW). Teoretycznie więc płaca minimalna mogłaby wynosić nawet od ok. 1,8 tys. zł w "najbiedniejszych" regionach do ponad 3-4 tys. zł w najbogatszych. Dla przypomnienia, w 2019 r. płaca minimalna w całym kraju wynosiła 2250 zł.
Fundacja Republikańska, która przygotowała na zlecenie Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców szczegółowy raport "Regionalizacja płacy minimalnej w Polsce - rozważania" przedstawia jednak nieco inne propozycje - segregowania regionów o podobnym przeciętnym wynagrodzeniu.
Przykładowo - powiaty mogłyby zostać podzielone dla cztery grupy. W pierwszej byłoby 20 proc. powiatów o najniższym przeciętnym wynagrodzeniu, w drugiej kolejnych 30 proc. powiatów, w trzeciej następnych 30 proc. powiatów, a w czwartej 20 proc. powiatów, gdzie przeciętne zarobki są najwyższe. Dla każdej grupy wyliczano by średnią z przeciętnych wynagrodzeń, a płaca minimalna wynosiłaby połowę tej wartości.
W takiej koncepcji w "najbiedniejszych" regionach w 2019 r. płaca minimalna wynosiłaby niespełna 1950 zł, w kolejnej niecałe 2100 zł, a następnej blisko 2250 zł (a więc nawet mniej niż w rzeczywistości w 2019 r. wynosiło wynagrodzenie minimalne). W jednej piątej "najbogatszych" powiatów w kraju płaca minimalna sięgałaby według takiej propozycji ponad 2660 zł, choć Fundacja Republikańska w swoim raporcie sugeruje też kwotę o ponad 200 zł niższą - stanowiącą połowę średniej krajowej. Miałoby to służyć zmniejszeniu różnicy między najwyższymi a najniższymi stawkami w kraju.
To oczywiście tylko jedna z koncepcji. W innych Fundacja Republikańska pokazuje symulacje np. dla wariantu 20:30:50 (czyli jedna stawka dla kolejno 20 proc. najbiedniejszych regionów, inna dla 30 proc. średnich, a najwyższa dla 50 proc. najbogatszych), 10:80:10 czy 20:60:20.
W jeszcze innej propozycji Fundacja formułuje wzór bazujący m.in. na historycznych danych o wzroście wynagrodzeń w regionie oraz w skali kraju. Według tej koncepcji płaca minimalna w 2019 r. wynosiłaby od 2443 zł do 2782 zł w zależności od powiatu (a więc znacznie więcej niż wynosiła w rzeczywistości), ale już np. w 2021 r. od 2722 zł do 3107 zł (czyli w części powiatów byłaby niższa niż obowiązujące na terenie całej Polski 2800 zł).
Fundacja Republikańska przedstawia w swoim raporcie kilka argumentów 'za' oraz 'przeciwko' regionalizacji płacy minimalnej. Wskazuje choćby, że w najbiedniejszych regionach niższa płaca minimalna, poprzez obniżenie kosztów zatrudnienia dla pracodawców, mogłaby przeciwdziałać bezrobociu lub wypychaniu pracowników do szarej strefy. Mogłaby także - jak podsuwa Fundacja - pobudzić przedsiębiorczość, zwiększyć zainteresowanie inwestorów danym regionem czy zachęcić część firm do relokacji swoich zakładów tam, gdzie koszty pracy są niższe.
Ale Fundacja "podrzuca" też argumenty przeciw regionalizacji płacy minimalnej. To choćby... po prostu chaos administracyjny, ale także np. ryzyko wywołania poczucia niesprawiedliwości u mieszkańców biednych regionów oraz migracje - szczególnie osób młodych (co miałoby konsekwencje demograficzne). Gdyby firmy decydowały się przenosić swoją działalność do regionów z niższymi kosztami pracy, straciłyby też na tym regiony, gdzie płaca minimalna byłaby na wyższym poziomie.
Autorzy raportu uważają także, że regionalizacja płacy minimalnej nie powinna dotyczyć wynagrodzeń w obszarach strategicznych, takich jak np. służby mundurowe, nauczyciele czy personel medyczny.
Branże te obecnie borykają się z brakami kadrowymi, a są niezbędne do sprawnego funkcjonowania państwa. Szczególną uwagę powinno się poświęcić oświacie, która szczególnie dla młodych pracowników wiąże się z niskimi wynagrodzeniami – w tym przypadku dodatkowa regionalizacja wynagrodzeń nauczycieli może doprowadzić do uszczerbku na statusie nauczyciela i obniżenia zainteresowania zawodem
- czytamy w raporcie.