Po tym, jak ponad rok temu stopy procentowe w Polsce zjechały do niemal zerowego poziomu (stawka referencyjna NBP to tylko 0,10 proc.), wiele się w bankach pozmieniało. Oprocentowanie lokat czy kont oszczędnościowych zjechało do symbolicznego poziomu rzędu nawet 0,01 proc., a część banków wręcz uznała, że nie ma się co wygłupiać i w ogóle usunęła wiele depozytów ze swojej oferty. Nasilił się trend podnoszenia opłat za usługi bankowe. Niskie stopy oznaczają bowiem, że banki mniej mogą zarabiać na odsetkach - szukają więc dodatkowych wpływów z opłat i prowizji.
Pierwsze banki wprowadziły wręcz ujemne oprocentowanie na rachunkach korporacyjnych. Pojawiły się plotki, że oprocentowane na minusie mogą być także wysokie sumy na kontach klientów indywidualnych - szybko sprzeciw wobec tego pomysłu zgłosił prezes UOKiK. Ale banki eksperymentują także w inny sposób - testując opłaty za prowadzenie kont oszczędnościowych (co oznacza, że przy niższych kwotach opłata jest wyższa niż odsetki dla klienta, a więc ten traci na takim rachunku).
Dodatkowo, w sektorze bankowym mamy do czynienia z nadpłynnością. Oznacza to, że banki mają więcej depozytów do prowadzenia akcji kredytowej niż potrzebują. Oczywiście różnie sytuacja wygląda w konkretnych bankach, ale ogólnie rzecz biorąc - sektor bankowy nie musi o pieniądze klientów szczególnie walczyć. A wręcz coraz częściej bankowcy powtarzają, że niejako są one dla nich... ciężarem.
Im więcej środków na rachunku, które nie pracują, tym większy koszt ich utrzymywania dla banku. Klienci często nie zdają sobie z tego sprawy, ale utrzymywanie depozytów o bardzo dużej wartości, zwłaszcza w walutach obcych, prowokuje dla banków bardzo duże koszty. Są one związane z utrzymywaniem odpowiedniego poziomu składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, rezerwy obowiązkowej czy koniecznością płacenia podatku bankowego, który naliczany jest od aktywów
- tłumaczy w rozmowie z portalem wnp.pl Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich. Podaje przy tym sugestywny przykład:
Jeżeli podpisujemy umowę z przechowalnią, nikogo nie dziwi, że - oddając coś do niej - trzeba z tego tytułu ponieść opłatę. Nie powinno zatem dziwić, że w aktualnych warunkach za bezpieczne przechowanie pieniędzy bank może pobierać stosowne wynagrodzenie
- mówi Białek.
Przedstawiciele ZBP i banków w Polsce stworzyli już grupę roboczą, która prowadzi prace koncepcyjne dotyczące ujemnego oprocentowania depozytów. Białek zaznacza jednak, że decyzja o jego wprowadzeniu będzie należała do każdego z banków, a jeśli już zostanie przez któryś zaimplementowana, to raczej dopiero od określonego (zapewne bardzo wysokiego, rzędu przynajmniej setek tysięcy złotych) progu.
Wiceprezes ZBP uważa także, że jeśli stopy procentowe pozostaną na rekordowo niskim poziomie i banki wciąż nie będą mogły zarabiać wystarczająco na odsetkach, to kontynuowany będzie trend podwyżek opłat za usługi bankowe.