Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą. To już pół dekady, od kiedy Morawieckiemu nie udaje się zgładzić OFE

Premier Morawiecki obchodzi 4 lipca jubileusz. To już pięć lat, od kiedy - jeszcze jako wicepremier i minister rozwoju - zapowiedział likwidację OFE. Pół dekady po tej deklaracji, Otwarte Fundusze Emerytalne nadal funkcjonują i nie wiadomo, kiedy właściwie przyjdzie ich kres. - Mija piąta rocznica podchodzenia do OFE jak do jeża. Niby się zapowiada, że coś się zrobi, a koniec końców nic nie jest zrobione. Z tej perspektywy, zmarnowano pięć lat - nie ma litości dr Marcin Wojewódka z Instytutu Emerytalnego.
Zobacz wideo Jaka część naszych składek z OFE będzie przekazana do IKE/ZUS? [Q&A]
Plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom

- powiedział Mateusz Morawiecki 4 lipca 2016 r., jeszcze jako wicepremier i minister rozwoju, gdy pierwszy raz zapowiadał w gmachu GPW likwidację Otwartych Funduszy Emerytalnych.

Podobne słowa Morawiecki wypowiadał potem jeszcze wielokrotnie i zrobi to na pewno jeszcze nie raz. Temat ciągnie się bowiem jak flaki z olejem. Po połowie dekady Otwarte Fundusze Emerytalne żyją, a "przekazanie Polakom pieniędzy" nadal pozostaje w sferze chciejstwa premiera

Kaczyński rzuca hasło, dwa dni później slajdy gotowe

Cała historia z likwidacją OFE - ponoć niespodziewanie nawet dla części członków rządu - rozpoczęła się raptem dwa dni wcześniej, gdy prezes Jarosław Kaczyński na kongresie PiS powiedział o "nowej propozycji dla społeczeństwa odnoszącej się do tego, co zrobić z tymi pieniędzmi, które zostały w OFE".

Jest tego około 150 mld zł.

Dzisiaj one w gruncie rzeczy tracą na wartości, a mogą być podstawą nowych ważnych przedsięwzięć. Będą budowały siłę naszej polityki gospodarczej, ale będą też wspierały milion polskich gospodarstw domowych

- mówił Kaczyński w sobotę 2 lipca. Już 4 lipca Morawiecki pokazywał slajdy dotyczące "nowej emerytalnej umowy społecznej". Według pierwotnej koncepcji, 75 proc. środków z OFE (w postaci akcji) miało trafić na nowe Indywidualne Konta Emerytalne ok. 16,5 mln członków Otwartych Funduszy Emerytalnych. Reszta miała zostać przekazana do Funduszu Rezerwy Demograficznej oraz zapisana na kontach emerytalnych obywateli w ZUS i "służyć zabezpieczeniu współfinansowania emerytur". 

embed

Potem jednak przez wiele miesięcy koncepcje się zmieniały. Przykładowo, w niektórych przekazach konstrukcję IKE zastępowało IKZE, a część środków raz miała trafić na główne konto w ZUS, a raz na subkonto (różnice pomiędzy nimi dotyczą m.in. dziedziczeniu i sposobu waloryzacji).

Morawiecki ścierał się też z minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbietą Rafalską co do kształtu reformy. Kością niezgody był m.in. Fundusz Rezerwy Demograficznej, którym dziś zarządza ZUS, a który miał trafić w ręce Polskiego Funduszu Rozwoju. Termin "uśmiercenia" OFE co rusz przesuwało - początek 2018 r., połowa roku, 2019 r. itd.

LKonferencja prasowa premiera w Warszawie w sprawie przeksztalcenia OFE w IKEReforma OFE w 2021 r. To ważna decyzja, nie chodzi tylko o środki z OFE

2019 r. Przełom? Nic bardziej mylnego

Wydawało się, że przełom przyszedł w kwietniu 2019 r., gdy Morawiecki i Rafalska pokazali wspólnie nowy pomysł na reformę OFE. Ubrano go w formę dania Polaków wyboru. Docelowo środki z OFE miały trafić na "nowe IKE" - po uszczupleniu ich o 15-procentową opłatę przekształceniową. Ale jeśli ktoś chciałby, aby trafiły one na konto w ZUS (jako zapis, formalnie poszłyby do Funduszu Rezerwy Demograficznej zarządzanego przez PFR), mógłby zgłosić taką wolę do swojego OFE.

embed

Koncepcja budziła wątpliwości choćby ze względu na opłatę przekształceniową, w której wielu ekspertów widziało niewyrównywanie finansowych konsekwencji wyboru IKE albo ZUS, ale cel czysto fiskalny. Rząd mógłby liczyć na dodatkowe kilkanaście, może nawet ponad 20 mld zł wpływów z niej. Kontrowersyjne wzbudzał także pomysł przekazania Funduszu Rezerwy Demograficznej Polskiemu Funduszowi Rozwoju do aktywnego zarządzania. 

.Reforma OFE. Były minister finansów mówi o "półprawdach', które serwuje rząd [WYKRES DNIA]

Mimo wszystko projekt został przyjęty najpierw przez rząd, a potem Sejm. To był już początek 2020 r. Reforma OFE miała ruszyć 1 czerwca.

Wszystko "popsuł" jednak najpierw opozycyjny Senat, który odrzucił projekt, a potem nadejście pandemii koronawirusa. Sejm nie zajął się już ponownie reformę OFE. 

Do tematu wrócono po niespełna roku. Rząd przepisał projekt ustawy, zmieniając tylko najważniejsze daty, i ponownie wysłał do Sejmu. Wydawało się, że tym razem nic już Morawieckiemu na drodze do likwidacji OFE nie stanie. Ale stanęło. Hamulcowym okazał się Zbigniew Ziobro. Solidarna Polska uznała nagle, że ma wątpliwości co do projektu. Wobec braku większości w Sejmie projekt spadł więc z obrad. 

Dodatkowo, w połowie maja Morawiecki zaprezentował Polski Ład, a w jego ramach poważną reformę podatkową (m.in. podwyżkę kwoty wolnej od podatku i drugiego progu podatkowego). Okazało się, że w jej świetle 15-procentowa opłata przekształceniowa przy likwidacji OFE już zupełnie straciła sens. Co więcej, sytuacja wygląda trochę tak, jakby rząd sam zaskoczył się Polskim Ładem, bo od półtora miesiąca nikt nie jest w stanie powiedzieć najprostszej rzeczy - ile po reformie podatkowej powinna wynosić opłata przekształceniowa. Padają różne pomysły - np. 8 czy 10 proc. Konkretów jednak brak.

Niewykluczone, że kwietniowe weto Solidarnej Polski dla reformy OFE było niejako podpuchą, aby Sejm nie procedował projektu ustawy, który wkrótce - po ogłoszeniu szczegółów Polskiego Ładu - miał stracić sens.

Myślę, że o tym, jak było naprawdę, kiedyś dowiemy się z maili ministra Dworczyka

- kpi w rozmowie z Gazeta.pl dr Marcin Wojewódka z Instytutu Emerytalnego.

Temat likwidacji OFE może powrócić wraz z projektami ustaw podatkowych z Polskiego Ładu. Kilka dni temu wiceminister funduszy i polityki regionalnej Waldemar Buda poinformował w money.pl, że "rozwiązania zostaną ogłoszone przed wrześniem". Ich wejście w życie Buda "skalowałby na połowę 2022 r.".

Słowem - likwidacja OFE jest wciąż w blokach startowych. Czyli dokładnie tam, gdzie pięć lat temu. Na marginesie, reforma Otwartych Funduszy Emerytalnych nie jest jedyną z zapowiedzi Morawieckiego sprzed pięciu lat, której nie udało mu się do tej pory wdrożyć w życie. Inne to choćby obniżenie podatku Belki dla części inwestycji, zaoferowanie detalicznych obligacji infrastrukturalnych, uproszczenie IKE i IKZE, wprowadzenie Indywidualnych Planów Kapitałowych czy udostępnienie Publicznych Funduszy Nieruchomości ("polskich REIT-ów"). Doczekaliśmy się natomiast z ówczesnych deklaracji wejścia w życie Pracowniczych Planów Kapitałowych.

Ekspert porównuje OFE do wanny i pyta: może powinno zostać, jak jest?

Mija piąta rocznica podchodzenia do OFE jak do jeża. Niby się zapowiada, że coś się zrobi, a koniec końców nic nie jest zrobione. Z tej perspektywy, zmarnowano pięć lat. COVID-19 może odpowiada za jeden rok, a przez cztery nic nie zrobiono

- nie ma litości dr Wojewódka.

Z drugiej strony, ekspert nie ma też pewności, czy na pewno reforma OFE ma sens.

Przez pięć ostatnich lat OFE funkcjonowały i nic się złego nie stało. Czy rzeczywiście jest dziś uzasadnienie do likwidacji OFE? A może powinno się zostawić tak, jak jest, bo przecież OFE ze względu na strukturę demograficzną za kilkanaście lat samo się skończą?

- zastanawia się dr Wojewódka. Dlaczego? Od kilku lat OFE nie są już obowiązkowe, więc nie mają istotnego dopływu nowych członków w postaci osób wchodzących na rynek pracy. Dodatkowo, z racji suwaka, czyli przesuwania środków do ZUS na dziesięć lat przed osiągnięciem przez członka OFE wieku emerytalnego, z OFE stale ubywa aktywów.

To trochę jak z wanną, która ma duży odpływ i mały kran na wlocie. Prędzej czy później woda w tej wannie się skończy. Być może OFE powinny po prostu dotrwać swoich dni

- mówi ekspert.

Coraz większym problemem związanym z przeciągającą się reformą OFE jest spadające zaufanie do wszelkich emerytalnych planów rządu. To właśnie totalny chaos wokół likwidacji OFE wymienia się jako jedną z przyczyn tego, że Polacy nie garną się do Pracowniczych Planów Kapitałowych.

Może czas przestać mówić o budowaniu zaufania, tylko zacząć je budować. Gdyby dziś wszystkie siły polityczne zagwarantowały, że przez najbliższych 15 lat nie dotkną tematu OFE, to byłoby to dobre rozwiązanie dla rynku, członków OFE. Wszystkim dałoby bezpieczeństwo

- uważa dr Wojewódka.

Rząd czy Polski Fundusz Rozwoju za punkt honoru wzięli sobie "uporządkowanie" systemu emerytalnego. Nawet jeśli i ta koncepcja - z Pracowniczymi Planami Kapitałowymi czy "nowymi IKE" zamiast OFE - ma sens, to pytanie, czy aby efekt tych działań nie jest odwrotny i Polacy zaczynają już gubić się w fundowanym im bałaganie.

Oni mówią, że stabilizują system, robiąc go niestabilnym. Jeżeli od pięciu lat zapowiadają, że zlikwidują OFE, a na koniec tego nie robią, to właśnie takie działania podważają zaufanie do systemu i do rządzących

- reasumuje ekspert.

Więcej o: