Złoty w grudniu ubiegłego roku został osłabiony przez NBP. Wcześniej przez parę lat NBP nie podejmował interwencji walutowych. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej tłumaczą, że celem było wsparcie polskiego eksportu. Polska waluta od pół roku regularnie traci, szczególnie jest to widoczne w ostatnich dniach.
Od kilku miesięcy przyśpiesza w Polsce również inflacja. 2,5-procentowy cel inflacyjny został już znacznie przekroczony i NBP prognozuje, że w skali roku ceny wzrosną średnio o 4,2 proc. Wzrost inflacji i osłabianie złotego powiązała ze sobą NIK.
Na posiedzeniu komisji sejmowej Jarosław Borowski z NIK mówił, że inflacja może wzrosnąć powyżej górnej granicy odchyleń m.in. ze względu na czynniki niezależne od NBP, takie jak wzrost, odłożonego w wyniku epidemii COVID-19, popytu na niektóre towary i usługi przy braku odpowiedniej ich podaży, rozbudzone oczekiwania inflacyjne przedsiębiorców i konsumentów, wzrost cen w szczególności energii i wywozu odpadów w wyniku czynników regulacyjnych oraz powrotu cen paliw do poziomu sprzed epidemii. Borowski dodał jednak, że wpływ na rosnącą inflację mogły mieć również działania NBP.
Proinflacyjnie może oddziaływać także osłabienie złotego do walut obcych, które w końcu 2020 r. było stymulowane przez NBP, w szczególności z wykorzystaniem interwencji walutowych
- powiedział Borowski cytowany przez pap.biznes.pl.
W zeszłym tygodniu prezes NBP Adam Glapiński powiedział, że nie chce wzmocnienia złotego, który jest na właściwym poziomie.
Utrzymujemy akomodacyjne warunki monetarne. Oczywiście dzisiaj nie chcemy aprecjacji złotego. Mało który kraj chce aprecjacji swojej waluty, w tej chwili chyba żaden. Generalnie nie chcemy aprecjacji złotego, bo ona niwelowałaby częściowo efekty poluzowania polityki pieniężnej. […] W tej chwili tak, jak jest - jest dobrze
- powiedział Glapiński podczas konferencji prasowej.