Rynek mieszkaniowy w Nowej Zelandii od lat jest w zapaści. Na własne lokum czeka ponad 22 tys. rodzin. Ludzie mieszkają w garażach i namiotach. Problem ten dobrze obrazuje dom w Auckland, który niedawno został sprzedany na aukcji za bardzo wysoką - jak na stan nieruchomości - kwotę.
Na aukcję w Auckland w Nowej Zelandii trafił trzypokojowy, mniej więcej stuletni dom - informuje nowozelandzki portal stuff.co.nz. Cena wywoławcza? 1,75 mln dolarów nowozelandzkich, czyli 4,7 mln zł. Urząd miasta wycenił nieruchomość tylko trochę niżej, na 1,65 mln dolarów nowozelandzkich. Ostatecznie kupiec nabył go za 2,05 mln dolarów nowozelandzkich, w przeliczeniu przeszło 5 mln zł. To szokująca cena za tak mały lokal, ale zdjęcia jeszcze pogarszają sprawę.
Okazuje się bowiem, że dom jest przeznaczony do remontu i należy w niego włożyć kolejne 200 tys. dol. nowozelandzkich, tj. jakieś 540 tys. złotych. Trzeba od nowa zbudować, choćby łazienkę, w której brakuje nawet toalety. Brakuje również kilku ścian, a odświeżenie przydałoby się również w ogrodzie. Zdjęcia nieruchomości znajdziecie w galerii pod fotografią główną artykułu.
Pandemia pogorszyła zapaść na nowozelandzkim rynku mieszkaniowym. Tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy ceny wzrosły o 22 proc. To wystarczyło, by średnia cena za dom osiągnęła najwyższy w historii poziom - 943 tys. dolarów nowozelandzkich.
Do zapaści doprowadziły niskie podatki, które zachęcały zagranicznych inwestorów do sprowadzania się do kraju i wykupywania nieruchomości. Problem był na tyle poważny, że w 2018 roku tamtejszy rząd zakazał sprzedaży domów zagranicznym nabywcom (wyjątkiem są kupcy z Singapuru oraz Australii).