Jak pisaliśmy w poniedziałek, Narodowy Program Szczepień niknie w oczach. Siedmiodniowa średnia dziennie wykonywanych szczepień spadła właśnie poniżej 170 tys. i jest najniższa od około trzech miesięcy.
W tej statystyce zdecydowaną większość (ok. 75 proc.) stanowią drugie dawki szczepionek. Liczba nowych osób w NPS to ostatnio średnio ok. 44 tys. dziennie. Tendencja spadkowa w liczbie szczepień zauważalna jest od pierwszej połowy maja, gdy pierwszą dawkę przyjmowało co dzień nawet ok. 200 tys. osób.
Rząd cały czas apeluje oczywiście o udział w akcji szczepień. We wtorek robił to m.in. wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, który w TV Republika mówił, że "nie ma w tej chwili innej metody, abyśmy ustrzegli się przed wzrostem zachorowań i czwartą falą, niż zaszczepienie się". W środę dodał, że "trochę naiwnie myślał, że Polacy w wakacje zaszczepią się, żeby wrócić do pracy". - Staramy się jednak szerzej docierać do Polaków, aby skorzystali ze szczepionki - zadeklarował Kraska.
Z ust przedstawicieli rządu w ostatnich dniach czy tygodniach słyszymy m.in. o mobilnych punktach szczepień w miejscowościach wypoczynkowych, czy o zaangażowaniu w proces szczepień aptek oraz POZ-ów. W rozmowie z Gazeta.pl dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej, zauważa jednak, że działania władz są niewystarczające i pozorowane.
Propaganda jest tańsza niż realne działania. Łatwiej jest mówić, że coś się robi, niż coś zrobić. Tak jest od początku walki z pandemią. Deklaracje w mediach są najrozmaitsze, a efekty są, jakie są. Szczepienia wpisują się w ten sam kierunek
- złości się Grzesiowski. I dodaje:
To samo było z lockdownami. Co z tego, że ogłasza się lockdown, skoro nie idzie za tym żadne egzekwowanie. Ludzie chodzili bez maseczek, nie przestrzegali innych zasad i nikt na to nie zwracał uwagi. Odnoszę wrażenie, że nikt na poważnie nie traktuje tej sprawy. Nikt się nie boi, że zostanie rozliczony ze 150 tys. nadmiarowych zgonów i nie ma zamiaru zapobiegać kolejnym tysiącom. Tak to wygląda od początku.
Dr Grzesiowski przekonuje, że rząd nie realizuje proponowanych mu przez ekspertów inicjatyw prowadzących do zwiększenia liczby chętnych na szczepienia, a w części działań jest spóźniony.
Jedyne, co zostało realnie wprowadzone, to loteria szczepionkowa i nieśmiała inicjatywa zachęty do szczepień ze strony Kościoła. Nie ma szczepionkobusów, powinna nastąpić kompletna zmiana podejścia do punktów szczepień. Powinny być to teraz punkty rozproszone. Do masowych nikt już nie przychodzi
- mówi Grzesiowski.
Szczepionki powinny zostać rozdystrybuowane do wszystkich lekarzy rodzinnych, bo oni są najbliżej pacjenta. Pacjenci deklarują, że gdyby punkt szczepień był blisko miejsca zamieszkania, to by przyszli. A nikt teraz nie będzie jeździł 20 km, żeby się zaszczepić. To już powinno się dziać. To nie jest problem łatwy do rozwiązania, dystrybucja szczepionek wymaga infrastruktury w przychodni oraz dobrej komunikacji z pacjentami, bo mówimy przede wszystkim o seniorach
- dodaje ekspert NRL.
Dane wskazują, że akurat seniorzy są stosunkowo najlepiej "wyszczepieni" na tle kraju. Pełne szczepienie ma za sobą ok. 61 proc. osób w wieku 80 plus, ok. 80 proc. w wieku 70-79 lat oraz ok. 65 proc. w wieku 60-69 lat (dane za ECDC) wobec np. ok. 35 proc. 18-24-latków czy ok. 42 proc. osób w wieku 25-49 lat.
Należy przy tym pamiętać, że seniorzy mieli priorytet w Narodowym Programie Szczepień. Być może do szczepień zachęcała ich też znacznie gorsza sytuacja epidemiczna niż obecnie. Biorąc jednak pod uwagę, że to właśnie seniorzy są w grupie największego ryzyka, wciąż stopień ich "wyszczepienia" jest uznawany za daleki od wystarczającego. Średnio w Unii w pełni zaszczepiono już ok. 78 proc. osób 80 plus.
W tej chwili mutacja Delta, według ekspertów, wymaga odporności 85-90 proc. populacji
- twierdzi minister Kraska.
W rozmowie z Gazeta.pl dr Paweł Grzesiowski jest także zdania, że zmianie ulec powinien sposób komunikacji ze społeczeństwem ws. szczepień. Przekonuje, że powinniśmy przyjąć wzorce znane ze szczepień w Afryce.
Skoro sporo osób zmarło na Podhalu, a tamtejsi mieszkańcy nadal się nie szczepią, to znaczy, że mają inny światopogląd. Nie zmienimy go strasząc epidemią. Tutaj trzeba dotrzeć do lokalnych liderów opinii, tak jak szczepi się na polio w Afryce. Dociera się do lokalnego wodza czy innego przywódcy plemienia i gdy on zgodzi się na szczepienie, to wszyscy przyjmują szczepionki
- mówi ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej.
Musimy wrócić do korzeni szczepień „plemiennych", czyli szukania osób, które mają wpływ na opinie w małych społecznościach. Nie jest proste znalezienie jednego klucza, trzeba na to poświęcić czas i ludzi. Dziesiątki wolontariuszy powinny już teraz pracować nad tymi społecznościami. Nikt tego nie robi, nikt się tym w Polsce nie przejmuje, tylko słyszymy narzekanie, że ludzie nie chcą się szczepić
- tłumaczy dr Grzesiowski.
Do tej pory w Polsce przynajmniej jedną dawkę szczepionki przeciw COVID-19 przyjęło ponad 17,8 mln osób, tj. ponad 47 proc. całej populacji. W pełni zaszczepionych jest ok. 16,4 mln osób, tj. ok. 43 proc. wszystkich mieszkańców kraju.
Statystyki szczepień wyraźnie poprawiają największe miasta oraz obejmujące je aglomeracje. W czołówce najbardziej "wyszczepionych" gmin są m.in. Warszawa, Poznań, Wrocław, Gdańsk czy Kraków, a także np. Podkowa Leśna, Michałowice, Raszyn, Konstancin-Jeziorna, Piaseczno czy Łomianki (wszystkie w okolicach Warszawy) oraz Puszczykowo i Suchy Las (nieopodal Poznania). Tu w pełni zaszczepionych jest ok. 56-61 proc. wszystkich mieszkańców.
Na drugim końcu listy niezmiennie są głównie gminy z województw podkarpackiego i małopolskiego (rzadziej m.in. podlaskiego czy mazowieckiego). Ok. 15,5-17,5 proc. w pełni zaszczepionych mieszkańców mają m.in. gminy Czarny Dunajec, Biały Dunajec i Lipnica Wielka (woj. małopolskie) oraz Bojanów, Dzikowiec i Jeżowe (woj. podkarpackie).