W przypadku ewentualnego zamknięcia gastronomii i branży hotelowej mowa jest o kilku scenariuszach, które miałyby spełnić się jesienią. Bardziej optymistyczne prognozy przewidują lockdown w październiku lub nawet listopadzie. Jednak jest to coraz mniej prawdopodobne, bowiem wzrost zakażeń wariantem koronawirusa Delta sprawia, że liczba chorych wymagających hospitalizacji na razie w innych krajach Europy - rośnie. Wedle zapowiedzi ministra Adama Niedzielskiego nowe obostrzenia mają się pojawić, gdy dzienna liczba zakażeń na terenie naszego kraju przekroczy tysiąc przypadków i objąć te same branże, co jesienią zeszłego roku.
Pesymistyczny scenariusz zakłada, że lockdown nastąpi wcześniej, we wrześniu, i dotyczyć będzie przynajmniej kilku gałęzi gospodarki w wybranych województwach. Te przewidywania bazują na słowach wiceministra finansów Piotra Patkowskiego użytych w uzasadnieniu do senackiego projektu ustawy o bonie turystycznym dla emerytów i rencistów. Patkowski stwierdził w nim, że zainteresowanie bonem "będzie uzależnione od sytuacji epidemiologicznej, która w okresie jesienno-zimowym może ulec zmianie".
Taki scenariusz nie budzi entuzjazmu restauratorów.
- Nie pozbieramy się. Kołdra jest już bardzo krótka, tak po stronie przedsiębiorców, jak i państwa. Nadal nie wiemy, jak będzie rozliczany program PRF 2.0. Kolejne programy pomocowe będą trudne do uzyskania, wiemy na jak wysokim już dziś poziomie jest inflacja - mówi Maciej Nowaczyk, właściciel wrocławskich restauracji Mama Manousch i La Maddalena.
Najbardziej optymistyczne przewidywania, nie tylko z punktu widzenia branży HoReCa, zakładają wprowadzenie obostrzeń jedynie dla osób niezaszczepionych. Obowiązek weryfikacji nie tylko klientów, ale także personelu, prawdopodobnie spoczywałby na restauratorach.
Decyzja o usunięciu z zespołu niezaszczepionych pracowników może okazać się dla nich dotkliwa, nie tylko z uwagi na konieczność zwolnienia (być może dobrego) kucharza czy kelnera. Należy pamiętać, że zatrudnianie w gastronomii nowych osób w okresie pandemii nie było i z pewnością w najbliższym czasie nie będzie prostym zadaniem. Chętnych do takiej pracy bowiem ubywa.
Już dziś obostrzenia dla osób niezaszczepionych wprowadziła większość krajów tzw. starej piętnastki UE. We Francji, Hiszpanii, Portugalii, Grecji, Włoszech, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Austrii i Niemczech przepustką do restauracji, klubu, a nawet niektórych środków transportu jest elektroniczny lub papierowy dowód zaszczepienia.
Obsługa hotelu, restauracji, klubu czy kina skanuje za pomocą aplikacji w telefonie okazany przez klienta kod QR i otrzymuje natychmiastową informację o tym, czy dana osoba jest przeszła szczepienie lub należy do grona tak zwanych ozdrowieńców.
- Każdy ma dziś smartfona. "Paszport covidowy" można sobie zainstalować, to wszystko jest dość klarowne i czytelne. Irytuje mnie dziś mówienie, że paszporty covidove dzielą ludzi na lepszych i gorszych. Że to jest swoista dyskryminacja. Nie jest. Nie można stawiać znaku równości pomiędzy dyskryminacją ze względu na kolor skóry, rasę, płeć czy orientację seksualną, a właśnie decyzję o szczepieniu bądź nieszczepieniu. Koloru skóry, płci, czy orientacji nie można zmienić za pomocą czarodziejskiej różdżki. Szczepienie jest darmowe i dostępne dla wszystkich. Nie może tu być mowy o dyskryminacji. Raczej o braku odpowiedzialności i braku myślenia o społeczeństwie jako wspólnocie, która musi razem przeciwstawić się pandemii. Najlepszym sposobem jest na to właśnie szczepienie - uważa Maciej Nowaczyk.
Obostrzenia dla niezaszczepionych to dla przedsiębiorców i tak lepsze rozwiązanie niż zamknięcie restauracji. W czasie ostatniego lockdownu trwającego od 24 października 2020 roku do maja bieżącego roku, zadłużenie gastronomii zwiększyło się o ponad 715 mln złotych, a wartość rynku HoReCa zmalała o 30 proc. 21 proc. restauracji zamknęło swoje drzwi dla klientów, nie mogąc prowadzić sprzedaży na wynos.
- Jak wynika z badania 507 firm gastronomicznych, przeprowadzonego przez PMR na przełomie maja i czerwca 2021 r., najczęstszą reakcją na trudną sytuację branży była redukcja zatrudnienia. Wskazało ją 23 proc. badanych lokali. Kolejną reakcją było czasowe, całkowite zawieszenie działalności. A warto dodać, że badanie pomija podmioty, które zupełnie zakończyły działalność - mówi Magdalena Filip, starsza analityczka rynku handlu detalicznego w firmie PMR.
Teraz restauratorzy mają wciąż nadzieję, że jesienią nie dojdzie do całkowitego lockdownu.
- Gastronomowie na Śląsku chcą pracować w otwartych restauracjach. Oczywiście, każdy podchodzi do tego indywidualnie. My skorzystaliśmy z dwóch tarcz i nie będziemy mogli ryzykować. Cały zespół jest zaszczepiony dwukrotnie. Mamy nadzieję, że to pomoże, a lockdown, jeśli do niego dojdzie, będzie połowiczny. Jeżeli nie, myślimy o zakupie food trucka, ale będziemy czekać z decyzją do ostatniej chwili - mówi Justyna Ładzińska, menedżerka katowickiej Amfora Restaurant & Cocktail Bar.
Jak się przygotować na czarny scenariusz lockdownu? Więcej przeczytasz pod tym linkiem.
Artykuł został przygotowany przez redakcję miesięcznika „Food Service" i portalu Ouichef.pl. Więcej informacji o branży gastronomicznej na stronie: www.ouichef.pl.