Dwa tankowce Marvin Faith i Marvin Confidence od 11 miesięcy pozostają przykute łańcuchami w porcie w Rotterdamie. Po bardzo długim czasie oczekiwania członkowie załóg z Gruzji i Rosji mieli 9 lipca wrócić do swoich krajów. Jednak kapitan portu w ostatniej chwili ogłosił, że nie wolno im opuszczać statków pod groźbą aresztu.
- Nie może być tak, że w porcie w pobliżu dzielnicy mieszkalnej znajdują się dwa tankowce bez załogi - wyjaśnił rzecznik portu Tie Schellekens, cytowany przez lokalny dziennik "Algemeen Dagblad". Tłumaczył, że port udzielił "wystarczająco dużej pomocy" załogom, dostarczając im dodatkowe paliwo i karty telefoniczne, aby mogli kontaktować się z rodzinami. Dziennik dodaje, że w tle sprawy są niezapłacone rachunki przez firmę żeglugową i toczące się sprawy sądowe w Londynie.
Załoga nie może opuścić tankowców, a firma żeglugowa Marvin Shipping od trzech miesięcy nie płaci wynagrodzenia. - Jeden z marynarzy grozi samobójstwem, nie ma pieniędzy na pensje - powiedział gazecie kapitan Walerij Pawluk, odpowiedzialny za jeden z tankowców. Prawnik Romke Wybega uważa, że przetrzymywanie członków załogi w porcie, gdy nie otrzymują żadnej pensji, stanowi "naruszenie praw człowieka".
Zarząd portu oczekuje, że firma żeglugowa jak najszybciej zmieni załogę tankowców. Dopiero wtedy "uwięzieni" członkowie załogi będą mogli wrócić do swoich domów. Jak tłumaczył gazecie rzecznik portu Tie Schellekens, do tego czasu każdy statek musi mieć kapitana, starszego oficera, dwóch inżynierów i trzech marynarzy. - Bezpieczeństwo jest naszym priorytetem - powiedział w wywiadzie dla "Algemeen Dagblad".