Szef NATO Jens Stoltenberg powiedział we wtorek podczas konferencji prasowej, że chodzi przede wszystkim o fundusze powiernicze, jakie Sojusz stworzył, by finansować działalność afgańskiej armii i policji. Pieniądze miały płynąć do Kabulu do 2024 roku, ale jak mówił Stoltenberg, przelewy zostały wstrzymane.
- Oczywiście, zawiesiliśmy wszelkie wsparcie zarówno finansowe jak i inne dla afgańskiego rządu, bo nie ma już afgańskiego rządu. Wszystko jest zamrożone. Będziemy zastanawiać się później, co zrobić z funduszami powierniczymi, które utworzyliśmy dla afgańskiej armii, ale na razie do Kabulu nie płynie żadna pomoc po tym jak upadł rząd - dodał.
Od niemal 20 lat NATO szkoliło afgańską armię i policję i zapewniało tym siłom wsparcie. W ostatnich dniach, gdy talibowie zdobywali kolejne miasta, żołnierze w sporej części poddawali się bez walki, a tysiące uciekły za granicę. Talibowie zajęli wszystkie afgańskie bazy wojskowe i mają dostęp do podarowanego Afganistanowi przez USA i NATO sprzętu, w tym m.in. broni, śmigłowców i nowoczesnej technologii. Szef NATO powiedział, że za całkowitą klęskę szkolonej przez Sojusz armii odpowiedzialni są afgańscy politycy.
Niemcy poinformowały już, że całkowicie wstrzymały pomoc humanitarną i rozwojową dla Afganistanu. Podobnych decyzji można wkrótce spodziewać się ze strony innych krajów Zachodu.
Obecnie trwa wielka ewakuacja z Afganistanu. Kraje takie jak Niemcy, Francja, Polska czy Wielka Brytania wysyłają samoloty na lotnisko do Kabulu, skąd zabierają swoich obywateli i współpracowników. Natomiast Stany Zjednoczone postanowiły przyspieszyć ucieczkę personelu i sojuszników. Amerykanie będą zabierać z Afganistanu od 5 do 9 tysięcy osób dziennie. Zgodnie z zapowiedzią Joe Bidena, w ewakuacji ma pomagać 6 tysięcy żołnierzy.
Pentagon poinformował, że amerykańscy wojskowi mają też docierać do miejsc wewnątrz kraju i pomagać w bezpiecznym transporcie amerykańskich sprzymierzeńców na lotnisko w Kabulu. Po zakończeniu ewakuacji cywilów, Afganistan opuszczą także amerykańscy żołnierze.