Miesiąc temu wydawało się, że zamieszanie w sprawie budowy gazociągu Nord Stream 2 w końcu się zakończy. Stany Zjednoczone, które potępiają jego budowę, uzyskały porozumienie z Niemcami. Nasi zachodni sąsiedzi dostali formalnie przyzwolenie polityczne USA do zakończenia prac i uruchomienia gazociągu pomiędzy Rosją a Niemcami po dnie Bałtyku.
- To zwycięstwo dyplomatyczne Niemiec, a pośrednio i Rosji. A Nord Stream 2 jest groźny na kilku poziomach - oceniał w lipcu w rozmowie z Gazeta.pl dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Sytuacja w sprawie Nord Stream 2 jednak znów się komplikuje. Stany Zjednoczone nałożyły bowiem sankcje na jeden rosyjski statek i dwóch Rosjan zaangażowanych w budowę Nord Stream 2. Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken poinformował o tym w wydanym w piątek oświadczeniu.
Polityk nie podał nazwy statku, którego dotyczą sankcję, ani nazwisk rosyjskich obywateli.
Sprawa gazociągu była też jednym z tematów rozmów przywódców Niemiec i Rosji. Władimir Putin i Angela Merkel spotkali się w Moskwie.
Podczas rozmów Angela Merkel oświadczyła, że nie jest to tylko inwestycja dwustronna, ale o charakterze europejskim, bo uczestniczą w tym przedsięwzięciu firmy z kilku krajów. Podkreśliła także, że projekt nie może naruszać interesów Ukrainy. Władimir Putin zobowiązał się do przestrzegania zapisów kontraktu gazowego z Kijowem i poinformował, że do zakończenia budowy Nord Stream 2 pozostało jeszcze położenie na dnie Bałtyku 15 kilometrów rur.
Gazociąg jest krytykowany przez polskich ekspertów i władze naszego kraju jako inwestycja szkodząca bezpieczeństwu energetycznemu Unii Europejskiej.