PSL złożyło wniosek o odwołanie ministra rolnictwa. "Od 2015 roku zlikwidowano 100 tys. gospodarstw"

- Nie wyobrażam sobie, by ci posłowie, również PiS, którzy głosowali przeciwko piątce dla zwierząt, dzisiaj bronili tak złego ministra rolnictwa - tak o wniosku o odwołanie ministra rolnictwa mówi w rozmowie z Gazeta.pl Miłosz Motyka, rzecznik PSL. I wylicza listę grzechów szefa resortu.

Polskie Stronnictwo Ludowe w minionym tygodniu złożyło wniosek o odwołanie ministra rolnictwa. Dlaczego zdaniem ludowców Grzegorz Puda powinien stracić stanowisko? W rozmowie z next.gazeta.pl wyjaśnia to Miłosz Motyka, rzecznik PSL.

Zobacz wideo Kosiniak-Kamysz: W koszmarach mi się nie śniło, żeby tak wielu polityków PO głosowało za Jarosławem Kaczyńskim

PSL chce odwołania ministra rolnictwa. Bo gospodarstwa znikają na masową skalę

- Powodów, by odwołać obecnego ministra rolnictwa, jest mnóstwo. Przede wszystkim chodzi o ponad 100 tys. gospodarstw rolnych, które zlikwidowano od 2015 roku. Tylko w tym roku zniknęło ich kilkanaście tysięcy. Minister rolnictwa nie walczy o żadne rekompensaty dla rolników, czy też środki na przebranżowienie się. Rząd rzuca 200 mln zł, a przecież jedno jest warte kilkanaście-kilkadziesiąt milionów - wyjaśnia rzecznik PSL.

Jego zdaniem wiele gospodarstw jest dzisiaj zadłużonych, rolnicy nie mogą więc tak po prostu zlikwidować działalności, bo bez interwencji państwa zostaną z długami, które po prostu uniemożliwią im jakiekolwiek funkcjonowanie.    

PSL: Morawiecki obiecał, ale znów nie dotrzymał słowa

Kolejnym zarzutem wobec ministra Pudy jest niedostateczne wsparcie dla rolników. - Premier Mateusz Morawiecki obiecywał powstanie Narodowego Holdingu Spożywczego. Minister Puda jednak tego celu nie zrealizował. Łańcuch dostaw miał się skrócić, rolnicy mieli zarabiać więcej. I co? Ceny w sklepach są wysokie, a w skupie często poniżej kosztów produkcji. Zarabiają pośrednicy, nie rolnicy. Rząd obiecał to zmienić, ale znowu nie dotrzymał słowa - mówił Motyka.

Przedstawiciel PSL podnosi również inne zarzuty. - Mamy też do czynienia z klęskami żywiołowymi, gradem, podtopieniami. A pieniądze dla rolników skończyły się tu dosłownie po trzech minutach. Rząd nie walczył też o pieniądze dla rolnictwa z UE, nie rosną kwoty dopłat, z każdą perspektywą unijną pieniędzy na rolnictwo procentowo jest mniej - wyjaśnia Miłosz Motyka.

Ludowcy chcą odwołania ministra. "Rolnicy pozostawieni samym sobie"

Kolejny zarzut dotyczy tego, jak rząd radzi sobie z afrykańskim pomorem świń. - Rząd nie radzi sobie też kompletnie ani z ptasią grypą, ani z ASF. Na wschodniej granicy już jest tragedia, gospodarstwa padają, a rolnicy są zostawieni kompletnie sami sobie. Po tym, jak ASF przekroczył Wisłę, stał się problemem dla zagłębia produkcji trzody chlewnej, Śląska, Wielkopolski, Kujaw i Pomorza. Rząd dalej jednak nic nie robi, a my nie możemy bezczynnie czekać, aż naprawdę wielkie gospodarstwa będą musiały się zamykać - twierdził Miłosz Motyka.

Stosunek do rolników widać też, zdaniem ludowców, w budżecie. - Rząd przeznacza coraz mniej pieniędzy na rolnictwo. Z każdym rokiem te kwoty spadają. W stosunku do przygotowanego przez nas budżetu na 2015 r., w przeciągu 6 lat krajowy budżet na rolnictwo został zmniejszony w sumie o 35 miliardów złotych! - grzmi rzecznik PSL.

Jego zdaniem pokazuje to prawdziwe podejście rządu do rolnictwa. - Co zaś robi w tym czasie minister rolnictwa? Domaga się zwolnienia wieloletniego pracownika resortu tylko dlatego, że nie załatwił mu wejściówki VIP do samolotu! Nie wyobrażam sobie, by ci posłowie, również PiS, którzy głosowali przeciwko piątce dla zwierząt, dzisiaj bronili tak złego ministra rolnictwa - podsumowuje Motyka. 

Więcej o: