Ministerstwo edukacji we współpracy z ministerstwem zdrowia i Głównym Inspektorem Sanitarnym przygotowało na początku sierpnia nowe wytyczne dla szkół podstawowych i ponadpodstawowych, dotyczące ich funkcjonowania w trybie stacjonarnym w kolejnym roku szkolnym. Według nich zajęcia obowiązkowe będą odbywać się stacjonarnie, ale już te dodatkowe mogą być prowadzone online.
"Podczas realizacji zajęć, w tym zajęć wychowania fizycznego i sportowych, w których nie można zachować dystansu, należy zrezygnować z ćwiczeń i gier kontaktowych. Rekomenduje się organizację wyjść w miejsca otwarte, np. park, las, tereny zielone, z zachowaniem dystansu od osób trzecich oraz zasad obowiązujących w przestrzeni publicznej. Należy unikać wyjść grupowych i wycieczek do zamkniętych przestrzeni" - czytamy w publikacji MEiN.
Rekomendacje zakładają dużą autonomię dyrektorów szkół. W dokumencie napisano wprost, że to w głównej mierze oni będą decydować o tym, jak zachować odpowiednie środki bezpieczeństwa. - Oni najlepiej znają i rozumieją wszystkie uwarunkowania swojej szkoły. To da możliwość zastosowania optymalnych, czasem nietypowych rozwiązań. Będą one gwarancją bezpieczeństwa i troską o zdrowie psychiczne uczniów - wyjaśniono.
Nowe wytyczne krytykują między innymi nauczyciele wychowania fizycznego. - De facto ministerstwo każe nam zrezygnować z realizowania podstawy programowej i pójść na spacer. Widzę w tym sprzeczność, bo z jednej strony powinienem realizować podstawę programową, w której są zaliczenia z wielu sportów zespołowych i dyscyplin kontaktowych, a z drugiej strony dzieci mają tych sportów nie uprawiać. Absurd - powiedział w rozmowie z portalem sport.pl Paweł Marszałek, nauczyciel WF w szkołach podstawowych w Nowym Sączu i Mszalnicy.
Chociaż mowa wyłącznie o zaleceniach, w praktyce mogą one oznaczać rezygnację z zajęć wychowania fizycznego w tych placówkach, które nie są przystosowane do zachowania odpowiedniego dystansu między uczniami. W wytycznych ministerstwa nie wymieniono żadnych konkretnych gier kontaktowych, choć większość zajęć wychowania fizycznego odbywa się właśnie w tej formie, a jesieni± większość zajęć odbywa się w salach gimnastycznych - wskazuje kardiolog sportu prof. Łukasz Małek z Narodowego Instytutu Kardiologii w rozmowie z Interią.
- W związku z tym istnieje obawa, że dzieci albo nie będą miały w ogóle WF-u z racji tego, że odbywa się on na sali gimnastycznej i ktoś uzna, że większość uczniów jest kontakcie, albo zgodnie z zaleceniami dzieci będą wychodzić na spacery. A to nie jest aktywność, której dzieci w wieku szkolnym potrzebują. Wytyczne kardiologiczne mówią, że dzieci powinny mieć minimum godzinę dziennie żywiołowej aktywności. Spacer czy niewielka aktywność nie zaspokaja tych potrzeb - ocenia prof. Małek.
W związku z powyższym branża fitness proponuje, aby zajęcia wychowania fizycznego zostały przeniesione do klubów fitness i na siłownie. - Te szkoły, które nie mają odpowiedniej infrastruktury do prowadzenia zajęć wychowania fizycznego zgodnie z zaleceniami, mogłyby realizować WF w klubach fitness i na siłowniach, które w godzinach zajęć szkolnych praktycznie świecą pustkami. Koszt takiego przedsięwzięcia z pewnością zmieściłby się w budżecie ministerstwa, a korzyści z tego płynące byłyby kolosalne - powiedział Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness w rozmowie z Interią.
Jak zauważył, "wszelkie początki otyłości zaczynają się w wieku wczesnoszkolnym". Jego zdaniem należy zadbać o profilaktykę związaną z aktywnością fizyczną wśród najmłodszych, gdyż mamy w Polsce obciążoną służbę zdrowia i nie należy jej dokładać kolejnych pacjentów.
- W Stanach Zjednoczonych obliczono, że każdy dolar wydany na aktywność fizyczną, to 4 dolary oszczędności w budżecie na ochronę zdrowia. Każdy milion złotych zainwestowany z pozycji resortu edukacji w taki program, to 4 mln złotych oszczędności w budżecie ministerstwa zdrowia. Każda inwestycja, która jest na plusie, jest warta rozważenia i to z tego miejsca rekomendujemy ministerstwu edukacji - powiedział dla Interii Tomasz Napiórkowski.