Epidemia COVID-19 wchodzi w kolejną krytyczną fazę. Możliwe, że w ciągu najbliższych tygodni czwarta fala zacznie przybierać na sile. Według przewidywań naukowców możliwe, że w szczycie zachorowań służby ponownie będą odnotowywać dziesiątki tysięcy nowych przypadków dziennie.
Problemem nie jest jednak czwarta fala. Koronawirus może bowiem zostać z nami znacznie dłużej. W rozmowie z Gazeta.pl wyjaśniła to dr Aneta Afelt z zespołu doradczego ds. COVID-19 przy prezesie PAN.
Pandemia zostanie z nami przez kilka kolejnych lat. Nowe patogeny - takie jak SARS-CoV-2, które pojawiają się w środowisku ludzkim, mają to do siebie, że jeżeli ich rozprzestrzenianie się nie zostanie skutecznie zatrzymane, zostają w społeczności na długie lata.
- stwierdziła dr Aneta Afelt. Wyjaśniła też, że wirusy obierają różne strategię - czasami szybko doprowadzają do śmierci, tak jak w przypadku eboli, w przypadku innych wirusów infekcja może przebiegać lekko.
Jak jest w przypadku koronawirusa? Jasno widać, że udoskonala się w procesie kolonizowania ludzi - wyjaśnia ekspertka. Dodaje też, że koronawirus to jeden z tych wirusów, który może wywołać spore szkody.
Afelt przypomina, że nigdy nie wiadomo, jak dana osoba przejdzie infekcję COVID-19. - Są tacy pośród nas, którzy przejdą zakażenie w sposób bezobjawowy, ale wirus szkody pozostawi, jak chociażby zwłóknienie płuc czy dolegliwości o charakterze neurologicznym. Ilu osób będzie to dotyczyć? Tego jeszcze nie wiemy, potrzebujemy więcej czasu, by to ocenić z populacyjnego punktu widzenia - czyli przeprowadzić solidne, na dużej próbie i w długim czasie badania - wyjaśniła.
Zdaniem ekspertki problemem obecnej epidemii jest coś jeszcze. Koronawirus SARS-CoV-2 udoskonala swój mechanizm rozprzestrzeniania się. - Przy tak masywnym kontakcie, w sytuacji, gdy nie mamy leku i tylko szczepionkę, mamy dwie możliwości ochrony zdrowia: albo przyjmiemy szczepienia i przejdziemy infekcję lekko, albo długoterminowo samoizolujemy się. Pozostaje oczywiście do wyboru również ryzyko ekspozycji na naturalne zakażenie i poniesienie konsekwencji zdrowotnych - wyjaśnia specjalistka.
Zachęca jednocześnie, by, gdy tylko to możliwe, gdy nie ma przeciwwskazań, przyjąć szczepienie przeciwko COVID-19.
Zdaniem ekspertki kluczową rolę w epidemii mają szczepienia. - Jeżeli aktualnie mamy wyszczepionych 48 proc. społeczeństwa w Polsce, to brakuje nam wciąż 52 proc.
Dlaczego jak największa część populacji musi przyjąć szczepionkę? Bo w ten sposób zatrzymujemy intensywną cyrkulację wirusa.
- wyjaśnia.
Odwołuje się też do badań, które potwierdzają, że ci, którzy się nie zaszczepili, mogą być bardziej podatni na kolejne infekcje. Według ekspertki badania wskazują, że odporność naturalna utrzymuje się przez 6-10 miesięcy. - Od początku pandemii minęło półtora roku.
Dodaje też, że gdy jesteśmy aktywni, dużo podróżujemy - wymieniamy też warianty wirusa czy innych patogenów. Przemieszczając się, pomagamy wirusowi - wyjaśnia ekspertka.
Dr Afelt przytacza konkretne wyliczenia dotyczące pandemii. - Najnowsze prognozy prezentowane przez Zespół Politechniki Wrocławskiej mówią, że czwarta fala zachorowań może sięgnąć 30 tys. przypadków dziennie. Te wyniki zupełnie mnie nie zaskakują - stwierdza.
Jej zdaniem jednym z problemów jest zbyt wolne szczepienie wśród nastolatków. Nawet, jeśli ruszy w najbliższych tygodniach, to może zabraknąć czasu, by ta grupa nabrała odporności przed szczytem czwartej fali.
Czwarta fala może też być groźna dla lokalnych społeczności. Tworzą je bowiem osoby, które często z jednej strony mają utrudniony dostęp do komunikacji mediów elektronicznych, z drugiej często uczestniczą we wspólnych spotkaniach czy nabożeństwach. Narażeni na infekcję będą społeczności silnie ze sobą związane więzami rodzinnymi, towarzyskimi, zawodowymi.
- Obawiam się, że czwarta fala najbardziej zagraża seniorom z tych właśnie społeczności - wyjaśnia ekspertka.
Przypomina też, że w Wielkiej Brytanii do szpitali trafiają głównie te osoby, które się nie zaszczepiły.
Ekspertka zwraca też uwagę na obawy związane ze szczepieniami. Jej zdaniem przeciwnikom szczepień brakuje naukowych argumentów. - Poziom absurdu w odniesieniu do dyskusji o bezpieczeństwie szczepionek sięgnął zenitu. Każdy z nas jest w cudzysłowie lekarzem i meteorologiem, tymczasem do nauki trzeba mieć zaufanie - stwierdza rozmówczyni Gazeta.pl.