- Trudno ostatecznie wyrokować o wysokości przyszłych rachunków, bo to regulator (Urząd Regulacji Energetyki - red.) ma najlepszą wiedzę na temat kontraktów zawieranych przez sprzedawców. Jednak nie zdziwiłbym się, gdyby wzrosty na rachunkach gospodarstw domowych były na następny rok wyższe niż kilkanaście procent - powiedział w rozmowie z portalem wnp.pl dr hab. Mariusz Swora, adwokat, m.in. członek Rady Odwoławczej ACER i Europejskiego Obserwatorium Ubóstwa Energetycznego oraz były prezes URE.
W lipcu średnia cena energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii wyniosła aż 378 zł za MWh. Była ona o 70 proc. wyższa niż rok temu i najwyższa w ponad 20-letniej historii TGE.
Dlaczego ceny prądu tak drastycznie rosną? Jak wskazał w rozmowie z Gazeta.pl Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl, w grę wchodzą czynniki ogólnoświatowe. Po pierwsze, po pandemicznym załamaniu gospodarczym, teraz gospodarka wróciła na tory szybkiego wzrostu. Nastąpił dynamiczny wzrost popytu na surowce energetyczne. Podaż za nim nie nadąża, a to winduje ceny.
Wiele państw ma już produkcję przemysłową wyższą niż przed pandemią. Tymczasem w 2020 r. ze względu na silne spadki na surowce energetyczne, część producentów np. węgla wypadło z rynku. Ponoszono też mniejsze nakłady na wydobycie gazu, co sprawiło, że tych zapasów jest dziś mniej. To czynniki fundamentalne
- tłumaczył ekspert w rozmowie z Mikołajem Fidzińskim.
Derski zwrócił także uwagę na czynniki spekulacyjne. W efekcie luźnej polityki pieniężnej na niemal całym świecie, na wielu globalnych rynkach - także tych surowcowych - ceny są windowane przez napływ kapitału. - Można odnieść wrażenie, że banki centralne może nawet przesadziły nieco ze swoją polityką, bo ona skutkuje być może nawet już bańkami spekulacyjnymi na różnych grupach aktywów - podkreślał ekspert.
Ceny energii windowane są też przez rosnące ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla.