Deficyt budżetowy w roku 2021 miał wynieść 82 mld zł. Możliwe jednak, że dziurę uda się zasypać. Według ekspertów rząd, gdyby bardzo chciał, mógłby ten rok skończyć wychodząc na zero. Albo nawet zamknąć wynik nadwyżką. Dlaczego tak się dzieje?
Eksperci, na których powołuje się "Rzeczpospolita" wyjaśniają, że już dziś dziury budżetowej niemal nie ma, bo wynieść może ok. 13 mld zł. Skąd rząd wyczarował blisko 70 mld zł? Wszystko przez znacznie wyższe wpływy, które mają - według prognoz Ministerstwa Finansów - sięgnąć 474 mld zł, czyli o 70 mld zł więcej, niż pierwotnie planowano.
Minister finansów dostał prezent od nas wszystkich, bo 30 mld zł nadwyżki pochodzi z podatku VAT. Kolejne 11 mld zł dołożyły firmy, odprowadzając CIT. Te dane nie są zaskoczeniem, jeśli weźmiemy pod uwagę dane dotyczące PKB. Projektując budżet, rząd wolał dmuchać na zimne i założył wzrost na poziomie 4 proc. Obecne przewidywania mówią o blisko 5 proc. Opublikowane we wtorek dane jasno pokazują, że covidowy dołek polska gospodarka ma za sobą. Wzrost PKB rok do roku wyniósł bowiem ponad 11 proc. Odbicie nie byłoby oczywiście tak silne, gdyby nie to, że rok temu PKB spadło o ponad 8 proc.
Czy rząd może zlikwidować dziurę budżetową? Według ekspertów 13 mld zł, jakie pozostały do zasypania, nie byłby problemem. Zwykle oszczędności w wydatkach budżetowych wynoszą 2–3 proc. Gdyby podobnie było w tym roku, to rzeczywiście można by mówić o zrównoważonym budżecie za 2021 r. - mówi w rozmowie z dziennikiem Dawid Pachucki, ekonomista ING Banku Polskiego.
Ale zależy to tylko od woli rządu. Budżet z nadwyżką mógłby przecież być argumentem dla pracowników budżetówki, by jeszcze głośniej domagać się podwyżek. - Nie ma obecnie takiej potrzeby, by pokazywać nadzwyczaj dobry wynik budżetu w pokryzysowym roku - komentuje Piotr Soroczyński - przekonuje główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
W przyszłym roku deficyt budżetu centralnego ma być mniejszy od tegorocznego. W dokumencie przyjętym pod koniec sierpnia rząd zaplanował bowiem, że różnica między dochodami a wydatkami wyniesie 30 mld zł.
Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR, w rozmowie z next.gazeta.pl przekonuje, by do rządowych danych nie przywiązywać jednak szczególnej wagi. - Już od dawna te dane nie są nic warte. Kluczowe wydatki, m.in. te związane z COVID-19 czy inwestycjami, są poza budżetem państwa, poza kontrolą parlamentu - stwierdził.
Wyjaśnił, że rząd otworzył sobie furtki, by realne wydatki ukrywać w stworzonych funduszach, które według krajowej metodologii do deficytu się nie wliczają. Według stosowanej w Unii Europejskiej już tak.
Przykładem jest Fundusz Przeciwdziałania COVID-19. Ma on służyć pokrywaniu wydatków wywołanych pandemią. Realizowanie wydatków za pośrednictwem Funduszu sprawia jednak, że są one niewidoczne z punktu widzenia budżetu. Fundusz jest bowiem elementem bilansu Banku Gospodarstwa Krajowego, przez co nie ma wpływu na wysokość długu publicznego liczonego metodologią krajową. Wydatki Funduszu znacznie łatwiej modyfikować, co w tym roku robiono już siedem razy.