500 Plus, jedno z najważniejszych świadczeń socjalnych w Polsce, traci na realnej wartości. Jak bardzo? Według wyliczeń Money.pl program powinien zmienić nazwę na "434 Plus". Bo właśnie do takiej wartości obniżyła się siła nabywcza pieniędzy z programu w porównaniu z rokiem z 2016.
Winna jest oczywiście inflacja. I jeśli weźmiemy pod uwagę wzrost cen samej tylko żywności, to z pięciuset złotych w kieszeniach Polaków zostaje jeszcze mniej, bo 410 zł - wylicza portal.
Jaką wartość powinno mieć świadczenie, by zrekompensować straty wynikające z inflacji? Znacznie więcej niż dziś, bo 576 zł. To spora zmiana w porównaniu z wyliczeniami, które Mikołaj Fidziński, dziennikarz next.gazeta.pl, przeprowadził na początku roku. Wówczas zrekompensowanie inflacji wymagało podniesienia 500 Plus do kwoty 539 zł.
Wartość świadczenia może jednak dalej spadać. I, o ile rząd nie zdecyduje się na waloryzację świadczenia, w ciągu trzech lat realna siła 500 zł może obniżyć się - w porównaniu z rokiem 2016 - do poniżej 400 zł - wylicza Money.
Główny Urząd Statystyczny poinformował 31 sierpnia, że inflacja wyniosła 5,4 proc. To wynik gorszy od przewidywań ekonomistów, którzy spodziewali się wskaźnika na poziomie 5,1 proc. Inflacja jest najwyższa od 20 lat, ostatni raz wskaźnik 5 proc. przekroczyła bowiem w roku 2000.
Dane publikowane przez ekspertów PKO Research jasno pokazują jednak, że na spadki cen nie mamy co liczyć. Wręcz przeciwnie - mamy do czynienia z "dużym potencjałem do wzrostu cen żywności w najbliższych miesiącach". Ceny skupu produktów rolnych rosną kolejny miesiąc z rzędu. W lipcu podskoczyły o 16,4 proc. (w stosunku do roku poprzedniego). W czerwcu ten wzrost był na niemal identycznym poziomie (16 proc.). Danych za sierpień jeszcze nie ma.
Adam Glapiński, szef Narodowego Banku Polskiego, zapewnia jednak, że wysoka inflacja jest zjawiskiem przejściowym. - Oceniam, że będzie się obniżać w przyszłym roku, choć dzisiaj trudno powiedzieć, czy samoistnie powróci do celu - stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasowa.
Prezes NBP stwierdził też, że ceny części towarów "są podbijane przez zakłócenia globalnych łańcuchów dostaw wywołane pandemią, przestojami w produkcji oraz zakłóceniami w transporcie międzynarodowym".
- To wszystko są czynniki, na które NBP nie ma wpływu i nie jest w stanie ograniczyć ich oddziaływania. [...] Powtórzę, choćby nie wiem jak NBP próbował obniżać te ceny, to nie ma do tego żadnych narzędzi - zapewnił.