"Wraz z zaproszeniem do kontynuacji rozmów przedstawiam oszacowanie postulatów komitetu protestacyjnego - dodatkowe 100 mld zł w 2022 roku oraz ponad 25 mld zł jeszcze w tym roku. Oznaczałoby to konieczność podwojenia nakładów i przekroczenie 10% PKB" - napisał minister Adam Niedzielski.
W dokumencie Ministerstwa Zdrowia oszacowano, że realny wzrost wyceny świadczeń medycznych oraz ryczałtów o 30 proc. oraz dobokaretki w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego o 80 proc. od 1 października, oznacza w tym roku dodatkowe wydatki na poziomie 7,5 mld złotych, a w przyszłym - 30 mld złotych. Inny postulat - natychmiastowa zmiana ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników podmiotów leczniczych może skutkować dodatkowymi wydatkami w tym roku rzędu 16,25 mld złotych, a w przyszłym - 65 mld złotych.
Adam Niedzielski w liście do Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych wyraził nadzieję, że medycy będą chcieli w trakcie rozmów "podjąć merytoryczną dyskusję nad doprecyzowaniem" ich postulatów. Szef resortu zdrowia zaprosił protestujących do rozmów 14 września o godzinie 13:00.
"W 2020 w Polsce było 1581 zespołów ratownictwa medycznego. Pracuje tam 13 tys. osób: 11 tys. ratowników, 1,1 tys. pielęgniarek, 500 lekarzy, 400 kierowców. Pan minister szacuje, że ich postulat to 30 mld zł. Wychodzi 2,5 mln zł podwyżki na osobę. Chyba komuś przecinek się omsknął" - skomentował wyliczenia ministra Rafał Mundry, analityk i absolwent studiów doktoranckich Uniwersytetu Wrocławskiego. Zauważył też, że w budżecie jest po lipcu "35 mld nadwyżki".
W sobotę w Warszawie ma się odbyć protest pracowników służby zdrowia. Medycy zgromadzą się na placu Krasińskich w Warszawie, skąd przejdą pod Ministerstwo Zdrowia, Pałac Prezydencki i budynek Sejmu. Demonstracja zakończy się przed kancelarią premiera, gdzie powstaje "białe miasteczko". - Będziemy stacjonować w "białym miasteczku" aż do spełnienia naszych postulatów - zapowiedział przewodniczący Porozumienia Rezydentów Wojciech Szaraniec.
Ratownicy medyczni chcą m.in. poprawy warunków pracy czy lepszego finansowania systemu ochrony zdrowia. Sprzeciwiają się też znacznemu zmniejszeniu ich pensji w wyniku ostatniej nowelizacji przepisów. Zmiana pozbawiła ich prawa do otrzymywania tzw. dodatków covidowych, co w praktyce oznacza pensje niższe nawet o kilkaset złotych.
- Ratownicy powiedzieli dosyć, bo pracują po 300-400 godzin w miesiącu. Chcemy pracować normalnie, w ramach jednego etatu. Jeśli ratownicy medyczni ograniczyliby swoją pracę tylko do jednego etatu, to system ratownictwa medycznego bardzo szybko stanie się całkiem niewydolny. Obecnie system opiera się na tym, że ratownicy wypracowują gigantyczne nadgodziny - wyjaśniał w rozmowie z next.gazeta.pl dr Jarosław Madowicz, prezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych.