Skokowe wzrosty liczby nowych zakażeń COVID-19, o kilkadziesiąt procent tydzień do tygodnia. Czwarta fala już tu jest [WYKRES DNIA]

Łukasz Rogojsz
Średnie przyrosty liczby nowych zakażeń koronawirusem w ujęciu tygodniowym sięgają kilkudziesięciu procent. To namacalny znak, że czwarta fala pandemii koronawirusa już dotarła do Polski. Tymczasem nasze państwo jest na nią niegotowe, chociaż o tym, że fala nadciąga, wiedzieliśmy od miesięcy.

722 - to liczba nowych, dobowych przypadków koronawirusa, zaraportowana przez Ministerstwo Zdrowia 16 września. To trzeci najwyższy wynik od trzech i pół miesiąca. Ostatni raz więcej nowych dobowych zakażeń COVID-19 odnotowaliśmy 15 września i 29 maja. Było ich odpowiednio 767 i 775.

Co prawda 722 przypadki same w sobie nie są zatrważającą liczbą, jednak znacznie bardziej niepokoi trend, którego ta wartość jest namacalnym dowodem. A trend zakażeń jest wzrostowy. I to skokowo wzrostowy - średnia siedmiodniowa z ostatniego miesiąca rośnie po kilkadziesiąt procent tydzień do tygodnia.

Zobacz wideo Czy w Zjednoczonej Prawicy uważają, że Narodowy Program Szczepień okazał się sukcesem?

Czwarta fala wzbiera

W ostatnich 28 dniach, a więc dokładnie czterech tygodniach, wskaźniki rosną z tygodnia na tydzień. W tygodniu pomiędzy 19 a 25 sierpnia mieliśmy 1390 nowych przypadków (średnia tygodniowa: 198,6), z kolei pomiędzy 26 sierpnia a 1 września już 1791 (średnia: 255,9). To wzrost o niemal 29 proc. Pomiędzy 2 a 8 września resort zdrowia zaraportował już 2580 nowych zakażeń (średnia: 368,6), co oznaczało skok aż o 44 proc. względem poprzednich siedmiu dni. Wreszcie w ostatnim tygodniu, pomiędzy 9 a 15 września, przypadków było już 3620 (średnia: 517,14), co przełożyło się na tygodniowy wzrost rzędu ponad 40 proc.

Rzeczywiście widzimy, że ten trend do wzrostu liczby zakażeń od początku września przeskoczył na wyższy poziom. Przypomnę, że przy wzroście sierpniowym rzędu 20-25 proc. teraz mamy przeskalowanie dynamiki tygodniowej na 50 proc.

- niepokoił się na konferencji prasowej 13 września minister zdrowia Adam Niedzielski.

embed

Wrześniowe dynamiczne wzrosty to - zdaniem Ministerstwa Zdrowia - efekt kilku czynników. Przede wszystkim, zwiększonej mobilności społecznej. Polacy zakończyli wakacje, część z nich wróciła też do pracy w biurach. Zdecydowanie nie bez znaczenia jest również to, że od początku września dzieci wróciły do nauczania stacjonarnego. Drugim z ważnych czynników jest powrót do testowania na obecność wirusa SARS-CoV-2 na znacznie większą skalę niż podczas miesięcy wakacyjnych.

To jest oczywiście bardzo niepokojące, bo to narzuca taką perspektywę, że osiągnięcie tysiąca, czy więcej, zakażeń to już nie jest perspektywa końca września, a to jest perspektywa najbliższych dwóch tygodni, pewnie niecałych. Więc pod tym względem realnie widzimy przyspieszenie procesu pandemicznego

- analizował sytuację szef resortu zdrowia.

embed

Niezaszczepieni na celowniku wirusa

Nie mniej jednak czwarta fala, i to trzeba powiedzieć bardzo wyraźnie, jest nieunikniona. Ona już faktycznie jest

- nie pozostawił złudzeń minister Niedzielski. O tym, że czwarta fala pandemii jest już u naszych drzwi mówił też w Polskim Radiu 24 jego zastępca - Waldemar Kraska.

Ta czwarta fala to fala osób niezaszczepionych

- ocenił polityk. Jak dodał, "praktycznie wszystkie osoby, które trafiają z COVID-19 do szpitali, a niestety z dnia na dzień ich przybywa, to osoby, które się nie zaszczepiły".

Również rzecznik Ministerstwa Zdrowia podkreślił rzucającą się w oczy korelację między najnowszymi zachorowaniami na COVID-19 a brakiem przyjęcia szczepionki. Wojciech Andrusiewicz podkreślił na antenie Polsat News, że aż 90 proc. osób trafiających obecnie do szpitali to ludzie, którzy nie przyjęli ani jednej dawki szczepionki przeciwko koronawirusowi. Podobnie wyglądają dane dotyczące zgonów na COVID-19.

90 proc. osób, których dotyka ten najtragiczniejszy skutek COVID-19, czyli zgon, to również są osoby niezaszczepione

- zaznaczył rzecznik resortu zdrowia. W danych opublikowanych 15 września wśród zmarłych z powodu koronawirusa szczepienia nie miało 80 proc. osób.

embed

Trudno liczyć tutaj na to, że sytuacja ulegnie poprawie. Narodowy Program Szczepień od wielu tygodni niemalże buksuje w miejscu. Na niewiele zdały się loteria szczepionkowa i finansowe zachęty dla gmin robiących największe postępy w szczepieniu swoich mieszkańców. Stan na 12 września (ostatnie dostępne dane) jest taki, że dwiema dawkami mamy zaszczepione 50,55 proc. populacji. Jedną dawkę przyjęło kolejne 1,13 proc. Polaków.

Zwłaszcza ta druga wartość jest niepokojąca, bo jak na dłoni pokazuje, że coraz mniej naszych rodaków zapisuje się na szczepienia i przyjmuje szczepionki. Lada moment może po prostu zabraknąć ludzi chętnych do szczepień. Sumując oba powyższe wskaźniki, przynajmniej jedną dawkę szczepionki przyjęło łącznie 51,68 proc. społeczeństwa, czyli niespełna 19,54 mln ludzi (19,11 dwie dawki, a 426 tys. jedną).

Jesteśmy daleko za unijną średnią, która wynosi 65,77 proc. - 60,31 dwiema i 5,46 proc. jedną dawką szczepionki. To jednak nic w porównaniu do dystansu, który Polska traci do unijnej czołówki pod względem szczepień. Portugalia zaszczepiła już 86,85 proc. populacji (81,1 dwiema, a 5,75 proc. jedną dawką), Malta 81,05 (80,91 i 0,14), Hiszpania 79,62 (75,52 i 4,1), Dania 76,27 (73,98 i 2,29), a Irlandia 74,96 (70,92 i 4,04).

Problematyczna "ściana wschodnia"

Tego dystansu Polska nie ma już szans nadrobić przed nadejściem czwartej fali pandemii. Zwłaszcza że nastroje społeczne wobec szczepionek wcale się nie poprawiają (kampania promocyjna Narodowego Programu Szczepień okazała się fiaskiem, podobnie jak i samo przedsięwzięcie).

Zamieszczane na stronie internetowej resortu mapy wyszczepienia poszczególnych województw i powiatów pokazują wprost, gdzie ulokowany jest problem - na tzw. ścianie wschodniej, a więc w województwach podlaskim, lubelskim i podkarpackim. Do tego w części Małopolski, świętokrzyskiego oraz Warmii i Mazur. To wszystko tereny, w których politycznie najsilniejsza jest Zjednoczona Prawica. To jednak również tereny, które w ciągu najbliższych tygodni mogą być bardzo problematyczne dla rządzących ze względu na szybko pogarszającą się sytuację epidemiczną.

Potwierdził to goszczący w Polsat News rzecznik resortu zdrowia. Wojciech Andrusiewicz wskazał, że 14 września najgorsza sytuacja była w trzech województwach: lubelskim (3,6 zakażenia na 100 tys. mieszkańców), podlaskim (2,89) i podkarpackim (2,78).

W całej Polsce średnia to jest dwa (zakażenia na 100 tys. mieszkańców - przyp. red.), więc widzimy, że w tych trzech województwach zakażenia rozpędzają się szybciej. A dlaczego? To są trzy województwa, które są najsłabiej zaszczepione

- analizował rzecznik.

Andrusiewicz podkreślił, że wedle wiedzy Ministerstwa Zdrowia, wśród osób w pełni zaszczepionych przeciwko COVID-19 przeciwciała posiada aż 98 proc. z nich. W przypadku osób niezaszczepionych ta wartość spada wyraźnie - do zaledwie 40 proc. (to efekt naturalnie nabytej odporności, dzięki przechorowaniu zakażenia).

Mamy informację, że ponad 70 proc. polskiego społeczeństwa to są osoby odporne, osoby, które mają przeciwciała. To oczywiście nie znaczy, że one nie zachorują, ale ta odporność pewna jest

- szukał pozytywów rzecznik resortu zdrowia. Nawet przyjmując tak optymistyczne szacunki, jest to jednak wciąż wyraźnie mniej, niż wynosi próg tzw. odporności populacyjnej dla obecnego w Polsce wariantu Delta koronawirusa. Wedle epidemiologów i wirusologów dla tej odmiany wirusa wynosi ona bowiem 85-90 proc.

Podane przez Andrusiewicza dane szybko zweryfikuje rzeczywistość. Nie od dziś wiadomo, że w rządzie i koalicji rządzącej poważnie bierze się pod uwagę także przymuszenie Polaków do szczepień, jeśli zachęty okażą się nieskuteczne, a zagrożenie wynikające z czwartej fali pandemii zauważalnie wzrośnie.

Mówił o tym zresztą na początku sierpnia w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej Jarosław Kaczyński. Prezes Prawa i Sprawiedliwości przyznał, że osoby niezaszczepione "mogą spodziewać się obostrzeń", a "odmowa szczepienia to nie jest kwestia wolności jednostki".

Musimy osiągnąć zbiorową odporność. Trzeba podjąć wszystkie możliwe przedsięwzięcia, zarówno zachęty do szczepień, jak i bardziej rygorystyczne kroki

- zapewnił wówczas wicepremier ds. bezpieczeństwa. I dodał:

Uważam, że nie można kierować się w tej sytuacji myśleniem o tym, aby nie narażać się jakiejś grupie wyborców. Trzeba kierować się dobrem ludzi
Więcej o: