W ciągu ostatnich trzech miesięcy bardzo gorąco było na rynku najmu w Trójmieście. W krótkim czasie stawki najmu w Gdańsku podskoczyły aż o 12,5 proc., a w Gdyni o 10 proc. Mediana stawek za m2kw. w Gdańsku osiągnęła najwyższy poziom w historii - 50 zł za mkw. W rezultacie najem mieszkania o powierzchni 40 mkw. kosztuje tam aż 2 000 zł miesięcznie. Drożej jest tylko w Warszawie - 2 169 zł.
"Warto jednak pamiętać, że najprawdopodobniej był to efekt wakacji. W tym czasie stawki nad morzem zawyża ruch turystyczny, który w tym roku był zdecydowanie większy niż w 2020 r. Jesienią, gdy liczba turystów spadnie, możemy tam zobaczyć powrót do niższych poziomów" - podkreślają twórcy raportu.
Wzrosty odnotowano nawet w Warszawie, Krakowie i Częstochowie, czyli na tych rynkach, które najmocniej ucierpiały w czasie pandemii. Trzeba jednak dodać, że wciąż jest tam taniej niż w lutym 2020 r. W Warszawie i Krakowie stawki są o 7 proc. niższe niż przed pandemią, a Częstochowie o 6 proc.
Stawki najmu Fot. Materiały prasowe
Na horyzoncie pojawia się jednak element, który może ograniczyć popyt na najem. Jak wskazują eksperci Expandera i Rentier.io, chodzi o program "Mieszkanie bez wkładu własnego". Brak konieczności posiadania wkładu własnego zdecydowanie przyspieszy moment, kiedy młodzi będą mogli kupić własne mieszkanie. To z kolei może spowodować spadek popytu na najem, gdyż o kilka lat skróci się czas najmowania lokalu.
Załóżmy, że ktoś posiada dochody i wydatki, które pozwalają maksymalnie przeznaczyć 1500 zł miesięcznie na spłatę raty kredytu. To jednak górny limit. Nasza przykładowa osoba chce natomiast zaciągnąć kredyt na mieszkanie z ratą 1000 zł, aby nawet w razie dużych podwyżek stóp procentowych nie mieć problemów ze spłatą. Biorąc pod uwagę kwotę raty i obecną wysokość oprocentowania kredytów hipotecznych, taka osoba może kupić mieszkanie o wartości 231 tys. zł. To jednak przy założeniu, że uzbiera przynajmniej 10 proc. wkładu własnego, czyli 23,1 tys. zł.
Odkładając co miesiąc 1500 zł miesięcznie, mogłaby zebrać wkład własny w ciągu 16 miesięcy. To byłoby jednak możliwe w przypadku braku dodatkowych kosztów życia, czyli np. w sytuacji mieszkania z rodzicami. Gdyby jednak taka osoba musiała płacić co miesiąc np. 1000 zł za najem mieszkania, to będzie w stanie okładać tylko 500 zł miesięcznie. W tym przypadku zebranie oszczędności na wkład własny potrwa niecałe 4 lata.
"Są to oczywiście tylko przykładowe wyliczenia, ale pokazują, jak wymóg posiadania wkładu własnego wydłuża czas, kiedy młodzi są zmuszeni do najmu. Program "Mieszkanie bez wkładu własnego" ma szansę znacząco ten czas skrócić, ale tylko dla tych, który spełnią jego wymagania" - czytamy.
Nie znamy jednak limitów cen, które będą decydowały o tym, czy na dane mieszkanie można otrzymać rządową gwarancję. Jeśli limity będą bardzo niskie, to niewiele osób będzie mogło uzyskać kredyt bez wkładu własnego i sytuacja na rynku najmu się nie zmieni.
Warto też dodać, że gwarancji wkładu własnego nie otrzymają tzw. single, czyli osoby, które nie są w związku małżeńskim i nie posiadają dzieci. Jeśli więc ktoś ma już dochody pozwalające zaciągnąć kredyt, ale nie znalazł jeszcze swojej "drugiej połówki", to wciąż przez kilka lat będzie zmuszony do najmowania mieszkania i odkładania na wkład.
Na koniec porównanie kosztów najmu i rat kredytów (przy 10 proc. wkładu własnego). Z punktu widzenia mieszkańca, najmowanie lokalu opłaca się tylko w Krakowie. Stawki najmu spadły tam bowiem tak bardzo, że roczny koszt jest tam o niemal 2 000 zł niższy niż suma rat kredytu (w przypadku lokalu 40 mkw.). W pozostałych 15 badanych przez nas miastach to rata jest niższa.
Przeprowadzka z najmowanego do własnego mieszkania najbardziej opłaca się w Katowicach i Łodzi. Roczna oszczędność z takiego ruchu przekracza tam 4 000 zł. "Średnio, we wszystkich badanych przez nas miastach, taka oszczędność wynosi 2 167 zł rocznie (w przypadku lokalu 40 mkw.)" - podają twórcy raportu.
Kredyt a najem Fot. Materiały prasowe