W Piramidzie Lenin patrzy na Nordenskiolda. Widok z drugiej strony to miasto duchów i komunistyczny skansen

Maria Mazurek
To miało być modelowe radzieckie miasto. A nawet z udogodnieniami większymi niż w kontynentalnym ZSRR, by wynagrodzić mieszkańcom niedogodności związane z życiem w warunkach arktycznych. Dziś Piramida to opustoszała osada, której historia i postapokaliptyczny wydawałoby się krajobraz przyciągają turystów.
Zobacz wideo Relacja z wyprawy na Spitsbergen. Zobacz, jak wygląda stacja badawcza UAM

Lenin z Piramidy ma wyjątkowo dobry widok. Z lekkiego wzniesienia może patrzeć ponad portowe wieże, żurawie, rozwalającą się nieczynną elektrownię i inne dawno umarłe budynki. Za tym cmentarzyskiem jest zatoka Nimerbukta, dalej kolejne odgałęzienie Billefjordu - Adolfbukta, a na jej końcu on - lodowiec Nordenskiolda. Ogromny, jeden z największych na Spitsbergenie, spływa (wciąż jeszcze) do wody szarościami, bielami i lodowcowym błękitem - najpiękniejszym kolorem na świecie.

Piramida, Spitsbergen, archipelag Svalbard. Opuszczone rosyjskie miasto, rynek z pomnikiem Lenina 'patrzącym' na lodowiec Nordenskiolda.Piramida, Spitsbergen, archipelag Svalbard. Opuszczone rosyjskie miasto, rynek z pomnikiem Lenina 'patrzącym' na lodowiec Nordenskiolda. Fot. Maria Mazurek

Lodowiec Nordenskiolda z bliska. Spitsbergen, archipelag Svalbard.Lodowiec Nordenskiolda z bliska. Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Lenin patrzy więc na Nordenskioldbreen. W swoim prawdziwym życiu człowiek z pomnika i podróżnik, którego imię nosi lodowiec, teoretycznie mogliby się spotkać, choć życiową drogę "zawodową" obrali nieco inną, a pierwszy z nich był o prawie 40 lat młodszy od drugiego.

Adolf Erik Nordenskiold był fińsko-szwedzkim naukowcem, geologiem i badaczem Arktyki. Pochodził z prominentnej rodziny naukowców. Urodził się w fińskich Helsinkach, wówczas części Imperium Rosyjskiego. Wykształcił się w geologii, matematyce, chemii i fizyce, razem z ojcem badał kopalnie żelaza i miedzi na Uralu. W życiorysie ma polityczny epizod - za poglądy przeciwne caratowi został zmuszony do opuszczenia Finlandii. Przeniósł się do Sztokholmu, jednak nie osiadł tam zupełnie - zaczął wybierać się na arktyczne wyprawy. Kilka razy był na m.in. na Spitsbergenie, a z czasu jego podróży na statku "Petunia" pochodzą nazwy okolicznych szczytów, odwołujące się do Egiptu, jak Sfikns, Mumia, Gizeh, Cheops i Faraon. Skojarzenia egipskie wzięły się z kształtów wierzchołków tych gór, charakterystycznie wymodelowanych dzięki ich budowie geologicznej. Takie skojarzenia dały też imię górze Piramida (Pyramiden), od której Szwedzi nazwali założoną przez siebie poniżej osadę. 

Szczyt góry Piramida (937 metrów nad poziomem morza, czyli nad poziomem miasta). Spitsbergen, archipelag Svalbard.Szczyt góry Piramida (937 metrów nad poziomem morza, czyli nad poziomem miasta). Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Piramida, widok na starą kopalnię i nad nią szczyt góry o tej samej nazwie (937 metrów nad poziomem morza, czyli nad poziomem miasta). Spitsbergen, archipelag Svalbard.Piramida, widok na starą kopalnię i nad nią szczyt góry o tej samej nazwie (937 metrów nad poziomem morza, czyli nad poziomem miasta). Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Nordenskiold zmarł w 1901 roku, zanim komukolwiek przyszło do głowy, by na dużą skalę szukać i wydobywać tutaj surowce (i kilka miesięcy przed tym, jak Władimir Iljicz Uljanow przyjął pseudonim Lenin i zanim rozpoczął swoją główną działalność rewolucyjną).

Piramida (Pyramiden) powstała w 1910 roku i założyli ją Szwedzi. Wtedy było już wiadomo, że wydobycie węgla może się tu opłacić - pierwszy transport surowca na sprzedaż ze Svalbardu ( do norweskiego Tromso) miał miejsce w 1899 roku. Wtedy archipelag był jeszcze ziemią niczyją. Każdy, kto miał pomysł i środki, mógł się tam zjawić i po prostu zająć interesujące go tereny lub zasoby. Panowały emocje podobne do tych przy gorączce złota w Ameryce. Wystarczyło przyjechać i wbić tabliczki oznaczające "swój" teren. W latach 1898-1920 zgłoszono tam ponad 100 roszczeń do ziemi, które łącznie składały się na powierzchnię większą od powierzchni lądu wysp Svalbardu. 

Pozostałości po nieczynnej kopalni w Longyearbyen, Spitsbergen, archipelag Svalbard.Spitsbergen. Na początku był tłuszcz. Potem węgiel. Dziś era surowców się kończy

W 1920 roku podpisano Traktat Svalbardzki, który wszedł w życie pięć lat później. Stanowił, że archipelag jest terytorium przynależnym Norwegii i obowiązuje na nim stanowione przez ten kraj prawo. Jednak każde z państw-sygnatariuszy ma dostęp do surowców i działalności naukowej na tym obszarze. W 1927 roku Piramidę wraz z prawami do wydobycia węgla od Szwedów kupili Sowieci. Od 1931 roku właścicielem jest Trust Arktikugol, państwowa firma zajmująca się, jak sama nazwa wskazuje, wydobyciem arktycznego węgla. Niewiele zdziałali przed II wojną światową. Działania zbrojne dotarły i tutaj (na przykład Longyearbyen zostało ostrzelane przez Niemców), więc mieszkańców Piramidy ewakuowano.

Po wojnie osadę odbudowano i rozbudowywano. Miało tu powstać modelowe osiedle radzieckie, którego mieszkańcy żyli wspólnie. Przydzielano im niewielkie mieszkania w blokach podzielonych na męskie, kobiece i przeznaczone dla rodzin (dziś ten "rodzinny" blok przejęła ogromna kolonia przeraźliwie skrzeczących mew).

Piramida, opuszczone rosyjskie miasto na Spitsbergenie. W środkowym z budynków mieści się obecnie hotel.Piramida, opuszczone rosyjskie miasto na Spitsbergenie. W środkowym z budynków mieści się obecnie hotel. Fot. Maria Mazurek

Piramida, opuszczone rosyjskie miasto na Spitsbergenie. W dawnym budynku mieszkalnym zagnieździła się ogromna kolonia mew.Piramida, opuszczone rosyjskie miasto na Spitsbergenie. W dawnym budynku mieszkalnym zagnieździła się ogromna kolonia mew. Fot. Maria Mazurek

Pracowali przy wydobyciu węgla lub zapewnieniu niezbędnej infrastruktury i usług dla mieszkańców osady. Po pracy jedli obiad w zbiorowej kantynie, mogli korzystać z rozrywek w domu kultury, sali koncertowej, bibliotece, hali sportowej, a nawet z wybudowanego na kilka lat przed ostatecznym wysiedleniem basenu. Dzieci chodziły do przedszkola i szkoły. W Piramidzie była elektrownia, warsztaty, szklarnie, hodowano tu krowy i świnie. Mieszkańcy nie płacili za nic gotówką - obieg pieniężny istniał tylko w hotelu i dotyczył przybywających z zewnątrz, z dolarami.

Piramida, opuszczone rosyjskie miasto 'kopalniane' na Spitsbergenie. Główna ulica miasta i odnowione baraki mieszkalne górników.Piramida, opuszczone rosyjskie miasto 'kopalniane' na Spitsbergenie. Główna ulica miasta i odnowione baraki mieszkalne górników. Fot. Maria Mazurek

Basen w opuszczonej rosyjskiej osadzie Piramida. Spitsbergen, archipelag Svalbard.Basen w opuszczonej rosyjskiej osadzie Piramida. Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

To miało być modelowe radzieckie miasto z życiem na wysokim poziomie, wizytówka ZSRR. Ten rozmach, mimo zniszczeń, widać nawet dziś. Duże wrażenie zrobiła na mnie szczególnie kantyna, wyglądająca niemal jak sala balowa, i centrum kultury, w którym można znaleźć nawet studia muzyczne.

Dom kultury w opuszczonej rosyjskiej osadzie Piramida. Spitsbergen, archipelag Svalbard.Dom kultury w opuszczonej rosyjskiej osadzie Piramida. Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Studio muzyczne w domu kultury w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, archipelag Svalbard.Studio muzyczne w domu kultury w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Dom kultury w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, Svalbard.Dom kultury w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Wydawać się mogło, że Piramida jest samowystarczalna, jednak wiele niezbędnych produktów, w tym żywnościowych, przypływało tutaj statkami z lądu. Mieszkańcy mieli swoje mięso, ale zwierzęta w oborach i chlewniach trzeba było przecież czymś karmić. W szklarniach nie można było uprawiać zbyt wielu roślin, i choć dawały ogórki czy sałatę, to jednak opowieści o arbuzach i brzoskwiniach można uznać za mit - jak podkreślał oprowadzający nas po osadzie przewodnik. Także ziemia pod biegnące wzdłuż reprezentacyjnej (niegdyś), głównej ulicy miasta, była sprowadzona z kontynentu, wraz z trawą. 

Kantyna w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, archipelag Svalbard.Kantyna w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Kantyna w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, archipelag Svalbard.Kantyna w Piramidzie, opuszczonej rosyjskiej osadzie górniczej. Spitsbergen, archipelag Svalbard. Fot. Maria Mazurek

Piramida miała dawać dochody pochodzące z węgla, ale zapewne nigdy nie było to przedsięwzięcie specjalnie opłacalne. Surowiec był dość niskiej jakości, a jego wydobycie trudne, nie pomagały surowe arktyczne warunki. Co ciekawe, złoża węgla na Spitsbergenie w większości położone są dość wysoko i by się do nich dostać, trzeba było kopać wejścia i tunele w zboczach wzgórz. Radzieccy decydenci przez lata byli bardzo uparci. Budowali drogi prowadzące wzdłuż masywu góry Piramida, którymi jeździły ciężarówki załadowane urobkiem. Do dziś istnieją fragmenty tych dróg, w wielu miejscach częściowo lub zupełnie zniszczone przez mróz, osunięcia rozmarzającej ziemi, zasypane lawinami głazów i zalane potokami spływającymi ze zboczy. Po Rosjanach zostały tu też wszędzie fragmenty kabli, metalowych bramek wskazujących niegdyś kierowcom trasę, słupków, beczek i innych niezidentyfikowanych przedmiotów, wszystkich skorodowanych do podstawowego tu o tej porze roku koloru rdzawobrązowego.

Zatoka Petunii, Spitsbergen, Svalbard. Pozostałości po okresie, kiedy Rosjanie poszukiwali tu surowców i je wydobywali.Zatoka Petunii, Spitsbergen, Svalbard. Pozostałości po okresie, kiedy Rosjanie poszukiwali tu surowców i je wydobywali. Fot. Maria Mazurek

Zatoka Petunii, Spitsbergen, Svalbard. Pozostałości po okresie, kiedy Rosjanie poszukiwali tu surowców i je wydobywali.Zatoka Petunii, Spitsbergen, Svalbard. Pozostałości po okresie, kiedy Rosjanie poszukiwali tu surowców i je wydobywali. Fot. Maria Mazurek

W latach 90., bardzo trudnych ekonomicznie dla Rosji, Piramida coraz bardziej ciążyła w centralnym budżecie. W połowie dekady osadę opuściły dzieci i liczba mieszkańców mocno spadła. Ograniczano wydobycie, wyjeżdżali kolejni górnicy. Los miejscowości był już zapewne przypieczętowany, kiedy w 1996 roku doszło do największej tu katastrofy. Samolot, wiozący z wakacji pracujących w Piramidzie i innej rosyjskiej kopalnianej osadzie, Barensburgu, rozbił się na zboczu góry Advent, w pobliżu lotniska w Longyearbyen. Zginęło 141 osób. Dwa lata później wydobyto symboliczny ostatni wagonik węgla, ewakuowano ostatnich mieszkańców i Piramida opustoszała.

Piramida, pomnik z ostatnim wagonikiem wydobytego tu węgla.Piramida, pomnik z ostatnim wagonikiem wydobytego tu węgla. Fot. Maria Mazurek

Miasteczko i wszystko, co w nim pozostawiono, rozpadało się. Przyciągało też szabrowników, którzy przeszukiwali mieszkania i czyścili je z pozostawionych w pośpiechu przedmiotów. Niszczały maszyny i instalacje. Po kilku latach Rosjanie wrócili, by zaprowadzić choć trochę porządku w panującym tu chaosie. Także dlatego, że miasto duchów zaczynało się stawać swoistą atrakcją turystyczną. Wyremontowano dawne baraki górnicze - teraz mieszkają w nich zatrudnieni do obsługi (głównie turystycznej) osady. Udało się też przywrócić działalność hotelu (nie bez problemów, Norwegowie, do których należy archipelag, stawiali Rosjanom trudne warunki, co przez kilka lat opóźniało rozpoczęcie działalności). Jest otwarty dla chętnych, podobnie jak hotelowa restauracja, w której można zjeść (karmi naprawdę bardzo smacznie, ceny norweskie). Nie ma tam za to internetu, a i o zasięg telefonii komórkowej jest bardzo trudno.

Do Piramidy przybijają codziennie statki wycieczkowe z turystami i mniejsze łodzie z Londyearbyen. Teraz, w czasie pandemii już tylko jeden dziennie w cztery dni w tygodniu, ale wcześniej osadę zwiedzało w sezonie nawet kilka tysięcy ludzi dziennie. Można to robić bez przewodnika - wtedy trzeba pamiętać o ochronie przed niedźwiedziami oraz o tym, że samodzielnie nie można wejść do żadnego budynku. Kopalnia jest zamknięta dla zwiedzających, choć można wspiąć się do poziomu dawnego wejścia do niej - i tam ponoć czasem udaje się złapać zasięg komórkowy.

Spitsbergen, archipelag Svalbard. Widok na Longyearbyen z PlatabergetNajszybciej ocieplające się miasto świata leży w Arktyce. Wciąż wydobywa węgiel

Chętnych do oglądania sowieckiego skansenu nie brakuje, co niektórych tutaj nawet martwi. Jak stwierdził nasz przewodnik, niektórzy z jego kolegów obawiają się, że przy zwiększonym ruchu turystycznym osada straci swój klimat. 

Piramidę zwiedziłam podczas wyjazdu na Spitsbergen, w którym uczestniczyłam jako obserwator XXVI wyprawy polarnej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dzięki władzom uczelni, dziekanowi Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM Grzegorzowi Rachlewiczowi i uczestnikom wyprawy (okrojonej mocno przez pandemię): Krzysztofowi Rymerowi, Jakubowi Małeckiemu i Sebastianowi Kendzierskiemu, Gazeta.pl mogła pokazać czytelnikom, jak naukowcy prowadzą badania na dalekiej północy. Relację z wyprawy można było śledzić na bieżąco dzięki krótkim informacjom przekazywanym przez telefon satelitarny. Wszystkie materiały, także wideo, można zobaczyć pod tym linkiem. Wyjazd był częścią wspólnego projektu UAM i Gazeta.pl pod nazwą "Klimat z bliska", w ramach którego naukowcy prezentują czytelnikom swoje badania i obserwacje dotyczące zmian klimatu. 

Więcej o: