Ministerstwo Pracy zapowiada uregulowanie kwestii pracy zdalnej. Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i polityki społecznej, w rozmowie z portalem Interia stwierdził, że oparcie w przepisach zyskają zarówno ci, którym na zdalnym świadczeniu pracy zależy, jak i ci, którzy takiej formy zatrudnienia nie chcą.
- Praca zdalna w niektórych sytuacjach jest trudna do akceptowania, stąd wprowadzamy taką regulację, że pracownik będzie miał prawo odmówić, choć będzie musiał umotywować dlaczego się nie zgadza i jaka jest przyczyna tego, że nie chce podjąć pracy zdalnej - stwierdził Szwed.
Jak wyjaśnia, w tej sytuacji pracownik będzie oświadczał, że warunki pozwalają na wykonywanie pracy zgodnych z warunkami BHP, a pracodawca ma zapewnić sprzęt.
Będą jednak i sytuacje zgoła odwrotne. - Dajemy też taką możliwość, że np. w przypadku matki wychowującej dziecko do czwartego roku życia, pracodawca nie będzie mógł odmówić pracy zdalnej jeśli będzie taki wniosek - zapowiada Stanisław Szwed.
Stanisław Szwed stwierdził też, że kwestia zmian w kodeksie pracy jest przedmiotem analiz Rady Dialogu Społecznego, którego przez ostatni rok szefem był Jarosław Gowin, były już minister rozwoju.
- Okres, w którym premier Gowin kierował RDS, nie był zbyt dobry. Była zapowiedź umowy społecznej, ale nic z tego nie wyszło. Z kolei temat uregulowania pracy zdalnej zaczynałem ja, jeszcze w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej. Dziś jesteśmy na etapie, że ten projekt jest przed posiedzeniem Komitetu Stałego Rady Ministrów i mam nadzieję, że do końca roku zostanie przyjęty - stwierdził Szwed.
Z analizy firmy Antal oraz Cushman & Wakefield wynika, że nie wszyscy chcą wracać do biur po pandemii. Niemal 40 proc. milenialsów (tj. urodzonych w latach 1984-1994) chciałoby na stałe pracować z domu. W pokoleniu Z, urodzonym po 1995 roku, zadeklarowało to już tylko 27 proc. badanych. Najmniej chętni do pozostania w domu są pracownicy z pokolenia X, urodzonego do 1983 roku. Cały tydzień w domu chciałoby zostać tylko 20 proc. z nich.