Czeski dziennikarz wyproszony z lokalu w Bogatyni. "Powtórzyła, że nie zjem, bo jestem Czechem"

Po karze jaką TSUE nałożył na Polskę w związku z dalszym funkcjonowaniem kopalni Turów, stosunki polsko-czeskie stają się coraz bardziej napięte. W Bogatyni, miejscowości, w której znajduje się zakład, na lokalach gastronomicznych zaczynają pojawiać się informacje o restrykcjach wobec Czechów. Jeden z tamtejszych dziennikarzy postanowił sprawdzić te doniesienia i został wyproszony.
Zobacz wideo Jędrasik: Sprawa Turowa to katastrofa dyplomatyczna i środowiskowa

Jak pisaliśmy niedawno, w Bogatyni obawiają się zamknięcia zakładu, który daje pracę sporej części mieszkańców miasta i okolicy. Na drzwiach jednego z bogatyńskich pubów pojawiła się kartka z wizerunkiem bohatera popularnej czeskiej kreskówki, Krecika, z napisem "Czechów nie obsługujemy". Teraz Wirtualna Polska skontaktowała się z czeskim dziennikarzem, który został wyproszony z baru w polskiej miejscowości.

Kopalnia TurówSprawa Turowa. PiS czeka, aż premier Czech "wyszaleje się" w kampanii

"Czechów nie obsługujemy". Dziennikarz wyproszony z lokalu w Bogatyni

Filip Harzer, czeski dziennikarz zajmujący się polską tematyką, opublikował na swoim Twitterze post, w którym napisał, że chciał w Bogatyni zjeść placki ziemniaczane. "Nie zjadłem, bo jestem Czechem" - dodał. W rozmowie z WP dziennikarz przyznał, że udał się do miejscowości, by sprawdzić pogłoski na temat ponownego pojawienia się w lokalach gastronomicznych informacji z ostrzeżeniem o nieobsługiwaniu Czechów. Podobne miały bowiem pojawiać się także wiosną.

Harzer udał się do restauracji i zamówił jedzenie. Mimo że dziennikarz posługiwał się językiem polskim, obsługująca go kobieta musiała rozpoznać akcent, ponieważ zapytała, czy nie widział tabliczki. Harzer podkreślił jednak, że nie była ona niegrzeczna, choć nie była także miła, a sama decyzja należała do szefa lokalu. - Powtórzyła, że nie zjem, bo jestem Czechem. Wtedy wyszedłem - powiedział i dodał, że nie obraziła go ta sytuacja, bo "taka jest jego praca" i zresztą właśnie po to do lokalu się udał. - To przykra sprawa, bo pojawia się problem nacjonalizmu, którego z czeskiej strony nie ma. Przecież tu nie chodzi o żadną wojnę polsko-czeską, a o to, że mieszkańcy przygranicznych gmin mają problemy z wodą przez działanie kopalni Turów - podkreślił. 

Premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowejMorawiecki do Czechów ws. Turowa: Nasza skłonność do porozumienia spadnie

Polsko-czeski spór o Turów

Na początku tego roku Czesi złożyli pozew do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w związku z działalnością odkrywkowej kopalni węgla brunatnego Turów, która znajduje się przy granicy z państwem. Zarzuty dotyczyły niszczenia zasobów wodnych Czechów. Komisja Europejska wydała opinię, w której zarzuciła Polsce, że sposób wydania koncesji na dalszą działalność kopalni jest niezgodny z prawem - narusza "dyrektywę w sprawie oceny skutków wywieranych przez środowisko".

W związku z utrzymaniem wydobycia w kopalni 20 września TSUE nałożył na Polskę karę pieniężną w wysokości 500 tys. euro za każdy kolejny dzień działalności zakładu. Niezadowolenie Polaków w związku z tą decyzją widoczne jest zwłaszcza w Bogatyni, czyli mieście, na którego terenie znajduje się kopalnia.

Więcej o: