Z Chin płyną niepokojące sygnały. Są pierwsze skutki kryzysu energetycznego

Aktywność chińskiego przemysłu jest teraz w momencie, w którym była w szczycie pandemicznego strachu półtora roku temu. Tym razem jej powodem jest między innymi - paradoksalnie - wychodzenie z tamtego kryzysu. I składa się na kryzys energetyczny rozlewający się w drugiej największej gospodarce świata.

To, w jakim stanie jest gospodarka, można mierzyć za pomocą różnych wskaźników. Mamy twarde, oficjalne dane podsumowujące jakiś okres - na przykład dynamikę PKB, cen czy produkcji przemysłowej lub bezrobocie. Są też badania, które odzwierciedlają bardziej nastroje uczestników tej gospodarki. Takim wskaźnikiem jest na przykład PMI. Podczas jego tworzenia przedstawiciele firm odpowiadają na pytania, które składają się na obraz ich odbioru sytuacji - wiadomo, czego firmy się boją lub na co liczą. Można wyciągać wnioski co do ich zachowań, tego, czy będą inwestować lub czy przygotowują się do trudniejszego dla swojej działalności czasu. Jest tak zwanym wskaźnikiem wyprzedzającym koniunktury. 

Chiny. Aktywność w przemyśle zaskakująco spadła 

PMI to indeks menedżerów do spraw logistyki, czyli osób na stanowiskach kierowniczych odpowiadających m.in. za zakupy w firmach. Jeśli PMI rośnie powyżej poziomu 50 pkt, to znaczy, że aktywność w danym sektorze gospodarki (przemyśle lub usługach) także się zwiększa. Na świecie badaniem PMI zajmuje się Markit Group, ale w Chiny wyliczają też "swój" PMI.

I ten oficjalny, chiński PMI dla przemysłu za wrzesień niespodziewanie spadł poniżej progu 50 pkt. (z 50,1), do 49,6 pkt - to znaczy, że spadła aktywność przemysłowa chińskich przedsiębiorstw. Ostatni raz wskaźnik był po stronie spowolnienia w sektorze przemysłu w lutym 2020 roku, czyli w momencie, gdy Chiny niemal stanęły, zmagając się z pierwszą na świecie falą zakażeń koronawirusem i zamkniętą istotną częścią gospodarki. 

W Chinach pewne spowolnienie widać już od kilku miesięcy. Z jednej strony to nie dziwi - jako pierwsze doświadczyły koronawirusowego spowolnienia i jako pierwsze z niego odbiły. Do tego dołożyły się jednak kolejne fale pandemii, wiążące się ze stanowczą reakcją władz, wprowadzających ograniczenia. Tak było latem tego roku, jednak wraz z uspokojeniem sytuacji pandemicznej, także sytuacja gospodarcza wracała powoli do normy. 

Kryzys energetyczny nie ustępuje 

Tym razem pogorszenie nastrojów ma inne przyczyny. Przede wszystkim, dotyczy (jak na razie) przemysłu. Sektor usługowy radzi sobie dobrze, oficjalny PMI dla usług wzrósł do 53,2 pkt z sierpniowych 47,5 pkt. W przemysł uderzyło kilka czynników. Rosną koszty surowców, silnie zwiększył się popyt na chińskie produkty i towary, co zapycha "wąskie gardła" produkcji, a do tego utrzymują się zakłócenia w łańcuchach dostaw. A na dokładkę ostatnio nasiliły się (widoczne już latem) problemy w chińskiej energetyce. Ceny węgla wzrosły do rekordowych poziomów (wręcz go brakuje, także z powodu osłabienia relacji z Australią - dużym eksporterem surowca), w części kraju wprowadzono nawet racjonowanie energii elektrycznej - najpierw dla dużych zakładów przemysłowych, potem także dla domów. 

Chiny to największy globalny konsument węgla, ma jednak ambitny plan klimatyczny, by od niego (bardzo powoli) odchodzić. Przywódca kraju XIi Jinping w zeszłym roku ogłosił, że do połowy tego stulecia Chiny staną się państwem neutralnym węglowo, a szczyt emisji ma zostać osiągnięty do końca tej dekady. To kluczowe dla globalnej walki o zahamowanie tempa zmian klimatycznych - Chiny to także największy światowy emitent dwutlenku węgla, wyprzedzający pozostałych pod tym względem o kilka długości. 

Agencja Reutera przypomniała dziś twitterowy wpis przedstawiciela Greenpeace'a na Chiny. Li Shuo w poniedziałek napisał, że niedobory energii elektrycznej będą miały ogromne konsekwencje gospodarcze i polityczne. "Ale postawmy sprawę jasno, główną przyczyną są wysokie ceny węgla, a NIE polityka klimatyczna" - podkreślił. 

Konsekwencje gospodarcze widzą także ekonomiści. Instytucje finansowe tną swoje oczekiwania dotyczące wzrostu gospodarczego Chin. A spowolnienie w drugiej największej gospodarce świata nie pozostanie bez wpływu na inne państwa. Zresztą, gdzie indziej problemy są podobne, rosną koszty, rośnie inflacja konsumentów, podaż nie nadąża z popytem (w Europie mocno odczuwa to na przykład motoryzacja, pozbawiona półprzewodników), a handel trapią zatory w globalnym transporcie. Coraz większą karierę robi hasło "stagflacja", czyli mieszanką osłabienia gospodarczego połączonego z wysoką inflacją. 

Dla porządku dodajmy jeszcze, że PMI dla chińskiego przemysłu wyliczany przez IHS Markit, wygląda nieco lepiej. Wynosi 50 pkt (wzrósł z 49,2 pkt), czyli stoi bez ruchu, na granicy oddzielającej spowolnienie od rozwoju. 

Zobacz wideo Czy przejście na OZE jest dla nas opłacalne?
Więcej o: