Początek nowego tygodnia ropa naftowa przywitała solidnymi wzrostami notowań. Ta amerykańska typu WTI w poniedziałek drożała nawet o 2,7 proc., do 77,96 dolara za baryłkę, rosnąc do poziomu najwyższego od siedmiu lat.
Notowania ropy naftowej WTI Investing.com
Ropa typu Brent (europejska), która jest międzynarodowym benchmarkiem, czyli punktem odniesienia, przebiła wyraźnie poziom 80 dolarów za baryłkę (81,62 dol.), najwyżej od 2018 roku, a jej notowania rosły o 3 proc.
Notowania ropy Brent Investing.com
Ropa naftowa drożeje od tygodni. Powodem jest gwałtowny wzrost popytu na surowiec, związany z popandemicznym odbiciem gospodarczym. Chętnych jest na coraz więcej ropy, a jej produkcja nie rośnie w tak samo szybkim tempie. Skutkuje to wzrostem cen.
Ten sam mechanizm widać też zresztą ostatnio także w przypadku innych towarów. Rośnie zapotrzebowanie na węgiel i gaz ziemny, przewyższa już nawet to sprzed pandemii koronawirusa. Gwałtowny wzrost cen gazu (nawet o kilkaset procent) sprawia, że tam, gdzie jest to możliwe, świat przerzuca się z gazu na ropę - i to także podbija jej ceny.
To wszystko powoduje gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej, nie tylko dla wielkiego przemysłu, ale też dla gospodarstw domowych. Władze różnych państw decydują się na nadzwyczajne kroki, które miałyby ograniczyć uderzenie podwyżek w konsumentów.
Ceny energii to nie jedyna składowa inflacji, która w ostatnim czasie dynamicznie rośnie. Rosną też obawy, że świat po koronakryzysie i późniejszym silnym odbiciu czeka stagflacja - czyli gospodarcza stagnacja połączona z wysoką inflacją.
Grupa OPEC+, czyli kartel państw eksportujących ropę naftową wraz z Rosją, już w lipcu zdecydowała zwiększyć dzienne wydobycie o 400 tysięcy baryłek każdego miesiąca (do lipca 2022 roku). Pojawiły się jednak wezwania (w tym z USA czy Indii, jak przypomina Agencja Reutera), by, w obliczu rosnących cen, produkcję jeszcze bardziej zwiększyć. Na poniedziałkowym spotkaniu OPEC+ postanowiono jednak trzymać się lipcowego planu. I to właśnie przyczyna poniedziałkowej zwyżki notowań.
To, co dzieje się na rynkach finansowych, przekłada się również na wydatki konsumentów. I pośrednio (ceny różnych towarów drożeją wraz z drożejącą ropą naftową, m.in. z powodu wyższych kosztów transportu), i bezpośrednio. Od wielu tygodni obserwujemy coraz droższe paliwo na polskich stacjach. W minionym tygodniu średnia cena benzyny 98 sięgnęła poziomu 6 zł za litr, choć to diesel i autogaz drożały najmocniej (o odpowiednio 9 i 11 groszy na litrze czyli do 5,73 zł/l i 2,96 zł/l). Eksperci już kilka dni temu, jeszcze przed informacjami od OPEC, spodziewali się dalszych podwyżek.
"Nie unikniemy w najbliższym czasie dalszych zmian cen paliw na stacjach w górę. O ile na dużej części stacji sprzedaje się paliwo z nowych i droższych dostaw, to na część stacji nowe dostawy dopiero trafią i tu niestety możemy zaobserwować skokowy nawet kilkunastogroszowy wzrost cen paliw. Średnio w przyszłym tygodniu ceny paliw na stacjach mogą wzrosnąć od 5 do 10 groszy na litrze. O ile w poprzednim tygodniu na rynku hurtowym notowaliśmy wzrosty cen diesla przy względnie stabilnych cenach benzyny, to w tym tygodniu już w przypadku obu paliw mamy wzrosty cen hurtowych o 18 - 19 groszy na litrze netto. To pokazuje, że wciąż pozostaje miejsce do wzrostu cen paliw na stacjach" - pisali analitycy BM Reflex w swoim tygodniowym raporcie z minionego piątku.