Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Konflikt o praworządność jak na razie kosztuje Polskę niepewność dotyczącą pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Jak na razie wypłata 58 mld euro - 266 mld zł - została wstrzymana. Zarówno premier Mateusz Morawiecki jak i inni politycy PiS przekonują, że w sumie nie dzieje się nic dramatycznego, bo Polska pieniądze, które chce nam pożyczyć Unia, pożyczyć może sama, na rynku. Szef rządu pomija fakt, że spora część powyższej kwoty to bezzwrotna dotacja. A część, która jest pożyczką, oprocentowana jest niezwykle korzystnie, jeśli więc sami pożyczymy, to drożej.
Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula w rozmowie z "Rzeczpospolitą" ocenia, że środki z UE są Polsce niezbędne. - Prawda jest jednak taka, że te pieniądze są nam dramatycznie potrzebne, by odbudować poziom inwestycji, których stopa jest najniższa od 30 lat. Jeśli tego nie zrobimy, już za dwa–trzy lata będziemy mieli fatalną strukturę gospodarki, opartą o konsumpcję - stwierdza.
Michał Gwizda, partner w Crido, również podkreśla znaczenie unijnych pieniędzy. - Polska gospodarka bez funduszy UE na pewno przeżyje, ale nie jestem przekonany, czy sobie poradzi. Chyba że chcemy pozostać krajem montownią, na niższym poziomie rozwoju i europejskim marginesie, patrząc, jak inne kraje oddalają się od nas coraz bardziej pod względem zamożności czy konkurencyjności gospodarki - ocenia.
Jakub Sawulski, główny ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego podkreśla, że unijny Fundusz Odbudowy przeznaczony jest na najbardziej potrzebne inwestycje. - Dotychczas z pomocą funduszy z UE udało się nam w dużej mierze nadrobić zaległości w zakresie podstawowej infrastruktury, np. drogowej, wodno-kanalizacyjnej czy ochrony środowiska - dodaje.
Falę wypowiedzi na temat unijnych pieniędzy rozpoczął Adam Glapiński, szef NBP. - My bez środków zagranicznych jesteśmy w stanie dokonać rozbudowy energetyki jądrowej, my bez środków unijnych, którymi teraz się nas szantażuje, jesteśmy w stanie sobie doskonale zapewnić ten dynamiczny rozwój. Tym bardziej że duża część tych środków to jest pożyczka - stwierdził w kontekście KPO.
Tę wypowiedź kilka dni później skomentował poseł PiS Marek Suski. Na antenie Polsat News zapytano go, czy "jesteśmy przygotowani na to, żeby nie dostawać środków unijnych". - Na pewno bez takich środków jesteśmy w stanie sobie poradzić - zapewnił. Jak ocenił jeśli wziąć pod uwagę wysokość składki, jaką wpłacamy i środki, jakie otrzymujemy z Unii, to różnica "to niewielka kwota w naszym budżecie". - To jest ze dwa procent - wyliczył Marek Suski.
Polityk podkreślił, że Polska nie zamierza rezygnować z pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. - Oczywiście, że chcemy [te pieniądze - red.]. I w żadnym razie nie ma podstaw, żebyśmy ich nie mieli dostać - stwierdził.
Premier Mateusz Morawiecki również sugerował, że pieniądze unijne nie są dla Polski aż tak istotne. Jako przykład podał drogi. Stwierdził, że nowym wariancie krajowego programu budowy dróg i autostrad, wartego 300 mld zł, 80 proc. środków pochodzi z budżetu państwa. - Nasz rozwój jest coraz bardziej oparty o wewnętrzne czynniki - stwierdził cytowany przez "Rzeczpospolitą".
Szef polskiego rządu we wtorek będzie przemawiał w Parlamencie Europejskiej. W przeddzień debaty, która ma m.in. dotyczyć Polski, wysłał do europejskich przywódców list. Zapewnił w nim, że Polska pozostaje lojalnym członkiem Unii jako organizacji opartej na traktatach. Zaznaczył jednocześnie, że przyszłości Wspólnoty zagraża - jego zdaniem - zjawisko przeobrażania się Unii w "w podmiot, który miałby przestać stanowić sojusz wolnych, równych i suwerennych państw".