"Kolejny silny spadek zatrudnienia". Nowe dane GUS, ekonomiści piszą o zwolnieniach po wygaśnięciu tarcz

Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło we wrześniu br. 5 841,16 zł - poinformował we wtorek Główny Urząd Statystyczny. To o 8,7 proc. więcej niż rok temu, a także o 2,8 pp. więcej niż inflacja w tym okresie. Z kolei przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw urosło wprawdzie w stosunku do września 2020 r. o 0,6 proc., ale ekonomiści zwracają uwagę, że w ostatnich miesiącach mamy do czynienia ze spadkami.
Zobacz wideo Rynek pracy po pandemii. Silna pozycja pracowników. "Nikt się tego nie spodziewał"

Wynagrodzenia i zatrudnienie w górę rok do roku

Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (tj. w firmach zatrudniających minimum 10 osób) wyniosło we wrześniu dokładnie 5841,16 zł - poinformował we wtorek Główny Urząd Statystyczny. To kwota o 8,7 proc. wyższa niż rok temu. Można więc powiedzieć, że płace (przynajmniej w sektorze przedsiębiorstw) przeciętnie rzecz ujmując, wciąż rosną szybciej niż ceny. Inflacja we wrześniu wyniosła 5,9 proc.

Z drugiej strony, osoby chcące wykazać, że pensje nie nadążają już za inflacją, też znalazłyby w danych coś dla siebie. Mogłyby np. zwrócić uwagę, że z danych GUS wynika, iż w stosunku do sierpnia czy lipca przeciętne wynagrodzenie w zasadzie stoi w miejscu (spadło kolejno o ok. 2 i 8 zł), a tymczasem ceny rosną (we wrześniu były o 0,7 proc. wyższe niż w sierpniu i ok. 1 proc. wyższe niż w lipcu). 

We wtorek GUS podał też przeciętny poziom zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu br. Wyniósł on dokładnie 6 mln 347,2 tys. osób. I znów - rok do roku mamy do czynienia ze wzrostem zatrudnienia o ok. 0,6 proc. Ale ekonomiści zauważają też spadek tej liczby w ostatnich miesiącach.

Wawel. Protest w miesięcznice pogrzebu Marii i Lecha Kaczyńskich "Oni umierają na granicy". Kaczyński przyjechał na Wawel. Napotkał protest

Zatrudnienie w ostatnich miesiącach spada. Dlaczego?

Jak zwracają uwagę ekonomiści mBanku, do poziomu zatrudnia sprzed pandemii, brakuje obecnie dokładnie 100 tys. etatów. Analitycy banku Pekao wskazują z kolei, że delikatnie spadający w ostatnich miesiącach poziom zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw może być efektem ograniczeń podażowych wymuszających przestoje w firmach. Słowem - brakuje surowców czy półproduktów i fabryki nie mogą produkować tyle, na ile mają zasobów.

Jeśli chodzi o płace, to eksperci mBanku zwracają uwagę, że w ujęciu rok do roku wciąż mamy do czynienia z realnym wzrostem wynagrodzeń (czyli pensje rosną szybciej niż ceny), ale jednak coraz niższym. Z kolei ekonomiści Pekao wskazują, że dynamika wzrostu płac jest już i tak powyżej trendu sprzed pandemii.

O "kolejnym silnym spadku zatrudnienia" piszą ekonomiści Credit Agricole. 

W ujęciu miesięcznym zatrudnienie zmniejszyło się we wrześniu o 4,8 tys. osób wobec spadku o 9,7 tys. w sierpniu. Choć spadek zatrudnienia we wrześniu nie jest zjawiskiem nietypowym, jego skala była najwyższa od 2012 r. Zgodnie z komunikatem GUS, wynikał on m.in. z zakończenia i nie przedłużania umów terminowych, rozwiązywania umów o pracę (niekiedy z powodu COVID-19), sezonowości zatrudnienia, a także pobierania przez pracowników zasiłków chorobowych

- piszą w swoim komentarzu.

Wciąż wysoki popyt na pracę

Także ekonomiści ING Banku Śląskiego zwracają uwagę, że w części firm trwają selektywne zwolnienia po wygaśnięciu tarcz antykryzysowych. Wskazują jednak, że ogólnie popyt na pracę pozostaje w Polsce wysoki.

W podobnym tonie wypowiada się Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Według niego, na wrześniowe dane o zatrudnieniu wpłynęły głównie efekty statystyczne, a przedsiębiorstwa wciąż zgłaszają wysoki popyt na pracowników. Zauważa, że liczba ofert pracy powróciła do poziomów sprzed pandemii. 

Rybacki przekonuje też, że w nadchodzących kwartałach większym kłopotem firm z powrotem będzie raczej brak rąk do pracy niż brak pracy dla zatrudnionych osób. - W przyszłym roku ponownie dadzą o sobie znać problemy niedoboru pracowników - uważa ekspert.

Dane GUS wskazują, że od kwietnia 2020 odsetek osób długotrwale niepracujących w relacji do bezrobotnych wzrósł z 45 do 55 proc. - także do poziomów sprzed pandemii. Oznacza to, że coraz mocniej kurczy się pula łatwo dostępnych pracowników. Polskie przedsiębiorstwa będą coraz częściej musiały aktywizować pracowników 50 proc.

- komentuje Rybacki. Ekspert PIE wskazuje, że konsekwencją niedoboru pracowników jest wysoki wzrost wynagrodzeń, a ostatnie badania NBP wskazywały, że w drugim kwartale br. aż 63 proc. firm raportowało wyższe żądania płacowe ze strony pracowników. - Dynamika wzrostu wynagrodzeń pozostanie wysoka w kolejnych kwartałach - konstatuje Rybacki.

Wywiady Sroczyńskiego Z inflacją da się żyć? "Kuracja byłaby dobra dla banków i fatalna dla zwykłych ludzi"

Więcej o: