Duży spadek emigrantów z Polski. Ale to nie tak, że Polacy z całego świata masowo wracają [WYKRES DNIA]

Liczba emigrantów z Polski na pobyt czasowy wyniosła na koniec 2020 r. ok. 2 mln 239 tys. osób - wynika z szacunków GUS. To najmniej od 2013 r. Dane te oznaczają spadek aż o 176 tys. w porównaniu z 2019 r. i o ponad 300 tys. w zestawieniu z 2017 r. W przygniatającej większości zmiany te wynikają z mniejszej liczby Polaków na Wyspach.
Zobacz wideo Fiałek: Po pandemii wielu medyków wyemigruje. To będzie tragedia większa niż COVID-19

2 mln 239 tys. osób - tylu Polaków, według szacunku GUS, przebywało na koniec 2020 r. na emigracji (na pobyt czasowy). Od 2017 r. mamy do czynienia ze spadkiem tej liczby, łącznie o ok. 300 tys., w tym aż o 176 tys. w samym 2020 r.

Co oznaczają te liczby? Po pierwsze, są to dane dotyczące pobytu czasowego, tj. powyżej trzech miesięcy, ale jednocześnie bez osób, które uregulowały prawnie stały pobyt za granicą. W tych danych nie jest ujęty ani kuzyn, który wyjechał w wakacje na dwa miesiące do Niemiec na saksy, ani kuzynka, która mieszka w polskim Zgorzelcu, ale pracuje w niemieckim Goerlitz (czyli jest tzw. pracownicą transgraniczną). Nie ma w danych GUS także ciotki, która od 25 lat mieszka w Ameryce i ma już tamtejszy paszport. Znajdziemy w nich natomiast brata, który wprawdzie od 10 lat mieszka w Niemczech, ale formalnie nie dokonał wymeldowania z pobytu stałego w Polsce. 

Po drugie, sam GUS w dość obszernym komentarzu do danych wskazuje, że prezentowane dane nie powinny być traktowane jako "twarde", a jedynie przybliżone, i pokazują "przede wszystkim trend oraz kierunki wyjazdów Polaków. "Szacunek jest utrudniony ze względu na różne systemy ewidencjonowania przepływów migracyjnych funkcjonujące w poszczególnych krajach oraz różną dostępność danych o migracjach" - tłumaczy GUS. 

Potwierdza to w rozmowie z Gazeta.pl Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wskazuje on, że statystyki są szczególnie trudne do czytania w kontekście Polaków w krajach Unii Europejskiej. Nie ma tu bowiem potrzeby występowania np. o wizy czy dokumenty pobytowe, a to znacząco komplikuje śledzenie migracji.

W końcu po trzecie - choć o emigracji z Polski zwykło się mówić bodaj najczęściej ze względów zarobkowych, to dane GUS są znacznie szersze. 

Na emigrację trzeba patrzeć trochę bardziej kompleksowo, a często staramy się ją trochę upraszczać. Czynniki migracyjne są tak skomplikowane, jak nasze codzienne życie społeczne i codzienne. W grę wchodzą także kwestie edukacyjne, rodzinne, zdrowotne czy związane z własnością

- tłumaczy Kubisiak.

Jagoda Grondecka wróciła do Kabulu. Zwróciła uwagę na zmiany, jakie zaszły w Afganistanie i opublikowała zdjęcia Jagoda Grondecka wróciła do Kabulu. Pokazała zmiany w Afganistanie [ZDJĘCIA]

Czy Polacy masowo wracają z emigracji?

W ponad 90 proc. za spadek liczby polskich emigrantów odpowiadają dane z Wielkiej Brytanii. Według GUS, ich liczba zmniejszyła się pomiędzy 2017 a 2020 r. z 793 tys. do 514 tys., tj. o 279 tys. W tym czasie łączna liczba emigrantów z Polski spadła o 301 tys. W 2020 r. łączna liczba emigrantów z Polski spadła - w porównaniu ze stanem na 2019 r. - o 176 tys., w tym na Wyspach o 164 tys.

Podobną skalę ubytku Polaków na Wyspach pomiędzy 2017 z 2020 r. potwierdzają (liczone nieco inną metodologią) dane ONS, czyli brytyjskiego urzędu statystycznego. Choć jednocześnie jakiś wpływ na dane mogła mieć także zmiana tejże metodologii przez ONS. 

Wniosek z danych GUS? Nie wskazują one, żeby Polacy szczególnie masowo wracali do kraju z różnych kierunków. Rzut oka w tabelę GUS pokazuje, że liczba emigrantów w większości krajów jest raczej stabilna. W najpopularniejszym obecnie kierunku (Niemczech) od kilka lat to nieco ponad 700 tys. Nieco rośnie emigracja do Norwegii czy Holandii, delikatnie spada liczba polskich emigrantów we Włoszech, dość znacznie poza Europą (34 tys. w dwa lata - spadek z 300 tys. do 266 tys.). 

embed
embed

To ważna konstatacja, bo można czasem spotkać bardzo hurraoptymistyczne przechwałki m.in. ze strony polityków, jakoby Polacy z całego świata w ostatnich latach tłumnie pakowali walizki i wracali nad Wisłę. Dane GUS tego nie potwierdzają. Wygląda na to, że w sporej mierze na spadek liczby emigrantów wpłynęły wydarzenia w Wielkiej Brytanii.

To efekt bezpośrednio brexitu, trochę też zmiany podejścia Brytyjczyków - bardzo negatywnej narracji wokół napływu migrantów z naszej części Europy. Ale 2020 r. dostał do tego trendu dopalacz w postaci kryzysu COVID-19. Brytyjska gospodarka przeszła przez niego bardzo ciężko, skala recesji była najwyższa od ponad 300 lat. Rynek pracy również był bardzo mocno poobijany. Część emigrantów wyjechała, a dużym problemem dla Brytyjczyków jest to, że nie napłynęli nowi

- mówi Kubisiak.

  • Więcej o losach Polaków za granicą przeczytaj na Gazeta.pl

Polska nie "zmusza" już do emigracji

Na dane GUS warto też popatrzeć z nieco innej perspektywy. Nawet jeśli spadek emigrantów wynika głównie z sytuacji w Wielkiej Brytanii, to jednak ważne jest to, że nie mamy już do czynienia z poważnym exodusem Polaków.

Wyraźnie zmieniła się struktura polskiej emigracji. Polacy rzadko muszą już wyjeżdżać za granicę w poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy, jak było m.in. w pierwszych latach po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Teraz, jeśli decydujemy się na emigrację za pracą, to raczej dlatego, żeby zarobić więcej niż w Polsce. 

Polska była krajem, który historycznie miał bardzo silne czynniki wypychające. Było nim głównie bezrobocie i bardzo niskie płace. Bezrobocie przestało już wypychać pracowników z Polski. Ale luka w wynagrodzeniach w stosunku do zachodniej Europy pozostała tym czynnikiem

- komentuje Kubisiak.

Poprawa sytuacji w polskiej gospodarce i na naszym rynku pracy hamuje plany emigracyjne, ale może mieć ograniczony wpływ na decyzje o powrotach

- dodaje ekspert. Wskazuje na badania, z których wynika, że jednym z powodów powrotu Polaków do kraju są czynniki rodzinne, np. konieczność opieki nad starszymi rodzicami albo po prostu powrót do męża/żony i dzieci. Przytacza dane NBP (jeszcze sprzed pandemii), z których wynika, że polscy emigranci mają często dużo wyższe oczekiwania płacowe niż to, co - mimo rosnącej siły - nasz rynek pracy może im zaoferować.

Z drugiej strony, jak zwraca uwagę Kubisiak, w cytowanym badaniu była też grupa 15 procent osób, które były tak zdeterminowane, aby wracać do Polski, że nie było dla nich ważne, ile by tu mogły zarobić. Ekspert PIE wskazuje także, że mimo wszystko osoby wracające do Polski zastają tu zupełnie inne warunki rynkowe niż znały wcześniej. - Nie jest to więc przeszkodą do powrotu, ale czy jest zachętą? To kwestia dyskusyjna - mówi Kubisiak.

Wygląda na to, że polska gospodarka nie ma (oby tylko - jeszcze) takich możliwości, aby masowo przyciągać z powrotem Polaków. Ale jeśli z jakichś powodów ktoś nad Wisłę wraca (brexit, ograniczenia covidowe czy załamanie gospodarcze związane z pandemią), to niekoniecznie na rynek pracy, z którego jak najszybciej musi znów uciekać.

. 'Epokowa przemiana' w Polsce. Stajemy się krajem imigranckim

Więcej o: