Czwarta fala atakuje. Rząd robi co może, byle nie wprowadzać obostrzeń. Ale będzie musiał spasować

8361 - o tyle nowych zakażeniach koronawirusem poinformowało w środę Ministerstwo Zdrowia. To najwięcej w trakcie czwartej fali koronawirusa. Szpitale zapełniają się chorymi, znów przerażają statystyki zgonów. Eksperci nie mają wątpliwości - do szczytu fali jeszcze daleko. Z każdym dniem rośnie ryzyko wprowadzenia lokalnych obostrzeń.

Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę o 8361 nowych wykrytych przypadkach koronawirusa w Polsce. To o 50 procent więcej niż przed tygodniem. Czwarta fala nabiera w Polsce rozpędu.

Widać to wyraźnie także w danych ze szpitali. Liczba zajętych łóżek przekracza już 5,6 tys., zajętych respiratorów jest 464. To oznacza wzrosty aż o 41 proc. (w przypadku respiratorów) i 47 proc. (w przypadku łóżek) w ciągu raptem jednego tygodnia.

Po raz pierwszy od ponad 4,5 miesiąca resort zdrowia poinformował też o ponad 100 ofiarach śmiertelnych koronawirusa. W środowych raporcie doniósł o śmierci 133 osób zakażonych koronawirusem. Z powodu COVID-19 zmarły 44 osoby, z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 89 osób. 

O tym, że czwarta fala to już nie przelewki, może świadczyć także odsetek pozytywnych wyników testów na koronawirusa. Przekracza on już 10 proc. Przyjmuje się, że 5 proc. to jeszcze w miarę "bezpieczny" poziom, przy którym da się trzymać pandemię w ryzach. W szczytach poprzednich fal wskaźnik ten dochodził w Polsce do 30-40 proc.

  • Więcej o pandemii COVID-19 przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl.

Czwarta fala jeszcze się rozpędza

Niestety, nic nie wskazuje, abyśmy na horyzoncie widzieli szczyt fali. Pojawiają się za to kolejne, bardzo alarmujące prognozy. Według najnowszej symulacji modelu przygotowanego przez zespół covidowy Uniwersytetu Warszawskiego (ICM) w czwartej fali możemy doczekać się nawet 25 tys. zakażeń koronawirusem i 36 tys. osób na oddziałach covidowych. Zdaniem ekspertów za gwałtowny wzrost zakażeń odpowiadają wzmożone kontakty towarzyskie spowodowane powrotem studentów na uczelnie.

Według dra Franciszka Rakowskiego z ICM UW, szczyt jesiennej fali nadejdzie w połowie grudnia. Przed Bożym Narodzeniem, liczba zakażeń ma zacząć powoli się zmniejszać.

Dodatkowym problemem może być pojawienie się nowego wariantu, który lubi się pojawiać na wzroście fali. To może ten proces jeszcze przyspieszyć 

- mówi Rakowski.

Pandemia koronawirusa. Medycy podczas badań próbek pobranych od osób z podejrzeniem zakażenia COVID-19. Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie, 22 maja 2020 Symulacja jesiennej fali COVID-19. Nawet 25 tys. zakażeń dziennie

Nieco inne przewidywania ma dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska, specjalistka ds. chorób zakaźnych. W rozmowie z Gazeta.pl przewiduje, że szczyt zachorowań czwartej fali może nastąpić już w okolicach połowy listopada.

Zobacz wideo Kiedy nastąpi szczyt zachorowań IV fali? Cholewińska-Szymańska: Może nastąpić to między 8 a 15 listopada

Wrócą lokalne restrykcje?

Liczba zakażeń rośnie we wszystkich województwach w Polsce. Najwięcej zakażeń nadal notuje się na wschodzie kraju, przede wszystkim na Lubelszczyźnie i Podlasiu. 

Rząd wciąż nie podejmuje jednak decyzje o powrocie restrykcji, które mogłyby zahamować rozwój pandemii. Minister zdrowia Adam Niedzielski daje sobie czas do "początku listopada". Na razie jego resort odwleka moment podjęcia stanowczych kroków. 

Adam Niedzielski Niedzielski pytany o lockdown: Decyzje na początku listopada

Jeszcze w sierpniu czy wrześniu Niedzielski mówił, że ewentualne lokalne restrykcje będą rozważane po przekroczeniu średniej liczby tysiąca zakażeń dziennie. To stało się już miesiąc temu, teraz ta średnia po niemal 5,7 tys. nowych zaraportowanych przypadków dziennie w ostatnich siedmiu dniach.

W ostatnich dniach Niedzielski poinformował z kolei o zmianie kryteriów przydziału do żółtej i czerwonej strefy, gdyby zostały one formalnie "uruchomione". Wcześniej resort zdrowia mówił kolejno o 12 i 24 zakażeniach na 100 tys. mieszkańców. Teraz podniesiono te granice dwukrotnie - do 24 zakażeń na 100 tys. osób w żółtych strefach i 48 w czerwonych. Mimo tego, jak liczył analityk Piotr Tarnowski, już dwa dni temu do żółtej strefy "łapałoby się" 23 powiaty, a do czerwonej 17. Chodzi przede wszystkim o powiaty z województw lubelskiego i podlaskiego, oraz o pojedyncze z mazowieckiego i zachodniopomorskiego.

Więcej o: