Stopy procentowe znowu w górę. Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję. Znów zaskoczenie

Rada Polityki Pieniężnej znów podniosła stopy procentowe. Podczas listopadowego posiedzenia zdecydowała, że referencyjna stopa pójdzie w górę o 0,75 pp. do poziomu 1,25 proc.
Zobacz wideo "Planuję kupić mieszkanie. Zrobić to teraz czy czekać?" Ekspert wyjaśnia [Q&A]

Stopy procentowe znowu w górę. Po dość niespodziewanej podwyżce z października - gdy Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała m.in. o podniesieniu referencyjnej stopy NBP z 0,10 proc. do 0,50 proc. - RPP kontynuuje cykl podwyżek. Tym razem zdecydowała, że referencyjna stawka pójdzie w górę aż o 0,75 pp., do poziomu 1,25 pp. To duża skala podwyżki, wyższa od oczekiwań wielu ekonomistów.

Decyzja formalnie zacznie obowiązywać od czwartku 4 listopada br.

Sama decyzja RPP o podwyżce stóp nie jest niespodzianką. Ekonomiści byli raczej zgodni, że Rada Polityki Pieniężnej powinna dalej zacieśniać politykę pieniężną pokazując, że mocno podwyższona inflacja oraz rosnące oczekiwania inflacyjne nie są dla niej obojętne. W zasadzie największą niewiadomą nie było to, czy stopy pójdą w górę, ale jaka będzie skala podwyżki.

W środę o godzinie 16.00 odbędzie się także konferencja prasowa prezesa NBP i przewodniczącego RPP Adama Glapińskiego.

Raty kredytów w górę

Podwyżka stóp oznacza, że w górę pójdą raty kredytów mieszkaniowych w złotych. Ich oprocentowanie bazuje bowiem na rynkowej stawce WIBOR 3M, której wysokość jest z kolei mocno powiązana ze stopami procentowymi w kraju oraz oczekiwania co do ich przyszłego poziomu.

Po październikowej podwyżce stóp WIBOR 3M ruszył w górę z poziomu 0,25 proc. aż do 0,78 proc. we wtorek 2 listopada. Już ta podwyżka dla modelowego kredytu na 300 tys. zł na 25 lat (z marżą 2,30 proc.) oznacza wzrost raty z ok. 1353 zł do 1435 zł. Gdyby założyć, że listopadowa podwyżka stóp o 0,75 pp. przełoży się na wzrost stawki WIBOR 3M o tyle samo, tj. do 1,53 proc., to rata modelowego kredytu skoczy do ok. 1555 zł. Będzie więc już aż o ponad 200 zł wyższa niż przed podwyżkami stóp. A wszystko wskazuje na to, że cykl podwyżek się nie zakończył.

Oprocentowanie kredytów złotowych jest aktualizowane co trzy miesiące. Możliwe więc, że kredytobiorcy jeszcze nie zobaczyli efektu październikowej podwyżki stóp. Tym silniejsze będzie uderzenie w styczniu, gdy w nowej racie skumulują się podwyżki z października, listopada i być może grudnia.

  • Więcej o stopach procentowych przeczytaj na Gazeta.pl

Inflacja najwyższa od 20 lat, walka z nią może potrwać lata

Coraz wyraźniejszym problemem polskiej gospodarki staje się inflacja oraz jej możliwe konsekwencje. Według tzw. szybkiego szacunku GUS, w październiku inflacja wyniosła aż 6,8 proc. rok do roku. To najwięcej od dwudziestu lat.

Co więcej, ekonomiści przewidują, że w kolejnych miesiącach tempo wzrostu cen w ujęciu rocznym będzie jeszcze wyższe - na "liczniku" zobaczymy na pewno ponad 7 proc., a pojawiają się i obawy przed odczytami z cyfrą osiem (oby nie więcej) z przodu. Listopadowa podwyżka stóp nie zapobiegnie takim odczytom choćby dlatego, że efekty takich decyzji raczej widać w gospodarce z kilkukwartałowym opóźnieniem.

Obecna inflacja byłaby mniejszym problemem, gdyby wynikała tylko z czynników zewnętrznych, np. rosnących cen paliw, surowców, prądu czy gazu. Oczywiście - podwyżki w tym zakresie są bolesne, ale wynikają z rynkowych szoków i polityka pieniężna NBP nie za bardzo miałaby jak na nie zareagować. W tym zakresie działać próbuje rząd, który zapowiada uruchomienie bonu energetycznego, który ma amortyzować Polakom rosnące koszty ciepła, prądu, gazu i benzyny (choć de facto taki transfer może też jeszcze bardziej nakręcać inflację).

Problem w tym, że na obecny poziom inflacji nie wpływają wyłącznie te szoki. W Polsce drożeje niemal wszystko. A z tym już NBP powinien coś robić.

To jest szeroka inflacja. To nie są tylko szoki podażowe, to inflacja rozlewająca się po gospodarce. To oznacza, że ona będzie trwała i zapanowanie nad nią zajmie parę lat. Wymaga dalszych, sporych podwyżek stóp

 - mówił kilka dni temu w rozmowie z Gazeta.pl Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Ekonomiści obawiają się, że mamy już do czynienia z tzw. efektami drugiej rundy, czyli spiralą cenowo-płacową, lub przynajmniej z bardzo dużym ryzykiem jej powstania. Chodzi o to, że wzrost cen będzie napędzał wzrosty płac, ten znów wzrost cen i tak "w koło Macieju". W takim przypadku bank centralny powinien już wkroczyć ze zdecydowanymi działaniami i podnosić stopy.

Słyszymy też od pośredników rynku pracy, że w niektórych branżach, gdzie są największe problemy z pozyskaniem pracowników, pracownicy zaczynają wpisywać do warunków płacowych w umowach powiązanie z inflacją. To bardzo niepokoi. (...) Moim zdaniem efekty drugiej rundy już występują. Ankiety NBP mówią już, że 71 procent firm planuje podwyżki płac. Z kolei ze strony firm i własnych kontaktów biznesowych obserwujemy fale podwyżek cen wyprzedzających, antycypujących dalszy wzrost kosztów. To oznacza, że spirala płacowo-cenowa niestety się zamknęła. Wydarzyło się to szybciej, niż można się było spodziewać. To pokazuje brak wiary w przejściowość inflacji.

- mówił Benecki. Dodawał, że "bank centralny przespał moment do działania wyprzedzającego". - Obawiam się, że będzie musiał gonić inflację większymi podwyżkami stóp niż nam się dzisiaj wydaje - komentował główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Więcej o: