Emerytury stażowe to alternatywa dla wieku emerytalnego. Zamiast daty urodzenia, liczyć miałaby się liczba przepracowanych lat. Projekt od dekady próbuje przepchnąć "Solidarność". Emerytury stażowe były ważnym elementem kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, ale jak dotąd prezydent niewiele zrobił w sprawie tego projektu. W związku z tym zajęła się nim "Solidarność".
"Solidarność" złożyła w Sejmie 235 tys. podpisów popierających projekt emerytury stażowej, rozpoczynając proce legislacyjny.
Zgodnie z propozycją związkowców na wcześniejszą emeryturę kobiety mogłyby przejść po przepracowaniu 35 lat, a mężczyźni po 40 latach pracy. Warunkiem miałoby też być uzbieranie kapitału, który pozwoli na wypłatę co najmniej emerytury minimalnej (obecnie 1022,30 zł netto).
Związkowcy podkreślają, że przejście na emeryturę po przepracowaniu odpowiedniego czasu, nie będzie jednak obowiązkiem, a jedynie prawem.
Jeśli w tym czasie wpłaciło się składki pozwalające na wypłatę co najmniej minimalnej emerytury, każdy będzie miał prawo dokonać wyboru, czy chce dalej pracować, czy zakończyć swoją aktywność i dzięki wypracowanemu przez lata kapitałowi przejść na zasłużony odpoczynek
- tłumaczy "Solidarność".
Więcej na temat polityki przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Projekt "Solidarności" przeszedł już przez Biuro Legislacyjne i Biuro Analiz Sejmowych, które wydały opinię o zgodności projektu z prawem Unii Europejskiej. 20 października trafił on także do organizacji reprezentujących w Sejmie pracodawców oraz pracowników.
Tym samym zostały spełnione wszystkie kryteria formalne, które dopuszczają projekt do pierwszego czytania w Sejmie. Do wykazu aktów prawnych, które czekają na uwagę posłów, projekt ustawy o emeryturach stażowych trafił 28 października. Od tego dnia Sejm musi w ciągu trzech miesięcy zaplanować pierwsze czytanie projektu. To dopiero początek procesu legislacyjnego w parlamencie, który nie wiadomo, jak długo potrwa i czym się zakończy.