5167,47 zł - dokładnie tyle, według danych Głównego Urzędu Statystycznego opublikowanych już w lutym, wyniosło w Polsce w 2020 r. przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej. Teraz GUS podał jednak dane, które rzucają nieco więcej światła na warunki płacowe w Polsce. Pokazał, ile wynosiło przeciętne wynagrodzenie w poszczególnych województwach.
Zapewne nie jest niespodzianką, że przoduje tu województwo mazowieckie, windowane przede wszystkim przez Warszawę (w tym szczególnie przez wysokie płace np. programistów czy kadry menedżerskiej wielu firm i korporacji działających w stolicy). Tu przeciętne wynagrodzenie w 2020 r. wyniosło niemal 6248 zł, czyli o ponad tysiąc złotych więcej niż dla całego kraju. Na drugim miejscu było województwo dolnośląskie (ok. 5366 zł), a dalej - z bardzo zbliżonymi wynikami - małopolskie (5186 zł), śląskie (5172 zł) i pomorskie (5141 zł).
Te dane doskonale pokazują, jak bardzo pensje w województwie mazowieckim podkręcają dane podawane w skali całej Polski. W zdecydowanej większości regionów kraju przeciętne wynagrodzenia odstają od danych z Mazowsza o ok. 25 proc. Co więcej, niekoniecznie chodzi typowo o ścianę wschodnią - najniższe przeciętne wynagrodzenie w 2020 r. odnotowano w województwach warmińsko-mazurskim, podkarpackim, świętokrzyskim i... lubuskim. Mniej niż w Lubelskiem czy Podlaskiem średnio zarabia się w województwie kujawsko-pomorskim.
Ekonomista Rafał Mundry zwraca też uwagę na skalę podwyżek w poszczególnych województwach. W niektórych przeciętne wynagrodzenie urosło o 5 proc., w innych nawet o 8 proc. (a więc o ponad połowę bardziej).
Oczywiście dane o przeciętnym wynagrodzeniu w konkretnych województw także dają tylko oględne pojęcie o tym, jak wygląda w nich rynek pracy. Dość przypomnieć bardzo "świeże", bo opublikowane raptem w poniedziałek 22 listopada, dane GUS o medianie wynagrodzeń w Polsce.
Dane dotyczyły października 2020 r. i wynikało z nich, że wówczas przeciętne wynagrodzenie w całym kraju wynosiło dokładnie 5748,24 zł. Problem tylko w tym, że mediana wynagrodzeń (a więc wartość środkowa - kwota, powyżej i poniżej której zarabia dokładnie po połowie osób w Polsce) była o niemal 18 proc. niższa (wyniosła ok. 4702 zł).
GUS wskazał m.in., że mniej niż średnią krajową zarabiało blisko 66 proc. pracowników, a bardzo, bardzo mocno windowały ją płace przedstawicieli władz publicznych, wyższych urzędników i kierowników. W zdecydowanej większości przeanalizowanych przez GUS branż przeciętne zarobki były niższe od średniej krajowej.
To kolejna nauka z danych. Widać jak na dłoni, że gdy GUS podaje dane o wysokim przeciętnym wynagrodzeniu w gospodarce (a potem chwalą się nimi politycy), to z tyłu głowy trzeba mieć świadomość, że ta kwota jest silnie "pompowana" zarówno branżowo, jak i geograficznie. Zdecydowanie lepiej (jak pokazywaliśmy kilka miesięcy temu na podstawie mediany dochodów w 2018 r.) zarabia się w dużych miastach oraz tych silnych swoimi wielkimi zakładami pracy (np. Bogatynia z kopalnią i elektrownią Turów, Lubin z KGHM-em czy Zbąszynek z IKEA Industry).
To wyłącznie koncepcja i nie słychać, aby rząd miał ją wdrażać w życie, ale kilka miesięcy temu Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców oraz organizacje branżowe zaproponowały regionalizację płacy minimalnej. Powód? Właśnie silne zróżnicowanie regionalne płac, które - zdaniem Witolda Michała z Business Centre Club - "jest dodatkowo utrwalane, a nie zmniejszane, przez utrzymywanie nadmiernie wysokiej, szkodliwej dla słabszych ekonomicznie regionów, ogólnokrajowej wysokości płacy minimalnej".
Fundacja Republikańska, która przygotowała raport na ten temat, pokazała kilka wariantów zróżnicowania płacy minimalnej, w zależności właśnie m.in. od przeciętnych wynagrodzeń w danych regionach. Gdyby do tego doszło, minimalne wynagrodzenie np. w Warszawie, Gdańsku, Krakowie czy Wrocławiu mogłoby być o kilkaset złotych wyższe niż np. w Kłobucku, Lubaczowie, Szydłowcu czy Drawsku Pomorskim.
Zdaniem Fundacji Republikańskiej, niższa płaca minimalna w najbiedniejszych regionach mogłaby, poprzez obniżenie kosztów zatrudnienia dla pracodawców, przeciwdziałać bezrobociu lub wypychaniu pracowników do szarej strefy. Mogłaby też np. zwiększyć zainteresowanie inwestorów danym regionem.
Z drugiej strony, regionalizacja płacy minimalnej mogłaby spowodować np. chaos administracyjny oraz poczucie niesprawiedliwości u mieszkańców biedniejszych regionów.